Uratowali psa, który miał być katowany przez nastolatków. "Nikt mu nie pomógł przez kilka dni"

Źródło:
tvn24.pl
Wolontariusze pomogli suczce Padi. Pies był ranny. Kopano go i dźgano widłami
Wolontariusze pomogli suczce Padi. Pies był ranny. Kopano go i dźgano widłami Schronisko Pegasus
wideo 2/5
Schronisko Pegasus

17-latek kopał i dźgał widłami psa, 15-latka to nagrywała. Po tym, jak wideo opublikowano, policja z Grajewa (woj. podlaskie) zatrzymała nastolatków. Ranny pies został zbadany, ale po chwili uciekł do domu, w którym był katowany. Dzień później zwierzęciu pomogli wolontariusze. Do prokuratury wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa - przez dorosłych domowników, jak i urzędników i policjantów, którzy mieli nie dopełnić swoich obowiązków.

- To, co się stało, nie mieści mi się w głowie. Jak można było pozwolić, żeby ranne zwierzę zostało w miejscu, w którym je skatowano? Tutaj pomoc powinna była przyjść natychmiastowo, a psu nikt nie pomógł przez kilka dni – mówi Agata Geilke, prezeska Schroniska Pegasus w Musułach w województwie mazowieckim.

Chodzi o psa, który - jak pisaliśmy 2 marca - miał zostać skatowany przez 17-letniego mieszkańca powiatu grajewskiego w województwie podlaskim, co miała nagrać 15-latka, również mieszkanka tego powiatu. W sieci został opublikowany film, na którym widać, jak zwierzę było nakłuwane widłami oraz kopane, w wyniku czego – jak czytamy na stronie Prokuratury Okręgowej w Łomży – pies doznał "obrażeń ciała w postaci uszkodzenia gałki ocznej oka lewego oraz uszkodzenia powierzchownego powłoki skóry".

Sądziła, że pies znajduje się pod opieką weterynaryjną

Prokuratura informuje też, że do zdarzenia doszło w niedzielę (26 lutego). Podejrzany usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Grozi za to od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. 17-latek został zatrzymany, ale sąd nie zgodził się na tymczasowy areszt. Sprawą 15-latki zajmie się zaś sąd rodzinny.

- Sądziłam, że pies znajduje się pod opieką weterynaryjną, bo tak usłyszałam podczas rozmowy z policjantką – nie pamiętam, jak się nazywa, wiem tylko że przełączono mnie do rzeczniczki - gdy zadzwoniłam na komendę. Kiedy jednak doszły mnie słuchy, że zwierzę wciąż przebywa na posesji, na której zostało skatowane, wsiadłam w auto, by jechać ponad 300 kilometrów i próbować je ocalić – mówi Agata Geilke.

Padi została uratowana Schronisko Pegasus

Dzwoniła do urzędu, szukała lokalnych wolontariuszy

Dodaje, że w międzyczasie dwa razy kontaktowała się z Urzędem Miasta w Szczuczynie i pytała, czy zwierzę zostało odebrane, a jeśli nie, mogę im w tym pomóc.

- Usłyszałam, że w urzędzie o sprawie nic nie wiedzą. Odsyłali mnie na policję. Kontaktowałam się też z różnymi organizacjami i pytałam, czy jest ktoś, kto ma bliżej i mógłby dojechać przede mną. Udało się znaleźć lokalną wolontariuszkę, która czytając komentarze w internecie dowiedziała się, jaki jest adres miejsca, w którym przebywa pies i około godziny 13 była na miejscu. Dwie godziny później poinformowała mnie, że udało jej się z pomocą z sąsiada złapać zwierzę – mówi prezeska schroniska.

Zabrała dwa psy

Po chwili dojechała i ona. Oprócz Padi – bo tak wolontariusze nazwali skatowane zwierzę - zabrała również Sarę, czyli suczkę, która była ciężarna i przebywała na terenie tego samego gospodarstwa.

Pies był ranny Schronisko Pegasus

- Na zabranie przez nas zwierząt zgodzili się dorośli domownicy posesji, na której przebywały. Zwierzęta przewieziono do specjalistycznego szpitala neurologicznego w województwie mazowieckim - dodaje Agata Geilke.

