Obok jednego z domów w Zabłudowie (Podlaskie) stanął bałwan. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że trzyma garnek, który za chwilę umieści na "gorącym" piecu. Na kafelkach siedzi zaś kot.
- Ja wyłącznie dałam inspirację – śmieje się Agata Łysak-Matwiejuk. Jej mąż Tomasz wyrzeźbił przy domu śnieżny piec kaflowy. - Wziął sprzęt rzeźbiarski z prowadzonej przez nas pracowni artystycznej. Zajęło mu to godzinę. Natomiast bałwana i kota ulepiły siostrzenica z koleżanką – opowiada nasza rozmówczyni. OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>
Takie rzeźbienie wymaga precyzji
Wspomina, że przez kilka dni rodzina nie miała prądu. Nie było też zasięgu. - Takie śnieżyce już mało kto dziś pamięta. Postanowiliśmy, że trzeba coś zrobić z wolnym czasem – mówi kobieta. Instalacja robi wrażenie. Stworzenie każdego z elementów wymagało precyzji. - Piec jest swego rodzaju hołdem oddanym zmarłemu niedawno dziadkowi męża. Był zdunem i mieszkał w miejscowości Kaniuki, w domu podobnym do naszego. Mój maż był bardzo związany z dziadkiem. Podobnie jak on, stara się ocalić od zapomnienia to, co na Podlasiu mamy najlepsze. Stąd też nasz, liczący niemal 90 lat dom mąż sam odmalował i stara się o niego dbać w taki sposób, żeby zachować lokalny klimat – tłumaczy Łysak-Matwiejuk.
Na piecu się nie skończy
O ile nie przyjdzie odwilż, w planach są kolejne zimowe rzeźby. - Zyskują taką popularność, że teraz już nie mamy wyjścia. Wcześniej maż na przykład stworzył kurę znoszącą białe jajka – uśmiecha się nasza rozmówczyni.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Agata Łysak-Matwiejuk