W Wojciechowie (Lubelskie) ma się odbyć protest organizowany przez druhów z Ochotniczej Straży Pożarnej w Ignacowie, którzy domagają się wozu, który - jak twierdzą - został im obiecany przez wójta. Ten zaprzecza i przyznaje, że mówił o sprowadzeniu wozu, ale na teren gminy, a nie do konkretnej jednostki. O tym, gdzie trafił nowy pojazd zdecydował komendant wojewódzki.
- Zbieramy się o 8 rano. Włączymy syreny, a na schody przed wejściem do budynku położymy nasz strażacki sprzęt - mówi Zygmunt Plewik, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej Ignaców.
Taki przebieg ma mieć, zaplanowany na środę (29 czerwca), protest przed budyniem urzędu gminy Wojciechów w powiecie lubelskim. Mają się tam zebrać się strażacy ochotnicy oraz mieszkańcy Ignacowa.
20 tysięcy złotych na poszerzenie wjazdu do remizy, a wozu nie ma
- Mamy już dość tego jak traktuje nas wójt. W zeszłym roku obiecał nam - wychwalając naszą jednostkę na zebraniu wiejskim - że dostaniemy nowy wóz strażacki. Poprosiliśmy więc mieszkańców Ignacowa, a ci się zgodzili, na przeznaczenie większej części funduszu sołeckiego - czyli 20 tysięcy złotych - na poszerzenie wjazdu do remizy i zakup nowej bramy wjazdowej. Wóz, który miał być nam przekazany jest bowiem większy od tego, który używaliśmy do tej pory. Nie zmieściłby się więc we wjeździe - opowiada prezes.
Dodaje, że strażacy z jego jednostki nie mogli się już doczekać nowego wozu. Jednak - jak mówi - w marcu wójt - na jednym z zebrań Gminnego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych gminy Wojciechów - powiedział, że wóz zostanie przekazany na rzecz OSP Miłocin-Czajki, bo tak zadecydował komendant.
Obecny wóz został wycofany z użytku
- Przy czym nie powiedział, czy chodziło mu o komendanta miejskiego czy wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie. Zaprotestowałem, żądając pokazania decyzji komendanta na piśmie. Nie pokazano mi jej do dzisiaj. Zresztą tłumaczenie wójta wydaje mi się nielogiczne. Procedura była taka, gmina przekazała 300 tysięcy złotych na rzecz Komendy Miejskiej PSP Lublin na zakup nowych wozów, a w zamian dostała wóz używany do tej pory przez jednostki lubelskie. Skoro więc to wójt - oczywiście za zgodą rady gminy - zapłacił, to on powinien decydować, do jakiej konkretnie jednostki z gminnych OSP trafi wóz - twierdzi Zygmunt Plewik.
Dodaje, że po marcowym spotkaniu postanowił wykazać, że 38-letni wóz, którym druhowie do tej pory jeździli do pożarów jest już tak wysłużony, że nie nadaje się do użytku.
- Jako że pojazd jest własnością gminy, na początku kwietnia wystąpiłem do wójta z prośbą o ocenę jego stanu technicznego. Komendant gminny OSP oraz inspektor do spraw pożarnictwa z urzędu gminy, którzy przyjechali do nas, żeby to sprawdzić, stwierdzili że wóz faktycznie nie nadaje się do użytku. Pomijając już wszystkie inne kwestie, typu brak wskaźników pokazujących jakie ciśnienie wody idzie na węże, pojazd nie może brać udziału w akcjach, bo montaż autopompy nie ma wymaganego atestu. Pojazd został więc 20 kwietnia wycofany z użytku. Od tego czasu nie mamy żadnego sprawnego wozu - podkreśla prezes.
Sprawa była też poruszana na sesji rady gminy
Sądził, że to przekona wójta do tego, aby nowy wóz przekazać jego jednostce.
- Złożyłem też pismo z podpisami ośmiu z dwunastu prezesów OSP z naszej gminy, w którym jest mowa o potrzebie przekazania wozu naszemu OSP. Nic to jednak nie dało i wóz dostało OSP Miłocin-Czajki - mówi Plewik.
Temat był też poruszany 24 czerwca, na ostatniej sesji rady gminy. Nie znaleziono jednak kompromisu.
Przewodniczący rady gminy: wójt zagrał nam na nosie, ale miał do tego prawo
- Mówiąc kolokwialnie, wójt zagrał nam na nosie. Gdy przyjmowaliśmy budżet i decydowaliśmy o przekazaniu 300 tysięcy złotych na rzecz KM PSP w Lublinie mówił, że wóz trafi do OSP Ignaców. Ostatecznie jednak zdecydował inaczej, bez jakiejkolwiek konsultacji z radą gminy - mówi Michał Sumiński, przewodniczący rady gminy Wojciechów.
Dodaje, że wójt miał jednak do tego prawo, bo te - przekazane dzięki uchwale radnych - 300 tysięcy to było wsparcie finansowe na rzecz lubelskiej straży pożarnej, a nie pieniądze przeznaczone na zakup wozu na rzecz konkretnej jednostki OSP.
- Teoretycznie decyzję o tym, gdzie trafia wóz podejmuje przekazujący, czyli komendant miejski PSP. W praktyce konsultuje to jednak z wójtem i to on wskazuje konkretną jednostkę. Bo przecież do przekazania by nie doszło, gdyby wcześniej gmina nie przeznaczyła tych 300 tysięcy złotych na rzecz PSP - tłumaczy przewodniczący.
Radna: wóz w OSP, którego prezesem jest radny z klubu popierającego wójta
Postawę wójta gani też radna Bogusława Anna Grzelak.
- Nie było żadnej umowy na piśmie, ale przeznaczyliśmy te 300 tysięcy złotych - czyli pieniądze podatników - z myślą, że to OSP Ignaców dostanie wóz, bo ten z którego korzystali do tej pory jest już bardzo zużyty. Wóz trafił jednak do OSP Miłocin-Czajki, której prezesem jest Miłosz Adamczyk - radny mniejszościowego klubu, który w naszej radzie gminy popiera wójta. Dodam jeszcze, że startował do rady gminy z Komitetu Wyborczego Artura Markowskiego "Skutecznie służyć ludziom" i jest sekretarzem gminnego związku OSP w naszej gminie. To wszystko daje do myślenia – mówi.
Prezes OSP Miłocin-Czajki: wśród radnych jest jeszcze pięciu strażaków
Miłosz Adamczyk potwierdza, że jest sekretarzem gminnego związku OSP oraz radnym gminy, który startował z komitetu wójta. Zaznacza jednak, że oprócz jego, wśród radnych jest jeszcze pięciu strażaków z jednostek OSP z terenu gminy Wojciechów.
- Jestem radnym bezpartyjnym. Popieram zawsze najlepsze rozwiązania, które mają służyć mieszkańcom naszej społeczności, niezależnie od tego kto jest ich autorem. Jestem osobą, która potrafi dostrzec dobrego gospodarza, a jeśli wójt dba o miejscowości, pozyskuje środki na drogi, wodociągi, chodniki, oświetlenia, wspiera straże i inne organizacje z terenu gminy to nie wiem czego więcej można chcieć - mówi.
Podkreśla też, że na ostatniej sesji wójtowi zostało udzielone wotum zaufania oraz absolutorium od niemalże wszystkich obecnych radnych.
- Tylko jeden się wstrzymał. Za wotum zaufania i absolutorium zagłosował też radny i jednocześnie strażak z Ignacowa, gdzie nie trafił wóz bojowy - wskazuje.
Była przeprowadzona analiza, która jednostka powinna dostać wóz
Dodaje, że wóz, który do tej pory używało OSP Miłocin-Czajki ma ponad 42 lata.
- Nieraz zdarzało nam się holować wóz z akcji z powodu jego awarii. Nie robiliśmy z tego wielkiej sensacji. Po prostu dokonywaliśmy niezbędnych napraw, tak by mógł nam służyć jak najdłużej. Wóz jest sprawny i zostanie przekazany do dyspozycji gminy. Wójt zawsze może przekazać go właśnie do OSP Ignaców. Tyle że prezes miał propozycję pozyskania jednego z trzech, sprawnych technicznie, wozów bojowych z innych OSP z terenu gminy Wojciechów, jednak nie przyjął tej propozycji - podkreśla.
Tłumaczy też, że zanim jego OSP dostało na początku czerwca nowy wóz, wójt poprosił o opinię miejskiego i wojewódzkiego komendanta PSP w Lublinie.
- Wstępnie wytypowana była nasza jednostka oraz OSP Ignaców. Wybierając tę, do której wóz ostatecznie trafił brali pod uwagę takie aspekty jak wyszkolenie, posiadane wyposażenie, zabezpieczenie operacyjne gminy Wojciechów, odległość od - bardzo uczęszczanej - drogi wojewódzkiej z Lublina do Nałęczowa czy też czas dojazdu innych zastępów do zdarzenia - mówi Miłosz Adamczyk.
Kluczowe było zdanie komendanta wojewódzkiego PSP w Lublinie
Starszy aspirant Tomasz Stachyra, rzecznik Lubelskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP w Lublinie mówi, że opinię wydał finalnie komendant wojewódzki.
- To my jako straż pożarna zabezpieczamy operacyjnie dany rejon działania. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ktoś inny niż PSP decydowałby o bezpieczeństwie operacyjnym w danym regionie. W swojej opinii posługujemy się obowiązującymi wytycznymi i przepisami w tym zakresie - podkreśla.
Zaznacza, że po przeprowadzonej analizie operacyjnej okazało się, że sytuacja obu jednostek była dość podobna.