Rany kłute, obita wątroba i trzustka

Sara nie miała obrażeń. W przeciwieństwie do Padi.

– Obdukcja wykazała liczne obrzęki tkanek miękkich, krwiak na oku, rany kłute i szarpane. Parametry krwi wskazują na obitą wątrobę i trzustkę. Sunia była pod obserwacją neurologiczną ze względu na urazy głowy. Dwie pierwsze noce przebywała na tlenoterapii ze względu na duszność spowodowaną odmą płuc i obrzękiem krtani – informuje Olga Banach, technik weterynarii związany ze Schroniskiem Pegasus.

Czytaj też: Włożył kota do worka, zawiózł do lasu i tam chciał zostawić, bo "dusił gołębie"

Obydwie suczki opuściły już szpital. Przebywają obecnie w domach tymczasowych wolontariuszy Pegasusa i czekają aż ktoś będzie chciał wziąć je na stałe.

Mecenas złożyła zawiadomienie do prokuratury

"Uważam, że odpowiedzialność powinien ponieść każdy, kto przyczynił się do każdej minuty cierpienia Padi" – napisała na swoim profilu facebookowym, reprezentująca Schronisko Pegasus, adwokat Katarzyna Topczewska.

We wpisie poinformowała też o złożeniu do Prokuratury Rejonowej w Grajewie zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa – nieudzielenia Padi pomocy przez dorosłych domowników posesji, na której przybywała, oraz niedopełnienia obowiązków służbowych przez urzędników i policjantów.

- Suczka została skatowana w niedzielę. Wolontariuszka zabrała ją w czwartek. Oznacza to, że przez kilka dni domownicy nie udzielili psu pomocy – mówi nam Topczewska.

Adwokat: to był przypadek niecierpiący zwłoki

Dodaje, że zwierzę nie zostało też zabrane ani przez gminnych urzędników, ani przez policjantów.

- Jeśli chodzi o tych ostatnich to artykuł 7 ustęp 3 ustawy o ochronie zwierząt mówi wyraźnie, że "w przypadkach niecierpiących zwłoki, gdy dalsze pozostawanie zwierzęcia u dotychczasowego właściciela lub opiekuna zagraża jego życiu lub zdrowiu, policjant, strażnik gminny lub upoważniony przedstawiciel organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, odbiera mu zwierzę, zawiadamiając o tym niezwłocznie wójta (burmistrza, prezydenta miasta), celem podjęcia decyzji w przedmiocie odebrania zwierzęcia". Tutaj nikt nie ma chyba wątpliwości, że doszło do przypadku "niecierpiącego zwłoki", skoro pies został potraktowany widłami – zaznacza adwokat.

I tak jak we wpisie na Facebooku, podkreśla, że w całej tej historii jest też jasna strona.

- To reakcja dzieci w szkole, które pokazały film z katowanym zwierzęciem pedagogowi szkolnemu, dzięki czemu sprawa ujrzała światło dzienne – podkreśla Katarzyna Topczewska.

Zatrzymali nastolatków i pojechali na posesję, na której znajdował się pies

W komunikacie opublikowanym 2 marca na stronie Komendy Powiatowej Policji w Grajewie czytamy jednak, że to policjanci zauważyli dzień wcześniej na jednym z portali społecznościowych nagranie pokazujące bestialskie znęcanie się nad psem i ustalili – na podstawie zamieszczonych wpisów internautów - kto może być sprawcą tego czynu.

"Policjanci w dniu 1 marca 2023 roku otrzymali niepotwierdzoną informację o tym, że na jednym z portali społecznościowych znajduje się film, przedstawiający osoby, znęcające się na psem. Informacja została zweryfikowana i potwierdzona przez funkcjonariuszy. Jednocześnie, w trakcie już podjętych czynności, zaczęliśmy otrzymywać inne sygnały na temat tego zdarzenia" – pisze nam w mailu młodszy aspirant Sylwia Gosiewska, oficer prasowa KPP w Grajewie.

Dodaje, że jeszcze tego samego dnia policjanci zatrzymali 17-latka i 15-latkę. Następnie funkcjonariusze pojechali na posesję, gdzie znajdował się katowany na filmie pies.

