W oddziałach Straży Granicznej, które pełnią służbę przy granicy z Białorusią ruszają prace nad powołaniem grup poszukiwawczo-ratowniczych mających nieść pomoc humanitarną osobom, które nielegalnie znalazły się na polskim terytorium. Mariusz Kurnyta, czyli Człowiek Lasu, jeden z najbardziej znanych aktywistów na polsko-białoruskiej granicy, uważa jednak, że w sytuacji migrantów niewiele to zmieni. Chociaż zaznacza, że chciałby się mylić.
"MSWiA planuje zobowiązanie Straży Granicznej do powoływania w oddziałach umiejscowionych przy granicy z Białorusią grup poszukiwawczo-ratowniczych, których zadaniem będzie prowadzenie działań mających na celu zapobieganie kryzysom humanitarnym, do tej pory odnotowywanych przez działaczy organizacji pozarządowych czy też lokalnych mieszkańców"
To fragment odpowiedzi wiceministra MSWiA Macieja Duszczyka na pismo wysłane przez Marcina Wiącka, Rzecznika Praw Obywatelskich. Ten zwrócił się do ministerstwa w sprawie uchylenia przepisów pozwalających na tzw. pushbacki, czyli – jak jest to ujęte w rozporządzeniu MSWiA z 20 sierpnia 2021 roku – zawracanie migrantów nielegalnie przebywających w naszym kraju do linii granicy.
Wiceminister: to wyjście naprzeciw postulatom osób zaangażowanych w pomoc
Wiceminister odpisał, że prowadzone są prace nad nowelizacją wspomnianego rozporządzenia i muszą one zmierzać "do wypracowania regulacji, która będzie umożliwiała skuteczne działanie w zakresie ochrony granicy, ale jednocześnie pozwalała na ocenę indywidualnej sytuacji każdego migranta, który znalazł się na terytorium Polski".
Natomiast wspomniane na początku tworzenie grup poszukiwawczo-ratowniczych nazwał wyjściem "naprzeciw postulatom osób zaangażowanych w pomoc migrantom, którzy znaleźli się na terytorium Polski".
Człowiek Lasu: nie o to nam chodziło
- Mam wrażenie, że to tylko pozoranctwo, które ma zamydlić oczy. W apelu, który w styczniu wystosowało do premiera Donalda Tuska 101 organizacji niosących pomoc humanitarną oraz 550 osób chodziło o wstrzymanie praktyki pushbacków oraz o stosowanie wobec migrantów praw człowieka – mówi nam Mariusz Kurnyta, czyli Człowiek Lasu, jeden z najbardziej znanych aktywistów z Podlaskiego Ochotniczego Pogotowia Humanitarnego.
Dodaje, że w styczniowym wywiadzie dla TOK FM wiceminister Duszczyk stwierdził, że pushbacki – czy jak je nazywa "zawrócenia" – skończą się wtedy gdy zamknięty zostanie szlak migracyjny, a obecnie ministerstwo szuka rozwiązania, które zabezpieczy granicę, ale z elementem humanitaryzmu.
- Czyli, mówiąc inaczej pusbacki nadal będą praktykowane a ich humanitarny aspekt będzie pewnie wyglądał tak, że grupy poszukiwawczo-ratownicze Straży Granicznej będą znajdowały ludzi, którzy po tym jak otrzymają pomoc medyczną i jedzenie, zostaną wypchnięci na Białoruś. Nie o to nam jako aktywistom chodziło – zaznacza.
Obawia się, że na współpracę ze Strażą Graniczną się nie zanosi
Według niego polityka państwa powinna wyglądać w ten sposób, że migranci otrzymują propozycję ochrony międzynarodowej w Polsce z zapewnieniem trzyletniego zakwaterowania i możliwości podjęcia pracy. – Natomiast po tych trzech latach powinni otrzymać możliwość poruszania się po strefie Schengen i podjęcia pracy w każdym kraju, który do tej strefy należy. Jeśli zaś dana osoba nie chciałaby ubiegać się o ochronę w Polsce, powinna trafić do ośrodka dla cudzoziemców, a później być deportowana do kraju swojego pochodzenia – mówi Człowiek Lasu.
Natomiast jeśli chodzi o poszukiwania osób, które po przekroczeniu granicy potrzebują pomocy powinno to według niego wyglądać w ten sposób, że działania są prowadzone przez Straż Graniczną ramię w ramię z aktywistami.
- Chociaż chciałbym się mylić, to obawiam się, że na taką współpracę się jednak nie zanosi – twierdzi.
Straż Graniczna: trwają szczegółowe analizy
Gdy pytamy p.o. rzecznika Komendanta Głównego Straży Granicznej majora Andrzeja Juźwiaka m.in. o to na jakich zasadach mają działać grupy poszukiwawczo-ratownicze i czy będą współpracować z aktywistami potwierdza tylko, że w Straży Granicznej ruszyły już prace zmierzające do powołania tych grup.
"Zakres i sposób działań funkcjonariuszy mających wchodzić w składy tych zespołów, a także zasady współpracy i komunikacji z innymi podmiotami jest obecnie przedmiotem naszych szczegółowych analiz" – odpisuje.
Operacja "Śluza" - kryzys wywołany przez Łukaszenkę
Kryzys migracyjny na granicach Białorusi z Polską, Litwą i Łotwą został wywołany przez Alaksandra Łukaszenkę, który jest oskarżany o prowadzenie wojny hybrydowej. Polega ona na zorganizowanym przerzucie migrantów na terytorium Polski, Litwy i Łotwy. Łukaszenka w ciągu ponad 28 lat swoich rządów nieraz straszył Europę osłabieniem kontroli granic.
Czytaj też: Operacja "Śluza" - skąd latały samoloty do Mińska? Oto, co wynika z analizy tysięcy rejsów
Akcję ściągania migrantów na Białoruś z Bliskiego Wschodu czy Afryki, by wywołać kryzys migracyjny, opisał na swoim blogu już wcześniej dziennikarz białoruskiego opozycyjnego kanału Nexta Tadeusz Giczan. Wyjaśniał, że białoruskie służby prowadzą w ten sposób wymyśloną przed 10 laty operację "Śluza". Pod płaszczykiem wycieczek do Mińska, obiecując przerzucenie do Europy Zachodniej, reżim Łukaszenki sprowadził tysiące migrantów na Białoruś. Następnie przewozi ich na granice państw UE, gdzie służby białoruskie zmuszają ich, by je nielegalnie przekraczali. Ta operacja wciąż trwa.
Czytaj więcej w tvn24.pl: Kryzys na granicy polsko-białoruskiej
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Straż Graniczna