Większość Janowa Podlaskiego - gdzie urzędują władze gminne - znajduje się poza obszarem objętym stanem wyjątkowym. Inaczej jest tuż obok: kilka ulic osady Janów Podlaski, cały Janów Wieś i słynna stadnina koni znalazły się w granicach strefy objętej stanem wyjątkowym. - Wyszło śmiesznie, nikt z nami tego nie konsultował - podkreślają urzędnicy. A okoliczni mieszkańcy przyznają, że nie potrafią dokładnie powiedzieć, gdzie stan wyjątkowy obowiązuje, a gdzie nie.
Jadąc od strony Białej Podlaskiej do Janowa Podlaskiego, około sześć kilometrów przed Janowem natknąć można się na policyjny patrol. Funkcjonariusze zatrzymują niektóre samochody. Jeszcze kilka dni wcześniej, w sobotę do kontroli zatrzymywano wszystkie auta. Policjanci pytają o cel podróży, informują, że droga znajduje się w strefie objętej stanem wyjątkowym, proszą o dowód osobisty, od czasu do czasu sprawdzają zawartość bagażnika. Po wyjaśnieniu, że jedzie się do Janowa Podlaskiego dają znak, że można kontynuować podróż. Kilkaset metrów za patrolem ustawiona jest tablica informująca o tym, że wjeżdża się obszar, na którym obowiązuje stan wyjątkowy.
W miejscowości już bez informacji i znaków
W samym Janowie Podlaskim - jak relacjonuje Polska Agencja Prasowa - sytuacja wygląda inaczej. Na ulicach nie ma żadnych tablic. Nawet przed osadą Wygoda, gdzie mieści się słynna stadnina koni arabskich nie ma informacji. W Janowie nie widać patroli policyjnych ani Straży Granicznej. W centrum osady, przy fontannie z figurami pędzących koni, siedzi kilku mieszkańców w starszym wieku. Zapytani przez reportera PAP, czy wiedzą, gdzie przebiega granica strefy stanu wyjątkowego, nie potrafią dokładnie powiedzieć. Wiedzą jednak, że należy do niej kilka ulic Janowa, Janów Wieś i stadnina. - Panie, jestem wędkarzem i nie mogę pójść nad Bug na ryby, a kolega, który mieszka kawałek dalej w Janowie Wsi, może. Oni w tej strefie więcej mogą niż my - mówi jeden z mężczyzn. Gdy reporter pyta, czy starają się o przepustki, żeby odwiedzić znajomych mieszkających zaledwie kilka ulic od ich domów w Janowie Wsi, odpowiadają śmiechem.
Wójt: wyszło śmiesznie
Wójt gminy Janów Podlaski Leszek Chwedczuk zapewnia, że Janów nie jest objęty strefą. Zamek biskupi, w którym znajduje się elegancki hotel, również nie. - Janów, jako siedziba władz, niemal cały jest poza strefą, może za wyjątkiem kilku ulic, które kiedyś były w Janowie Wieś, a teraz są w osadzie Janów - wyjaśnia wójt. I dodaje, że w strefie stanu wyjątkowego jest również stadnina. - No, ale ona znajduje się w Wygodzie - podkreśla samorządowiec. Zapytany, dlaczego granica stanu wyjątkowego przebiega w taki sposób, tłumaczy: - W rozporządzeniu (o wprowadzeniu stanu wyjątkowego - red.) podany jest wykaz miejscowości, które objęte są strefą stanu wyjątkowego, a następnie podane są numery obrębów ewidencyjnych. Podstawą wytyczenia granic strefy są numery obrębów ewidencyjnych.
- Wytyczono strefy, wykorzystując mapy geodezyjne. Janów Podlaski Osada obejmuje praktycznie całą miejscowość Janów Podlaski, a Janów Podlaski Wieś, są to tereny wokół naszej miejscowości, tzw. obwarzanek. Janów Podlaski wcina się klinem w strefę wyznaczoną w odległości trzech kilometrów od granicy na Bugu. Dlatego wyszło tak śmiesznie - mówi. - Nikt nie konsultował tego z nami - zaznacza Chwedczuk. Dodaje, że "zgodnie z rozporządzeniem dojazd do obszaru nieobjętego stanem wyjątkowym przez obszar objęty stanem wyjątkowym jest dozwolony, dlatego policja po kontroli na drodze puszcza osoby jadące do osady Janów Podlaski i do hotelu w pałacu biskupów".
Stan wyjątkowy w części Podlasia i Lubelszczyzny
W czwartek prezydent Andrzej Duda wydał rozporządzenie o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w przygranicznym pasie z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego. Rozporządzenie zostało już opublikowane w Dzienniku Ustaw i weszło w życie z dniem ogłoszenia. Pas obejmuje 183 miejscowości (115 w woj. podlaskim i 68 w woj. lubelskim). O wprowadzenie stanu wyjątkowego na okres 30 dni wnioskował rząd w związku z sytuacją na granicy z Białorusią. Po białoruskiej stronie, w Usnarzu Górnym k. Krynek (woj. podlaskie) od trzech tygodni koczuje grupa imigrantów, która chce dostać się do Polski. Zdaniem rządu, te i inne osoby są przywożone na granicę przez służby białoruskiego reżimu, a akcja ma charakter "wojny hybrydowej".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Google Maps