Pies uciekł podczas badania przez lekarza weterynarii

"O zdarzeniu poinformowaliśmy Powiatowy Inspektorat Weterynarii, w wyniku czego na miejsce przyjechał inspektor weterynarii, któremu przekazano zwierzę celem zbadania i wykonania oględzin. W trakcie wykonywanych przez inspektora czynności, pies uciekł. O zaistniałej sytuacji niezwłocznie poinformowaliśmy pracownika Urzędu Miasta w Szczuczynie, odpowiedzialnego za odławianie zwierząt" – wyjaśnia policjantka.

Pytamy też o Agatę Geilke, która miała usłyszeć od "rzeczniczki", do której ją przełączono, że pies jest pod opieką weterynaryjną.

Zwierzę trafiło do specjalistycznego szpitala neurologicznego Schronisko Pegasus

"W związku z zaistniałą sytuacją, która nabrała charakteru medialnego otrzymywałam wiele zapytań i telefonów zarówno od przedstawicieli mediów, osób prywatnych, jak też różnych instytucji i organizacji. Na zadawane pytania odpowiadałam w kontekście jak wyżej (czyli, że na miejscu był inspektor weterynarii, pies uciekł, a informacja o sytuacji została przekazana pracownikowi urzędu – przyp. red.)" – czytamy w mailu od mł. asp. Gosiewskiej.

Powiatowy lekarz weterynarii: dorośli domownicy stwierdzili, że pies nie jest ich

Agnieszka Krupa, powiatowy lekarz weterynarii w Grajewie, informuje nas, że inspektor weterynarii do spraw dobrostanu był na miejscu w środę (1 marca) około godziny 15.

- Czyli około pół godziny po tym, jak policja poprosiła nas o pomoc. Zjawił się na miejscu jako pierwszy. Pół godziny później przyjechała policja, a po kolejnej pół godzinie – dorośli domownicy – mówi.

Dodaje, że interwencja zakończyła się około godz. 17.

- Pies podczas badania spłoszył się i pobiegł w kierunku bagnistych terenów. Policjanci poinformowali inspektora, że gmina została przez nich powiadomiona o potrzebie odebrania psa. To na gminie spoczywa bowiem obowiązek odławiania bezpańskich psów, a dorośli mieszkańcy posesji, na której przebywał, stwierdzili, że zwierzę do nich nie należy i że jest przybłędą – mówi.

Do gminy trafiło oficjalne pismo z informacją, że psa trzeba odłowić

Dodaje, że następnego dnia niedługo po rozpoczęciu pracy (a pracę rozpoczyna o godz. 7.30) jej zastępca dzwonił do gminy z informacją, że psa trzeba odłowić.

- Żeby mieć stuprocentową pewność, że tak się stanie, wysłaliśmy do gminy oficjalne pismo w tej sprawie. Kontaktowaliśmy się też z urzędnikami mailowo. Odpisali, że byli na miejscu, ale nie udało im się znaleźć zwierzęcia. Tu nasza rola się skończyła. Niemniej, jako że w mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się informacje, że pies został zabrany, ale nie przez przedstawicieli gminy tylko wolontariuszy, w poniedziałek, 6 marca, wysłaliśmy do gminy oficjalne pismo z pytaniem, co się stało ze zwierzęciem. Odpisali nam, że nie złapali psa i nie wiedzą, gdzie jest – twierdzi Agnieszka Krupa.

Burmistrz: policja informowała o interwencji, a nie o potrzebie odłowienia psa

Artur Kuczyński, burmistrz Szczuczyna, odpisując na nasze pytania stwierdził, że policja informowała urząd miasta tylko i wyłącznie o interwencji, a nie o potrzebie odłowienia psa. Natomiast pismo od powiatowego lekarza weterynarii wpłynęło 2 marca o godzinie 10.44. Wcześniej, jak napisał burmistrz, gmina nie wiedziała o potrzebie odłowienia psa.

Niemniej twierdzi, że pracownik urzędu był 2 marca od rana w stałym kontakcie z właścicielką schroniska w Sonieczkowie, z którym ma podpisaną umowę, a po otrzymaniu pisma od Powiatowego Lekarza Weterynarii schronisku bezzwłocznie zlecono odłowienia psa.

"Wciąż posiadaliśmy informację o tym, że to bezdomne zwierzę" – zaznaczył burmistrz.

