W 2010 roku w Polsce było 58,9 tysiąca salonów kosmetycznych i fryzjerskich. Pod koniec 2024 roku było ich już ponad 132 tysiące - informuje w poniedziałkowym wydaniu "Rzeczpospolita". - Liczba salonów systematycznie rośnie, co jest oznaką rosnącego zapotrzebowania na tego typu usługi - mówi w rozmowie z dziennikiem Tomasz Starzyk, rzecznik wywiadowni Dun & Bradstreet, która przygotowała raport na ten temat.
Jak zauważa "Rzeczpospolita", tylko w 2024 r. branża usług z sektora piękności, salonów kosmetycznych i fryzjerskich, urosła o prawie 10 tysięcy. W tym czasie powstało 14,7 tys. nowych firm, a z rejestrów wykreślono nieco ponad 5 tys. firm.
To "ewidentnie świadczy o bogaceniu się społeczeństwa"
- W ostatnich 12 miesiącach polski rynek urósł o 8 procent. Działa ponad 132,4 tysiąca salonów piękności: zakładów fryzjerskich i kosmetycznych. Do tej liczby należy dodać blisko 10 tysięcy SPA i wszelkiego rodzaju punktów odnowy biologicznej - mówi, cytowany przez "Rz" Tomasz Starzyk, rzecznik Dun & Bradstreet. - Liczba salonów systematycznie rośnie, począwszy od 2012 roku, co też jest oznaką coraz większej inwestycji w siebie i w wygląd Polek i Polaków i rosnącego zapotrzebowania na tego typu usługi - dodaje.
Jak tłumaczy prof. Jacek Tomkiewicz, dziekan Kolegium Finansów i Ekonomii w Akademii Leona Koźmińskiego, dynamiczny rozwój tej branży "ewidentnie świadczy o bogaceniu się społeczeństwa".
- Mamy coraz więcej pieniędzy i coraz mniej czasu na sprzątanie w domu, gotowanie czy golenie się, więc zwiększamy popyt na usługi, które są dostarczane przez przedsiębiorców, którzy odpowiadają na rosnący popyt - wskazuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Kłopoty z kadrą
Jak zauważa wywiadownia Dun & Bradstreet, problemem branży jest brak odpowiednio wykwalifikowanych pracowników. W natłoku osób przeszkolonych po "szybkich kursach na rynku komercyjnym" brakuje takich po szkołach zawodowych.
- Wzrost wydatków na usługi wśród konsumentów niewątpliwie napawa optymizmem jako wyraźny sygnał ożywienia gospodarczego. Wpływ na to ma między innymi ustabilizowana inflacja, dynamika płac i w wielu obszarach zmiana zachowań na rynku, zróżnicowana w zależności od pokolenia konsumentów - mówi dla "Rzeczpospolitej" Mariusz Woźniakowski z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego.
- W konsekwencji wraz ze wzrostem wydatków konsumpcyjnych, a tym samym popytu w sektorze usług, zaczyna wzrastać podaż, stąd dynamiczny wzrost liczby podmiotów specjalizujących się w świadczeniu rozmaitych usług - dodaje.
Wojna cenowa
Sporym wyzwaniem pozostaje kwestia zadłużenia. Krajowy Rejestr Długów Biura Informacji Gospodarczej podaje, że 3 698 dłużników z tej branży ma zadłużenie na kwotę 51,3 mln zł. "W stosunku do stycznia 2024 r. nastąpił 15-proc. wzrost liczby dłużników i przyrost łącznego zadłużenia o 5,5 mln zł" - wskazuje gazeta.
Na rynku dochodzi także do zjawiska dumpingu cenowego, czyli zaniżania cen poniżej kosztów. Tańsze usługi mogą podobać się klientom i klientkom, jednak w dłuższej perspektywie oznaczają monopol oraz podwyższenie cen usług, gdy konkurencja odpadnie.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock