Dwuletnia dziewczynka, 50-latka i 25-latek zostali znalezieni w lesie niedaleko wsi Szymki (woj. podlaskie). Migranci - dzięki aktywistom i medykom wolontariuszom - trafili do szpitala w Hajnówce. Jak informują lekarze, stan dziecka i mężczyzny jest dobry. Jednak kobieta znajduje się w stanie ciężkim i poddawana jest intensywnej farmakoterapii. - Liczymy, że jej stan będzie się poprawiał - przekazują lekarze. Z kolei przedstawicielka Straży Granicznej podkreśla, że o sprawie trzech osób z Syrii nikt pograniczników nie poinformował.
W niedzielę (10 października) lekarze z grupy "Medycy na Granicy" przywieźli do szpitala im. Włodzimierza Mantiuka w Hajnówce grupę trzech osób z Syrii. Zostali znalezieni w lesie obok wsi Szymki przez aktywistów z grupy "Granica". To dwuletnia dziewczynka, jej 50-letnia babcia oraz 25-letni mężczyzna.
- Kobieta i mężczyzna byli w stanie głębokiej hipotermii i odwodnienia. Na szczęście dwuletnie dziecko było w dobrym stanie – mówił TVN24 Karol Wilczyński z grupy "Granica".
Dodał, że aktywiści poinformowali dyspozytora pogotowia ratunkowego, ale ten - jak twierdził Wilczyński - odmówił wysłania na miejsce karetki. Zamiast tego - jak przekazywał społecznik - chciał na miejsce wysłać Straż Graniczną i policję. Wtedy przedstawiciele grupy "Granica" zdecydowali, by o pomoc poprosić lekarzy z grupy "Medycy na Granicy". A ci zajęli się dorosłymi i dzieckiem. Cała trójka to migranci z Syrii. Dwuletnia dziewczynka była wyziębiona, ale znajdowała się w stanie dobrym. Pomocy medycznej wymagali dorośli. Wszyscy zostali przetransportowani do szpitala w Hajnówce.
Lekarz: dziecko i 25-latek w stanie dobrym, kobieta w stanie ciężkim
W poniedziałek Piotr Pienzin, koordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Hajnówce przekazał, że Syryjczycy byli narażeni na działanie czynników zewnętrznych – wilgoci i zimna. Kobieta i mężczyzna znajdowali się w stanie hipotermii. A do szpitala trafili w przemoczonych ubraniach.
- Z zebranych przez nas informacji wynika, że te osoby przebywały w kompleksie leśnym przez kilka dni. Dziecko trafiło do nas wyziębione. Po podaniu płynów i spożyciu posiłków jego stan się poprawił - relacjonuje lekarz.
Jak informuje Pienzin, w dobrym stanie jest też 25-letni mężczyzna. W dużo gorszym stanie - jak przekazują lekarze - jest 50-letnia kobieta. - Opiekunka dziecka jest w ciężkim stanie. Jest obecnie poddana intensywnej farmakoterapii. Liczymy, że jej stan będzie się w ciągu następnych godzin poprawiał – podkreśla Pienzin.
Straż Graniczna: nikt nas o tym nie poinformował
O obywateli Syrii, którzy trafili w niedzielę do szpitala w Hajnówce, reporterka TVN24 - w trakcie konferencji prasowej - pytała rzeczniczkę Straży Granicznej. - To dość ciekawa sytuacja, ponieważ te osoby znaleźli aktywiści i przewieźli je do szpitala. Nikt nie poinformował o tym Straży Granicznej - podkreśliła Anna Michalska. I dodała: - Wiemy już o tym zdarzeniu i będziemy podejmować czynności.
Rzeczniczka SG podczas konferencji prasowej w poniedziałek powiedziała, że w weekend doszło do rekordowej liczby prób nielegalnego przekroczenia granicy. - W sobotę mieliśmy rekord, jeżeli chodzi o próby nielegalnego przekroczenia granicy, bo było ich ponad 700. Przez trzy dni było prawie 2 tysiące prób nielegalnego przekroczenia granicy - mówiła. Dodała, że zatrzymano też 15 osób pomagających w nielegalnym przedostaniu się do Polski.
Opisała, jak wyglądały niektóre próby przedostania się migrantów na polską stronę. - Doszło do prób siłowego przekroczenia granicy. Wygląda to tak, że na patrol funkcjonariuszy i żołnierzy naciera grupa 90, czy 130 osób. Forsują zapory techniczne i próbują siłą wedrzeć się do Polski - relacjonowała Michalska.
Jak przekazano na konferencji prasowej, w ośrodkach dla cudzoziemców przebywają 1534 osoby. Wolnych miejsc - jak wyliczyła Michalska - jest jeszcze 300. W szpitalach - według informacji służb - przebywa 19 osób, w tym sześcioro dzieci.
Radna Michałowa: boję się, że znajdowanych będzie wiele osób, które straciły życie
Przy granicy polsko-białoruskiej wciąż dochodzi do niebezpiecznych zdarzeń. Polskie służby mówią o prowokacji i zorganizowanym przemycie ludzi, ale w środku całego zamieszania są ludzkie dramaty i walka o przeżycie.
- Najbardziej boję się tego, że gdy zacznie się koszenie kukurydzy, to znajdowanych będzie wiele osób, które straciły życie. Też dzieci - mówiła Maria Bożena Ancipiuk, przewodnicząca rady miejskiej w Michałowie.
Dodała, że gdy zobaczyła leżące przy drodze buty dwu- czy trzyletniego dziecka, bolało ją serce. - To było takie uderzenie, taka niepewność, co z tymi dziećmi się stało. Przecież wszyscy mamy dzieci - podkreślała.
Grupa siedmiu migrantów w lesie pod Siemiatyczami
W niedzielę wieczorem w lesie pod Siemiatyczami aktywiści znaleźli grupę siedmiu migrantów, którzy zostali następnie przekazani Straży Granicznej.
- Wśród nich było czworo dzieci. Te osoby przebywają w siedzibie Straży Granicznej w Mielniku. Tam przeprowadzane są z nimi czynności. Mają najprawdopodobniej trafić do ośrodka dla cudzoziemców. Będą wnioskować o ochronę międzynarodową - mówił na antenie TVN24 reporter Adrian Zaborowski.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24