Skoro jednak – jak nam napisał – gmina dowiedziała się o sprawie dopiero o godzinie 10.44, to z jakiego powodu "pracownik urzędu był 2 marca od rana w stałym kontakcie z właścicielką schroniska w Sonieczkowie"? Na to pytanie Artuk Kuczyński odpowiada, że informacje, które nam wysyłał zostały przygotowane przez jego pracownika na podstawie pism i notatek służbowych sporządzonych w dniu zdarzenia.

Pisze, że jego pracownicy byli we wsi, aby potwierdzić miejsce przebywania psa

"To wszystkie informacje, którymi na chwilę obecną dysponuję. Bez wątpienia jednak podlegli mi pracownicy podjęli działania adekwatne do poziomu i ilości informacji, które na kolejnych etapach rozwoju wypadków do nas wpływały" – twierdzi burmistrz.

Pisze też, że pracownicy urzędu kilkakrotnie udali się do wsi, o której mowa, żeby potwierdzić miejsce przebywania zwierzęcia.

Czytaj też: Przewoził krowy, mimo że miały uszkodzone kończyny. Wpadł, bo nie miał świateł

"Nie podjęto próby odłowienia psa przez schronisko, ponieważ schronisko zostało uprzedzone przez wolontariuszy, którzy odłowili psa i schronisko zostało o tym przez nich poinformowane" – czytamy w odpowiedzi przesłanej przez burmistrza (pisownia oryginalna).

17-latek usłyszał już zarzuty KPP Grajewo

Pytamy go też o zarzut Agaty Geilke, która twierdzi, że zbyto ją, gdy dzwoniła do urzędu.

"W dniu 2.03 było wiele telefonów i zapytań w tej sprawie, dlatego też nie jesteśmy w stanie odnieść się do tego pytania" – twierdzi Artur Kuczyński.

Wyjechali, ale wolontariusze ich uprzedzili

Marta Chmielewska, właścicielka schroniska w Sonieczkowie, potwierdza, że jej pracownicy mieli od rana kontakt z przedstawicielami gminy, którzy informowali, że byli na miejscu.

- Mówili, że spróbują sami złapać psa. Kiedy im się jednak nie udało, a do gminy wpłynęło już pisemne zgłoszenie od powiatowego lekarza weterynarii, urzędnicy poprosili nas o interwencję. Do miejscowości, w której miał przebywać pies, moi pracownicy mieli około 60 kilometrów. W trakcie jazdy zobaczyli już jednak w mediach społecznościowych zdjęcie psa, który został odebrany przez wolontariuszkę. Wrócili więc do schroniska – twierdzi Chmielewska.

Powiatowy lekarz weterynarii przypomni, jakie kto ma obowiązki

Natomiast cytowana wcześniej Agnieszka Krupa, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Grajewie, mówi nam, że sprawa będzie omawiana przy okazji najbliższego spotkania centrum zarządzania kryzysowego.

Czytaj też: Nie radził sobie z psem, którego przygarnął ze schroniska. Porzucił go daleko od domu

- Chcemy przypomnieć poszczególnym instytucjom, jakie w takich przypadkach są obowiązki każdej z nich oraz jak skoordynować działania tak, aby takie akcje były prowadzone jak szybciej – mówi.

Prokuratura prowadzi czynności

Natomiast Bogusław Dereszewski, szef Prokuratury Rejonowej w Grajewie, poinformował nas że zawiadomienie złożone przez adwokat Katarzynę Topczewską wpłynęło 8 marca i "na obecnym etapie prowadzonych jest szereg czynności procesowych, mających na celu ustalenie i wyjaśnienie wszystkich okoliczności, przytaczanych przez zgłaszającego".

Autorka/Autor:Tomasz Mikulicz

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Schronisko Pegasus

Pozostałe wiadomości

Po raz pierwszy od początku wojny na Ukrainie NATO w sposób bardzo poufny i bez oficjalnych komunikatów wyznaczyło co najmniej dwie czerwone linie, po których mogłoby dojść do bezpośredniej interwencji w ten konflikt - twierdzi włoski dziennik "La Repubblica".