- Istotne było to, że Ignaców położony jest też blisko Bełżyc. A tam teren zabezpieczany jest przez sporą liczbę innych jednostek, stąd też poziom zabezpieczenia jest wyższy niż w przypadku OSP Miłocin-Czajki. Ponadto OSP Miłocin ma o sześć lat starszy samochód i większą liczbę osób posiadających przeszkolenie - wyjaśnia rzecznik.
Wójt: nie obiecywałem, że wóz trafi do konkretnej jednostki
Natomiast Wójt Artur Markowski żałuje, że musiało dojść aż do tego, że strażacy będą protestować przed urzędem.
- Nie jest prawdą, że obiecywałem radnym czy też strażakom z OSP Ignaców, że wóz trafi konkretnie do tej jednostki. Mówiłem, że wóz zostanie przekazany na rzecz naszej gminy i że brane pod uwagę są dwie jednostki: OSP Ignaców oraz OSP Miłocin-Czajki. O przeprowadzenie merytorycznej analizy i wydanie opinii, gdzie powinien trafić wóz poprosiłem miejskiego i wojewódzkiego komendanta PSP w Lublinie, którzy wskazali OSP Miłocin-Czajki. Nie śmiałbym podważać ich opinii, stąd też wóz trafił właśnie do tej jednostki - mówi.
Gmina stara się o jeszcze jeden wóz i szuka rozwiązań na teraz
Natomiast nawiązując do tego, że prezes OSP Miłocin-Czajki jest radnym, który startował z jego komitetu, mówi że nie miało to w tej sprawie żadnego znaczenia. - Ktoś mógłby mieć wątpliwości gdybym sam podjął decyzję, ale tak jak wspomniałem - zadecydowała merytoryczna opinia komendantów PSP - podkreśla.
Zapewnia, że będzie jeszcze próbował rozmawiać z prezesem OSP Ignaców, żeby zaniechał środowego protestu.
- Będę robił wszystko, żeby w przyszłym roku pozyskać jeszcze jeden wóz. I jeśli się uda, to ten trafi już konkretnie do tej jednostki. Do tej pory - jak już wcześniej proponowałem prezesowi OSP Ignaców - strażacy mogliby korzystać z wozu należącego do OSP Stasin bądź OSP Wojciechów Kolonia Pierwsza. Tamtejsi druhowie dostali niedawno wozy, więc mogliby tymczasowo przekazać któryś ze starych do Ignacowa - mówi wójt.
Dodaje, że jeśli takie rozwiązanie również nie zadowoli prezesa Plewika, to mógłby poprosić radnych o przekazanie 20 tysięcy złotych z budżetu na naprawę wozu, który był do tej pory używany przez OSP Ignaców.
- Takie są bowiem koszty naprawy. Fakt, że prezes złożył w kwietniu wniosek o sprawdzenie jego stanu technicznego uważam za próbę przekonania mnie na zasadzie, że "skoro nasz wóz nie nadaje się do użytku, to musimy otrzymać nowy". Pojazd był użytkowany przez wiele lat, a montaż motopompy nie miał atestu i w zeszłym roku i dwa lata temu - podkreśla wójt.
Prezes OSP Ignaców: naprawa nie wchodzi w grę
Prezes Plewik przyznaje, że owszem była to próba przekonania wójta do swoich racji, ale - jak twierdzi - w szczytnym celu.
- Były też ku temu podstawy. Trzeba wiedzieć, że jesienią podczas ćwiczeń jeden z druhów został uderzony nasadą węża, która oderwała się od wozu. Władze gminy zostały o tym poinformowane. Natomiast jeśli chodzi o naprawę naszego starego wozu, to nie wchodzi to w grę. Nikt się tego nie podejmie, bo pojazd jest w takim stanie, że zaraz po naprawie znów może się "posypać". Chodzi chociażby o przeciekający zbiornik na wodę - opisuje.
Prezes liczy na kompromis
Natomiast jeśli chodzi o propozycję, aby tymczasowo OSP Ignaców dostał wóz z innej jednostki, to jest jak najbardziej za takim rozwiązaniem.
- Odrzuciłem propozycję jeśli chodzi o przyjęcie wozu z OSP Stasin, bo wiem że pojazd był obiecany innej jednostce. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy otrzymali wóz z OSP Wojciechów Kolonia Pierwsza. Wójt mówił nam do tej pory, że prowadzi na ten temat rozmowy z tamtejszymi druhami. Ale wozu wciąż nie dostaliśmy. Jeśli zostanie on nam przekazany, nie będziemy protestować i poczekamy do przyszłego roku na nowy wóz. Nie ma najmniejszego problemu - twierdzi Zygmunt Plewik.
Wójt twierdzi, że będzie rozmawiał z OSP Wojciechów Kolonia Pierwsza, żeby wóz został jak najszybciej przekazany, a spór zażegnany.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: OSP Ignaców