"La Repubblica": atak Rosji na Polskę byłby dla NATO przekroczeniem czerwonej linii

"La Repubblica": atak Rosji na Polskę byłby dla NATO przekroczeniem czerwonej linii

Źródło:
PAP

Prosiłem prezydenta w cztery oczy i publicznie, aby o tak delikatnych i tajnych sprawach nie dywagował publicznie, bo to nie pomaga Polsce - stwierdził minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski odnosząc się do wypowiedzi prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie włączenia Polski do programu Nuclear Sharing. - Ten pomysł nie wchodzi w grę - dodał.

Sikorski o słowach Dudy. "To nie pomaga Polsce"

Sikorski o słowach Dudy. "To nie pomaga Polsce"

Źródło:
TVN24

Niedziela upływa pod znakiem burz. W części kraju spadł też grad. Towarzyszący wyładowaniom ulewny deszcz spowodował, że doszło do podtopień. Na Kontakt 24 otrzymujemy Wasze pogodowe relacje.

Nawałnice w Polsce. Po ulewach zalane zostały ulice

Nawałnice w Polsce. Po ulewach zalane zostały ulice

Aktualizacja:
Źródło:
tvnmeteo.pl, Kontakt 24

Były premier i były szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz mówił w "Faktach po Faktach", że polityka zagraniczna należy do kompetencji rządu, a prezydent "oczywiście ma prawo interesować się polityką zagraniczną" i może wyrażać publicznie swoje opinie, ale "z założeniem lojalnej współpracy z rządem". - To nie powinno być konfrontacyjne - mówił.

Cimoszewicz o polityce zagranicznej rządu i prezydenta: to nie może być konfrontacyjne

Cimoszewicz o polityce zagranicznej rządu i prezydenta: to nie może być konfrontacyjne

Źródło:
TVN24

Zmarł brytyjski aktor Bernard Hill, znany przede wszystkim z roli kapitana Edwarda Smitha w "Titanicu" i króla Rohanu Theodena w trylogii "Władca pierścieni" - przekazał w niedzielę jego agent. Aktor miał 79 lat.

Grał kapitana "Titanica" i króla Rohanu, zapisał się w oscarowej historii. Nie żyje aktor Bernard Hill

Grał kapitana "Titanica" i króla Rohanu, zapisał się w oscarowej historii. Nie żyje aktor Bernard Hill

Źródło:
PAP

Według Donalda Tuska Polacy staną się przed 2030 rokiem bogatsi od Brytyjczyków, jeśli chodzi o PKB na osobę. Zdaniem polskiego premiera to efekt brexitu. Jak przekonuje brytyjski dziennik "Daily Telegraph", Tusk się myli, a problemy Wielkiej Brytanii nie są tylko wynikiem wyjścia z Unii Europejskiej.

Czy Polska dogoni Wielką Brytanię? "Jest jedna rzecz, w której Tusk zdecydowanie się myli"

Czy Polska dogoni Wielką Brytanię? "Jest jedna rzecz, w której Tusk zdecydowanie się myli"

Źródło:
PAP

W nocy w części kraju pojawią się burze. Z tego powodu IMGW wydał ostrzeżenia pierwszego i drugiego stopnia. Z komunikatu wynika, że zjawiskom towarzyszyć mogą opady gradu.

Pomarańczowe i żółte alarmy IMGW w mocy. Uważajmy

Pomarańczowe i żółte alarmy IMGW w mocy. Uważajmy

Aktualizacja:
Źródło:
IMGW

Koniec majówki to również koniec bardzo ciepłej pogody. Jakie jeszcze niespodzianki przyniesie nam aura? Sprawdź długoterminową prognozę pogody na 16 dni, przygotowaną przez prezentera tvnmeteo.pl Tomasza Wasilewskiego.

Pogoda na 16 dni: nieuchronnie zbliża się ochłodzenie

Pogoda na 16 dni: nieuchronnie zbliża się ochłodzenie

Źródło:
tvnmeteo.pl

Kobieta zmarła na skutek upadku ze słynnych klifów Moheru w Irlandii. Do zdarzenia doszło w sobotnie popołudnie. Jak przekazały lokalne media, gdy doszło do tragedii, kobieta była na wycieczce ze znajomymi.

Tragiczny wypadek w kultowym miejscu

Tragiczny wypadek w kultowym miejscu

Źródło:
RTE, BBC

Marcin Kierwiński odniósł się na X do sobotnich komentarzy po incydencie na placu Piłsudskiego. "Osoby, które stały i stoją za szkalowaniem mojego dobrego imienia, poniosą prawne konsekwencje tych nienawistnych działań" - napisał szef MSWiA.

Marcin Kierwiński o "nienawistnych działaniach". Grozi konsekwencjami

Marcin Kierwiński o "nienawistnych działaniach". Grozi konsekwencjami

Źródło:
tvn24.pl

To część operacji Kremla - ocenił w najnowszej analizie Instytut Studiów nad Wojną odnosząc się do umieszczenia prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego na liście poszukiwanych przez Rosję przestępców. Zdaniem amerykańskich analityków, celem Moskwy jest podważenie legalności prezydentury Zełenskiego i doprowadzenie Ukrainy do izolacji dyplomatycznej.

ISW: list gończy za Zełenskim to część operacji Kremla "Majdan3"

ISW: list gończy za Zełenskim to część operacji Kremla "Majdan3"

Źródło:
PAP

W Berdiańsku w obwodzie zaporoskim zginął w eksplozji swojego samochodu kolaborant i jeden z organizatorów katowni do przesłuchiwania ukraińskich jeńców - informuje wywiad wojskowy Ukrainy (HUR). "Za każdą zbrodnię wojenną nadejdzie sprawiedliwa zapłata" - podkreślono w komunikacie wywiadu.

Ukraiński wywiad: kolaborant i organizator katowni zginął w wybuchu samochodu

Ukraiński wywiad: kolaborant i organizator katowni zginął w wybuchu samochodu

Źródło:
PAP

Maj to tradycyjnie czas pierwszych komunii świętych. "Co, jeśli przyjdzie kontrola z ZUS albo ktoś życzliwy zrobi mi zdjęcia, że przebywałam na imprezie zamiast pod adresem zamieszkania?" - zapytała anonimowo w mediach społecznościowych internautka przebywająca na L4. - W czasie zwolnienia lekarskiego musimy stosować się do zaleceń lekarza szczególnie wtedy, gdy na zaświadczeniu mamy napisane, że powinniśmy leżeć i dochodzić do zdrowia - przekazał biznesowej redakcji tvn24.pl Paweł Żebrowski, rzecznik prasowy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Dodał, że w pierwszym kwartale 2024 roku zostało wydanych prawie 10 tysięcy decyzji wstrzymujących dalszą wypłatę zasiłków chorobowych.

"Co, jeśli przyjdzie kontrola albo ktoś życzliwy zrobi mi zdjęcia?"

"Co, jeśli przyjdzie kontrola albo ktoś życzliwy zrobi mi zdjęcia?"

Źródło:
tvn24.pl

Podczas majówki zakopiańskie hotele były pełne. Tatrzańska Izba Gospodarcza szacuje, że zajętych było 90 procent miejsc noclegowych. Według Karola Wagnera z TIG największymi beneficjentami majówki nie byli jednak hotelarze, a restauratorzy i handlowcy.

Majówka w Zakopanem. "Największymi beneficjentami nie byli hotelarze"

Majówka w Zakopanem. "Największymi beneficjentami nie byli hotelarze"

Źródło:
PAP

Na trasie do Morskiego Oka w Tatrach przewrócił się jeden z koni ciągnących wóz w turystami. Na nagraniu opublikowanym w sieci widać, że gdy inne metody zawiodły, woźnica uderzył zwierzę w pysk. To poskutkowało, koń natychmiast wstał. Sytuację skomentowało między innymi Ministerstwo Klimatu i Środowiska.

Koń upadł, woźnica uderzył go w pysk. Nagranie z drogi do Morskiego Oka

Koń upadł, woźnica uderzył go w pysk. Nagranie z drogi do Morskiego Oka

Źródło:
tvn24.pl

Z okazji jubileuszu Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii Reporterskiej - Grand Press Photo internauci mogą wskazać Zdjęcie XX-lecia. Głosować można do 10 maja. Wyboru można dokonać spośród 19 Zdjęć Roku z poprzednich edycji konkursu.

Internauci wybiorą Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo

Internauci wybiorą Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo

Źródło:
TVN24