25-letni były już żołnierz w Nowy Rok w Mielniku (Podlaskie) oddał strzały w kierunku cywilnego auta. W środku był mężczyzna, a wcześniej również jego nastoletnia córka. To cud, że nic im się nie stało. Podejrzany był pijany. Grozi mu dożywocie. Trafił na trzy miesiące do aresztu. Wkrótce ma być przewieziony do szpitala psychiatrycznego na trwającą cztery tygodnie obserwację. Był już wcześniej badany psychiatrycznie, jednak biegli stwierdzili, że potrzebne jest poszerzenie tych badań.
- Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił nasz wniosek w tej sprawie. Podejrzany zostanie pod koniec marca przewioziony do szpitala psychiatrycznego - mówi pułkownik Radosław Wiszenko, zastępca Prokuratora Rejonowego Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ.
Strzelał w kierunku cywilnego auta
Wcześniej, jako szeregowy 18. Dywizji Zmechanizowanej - pełniący służbę przy granicy z Białorusią w ramach operacji Bezpieczne Podlasie - samowolnie oddalił się z obozowiska w Mielniku, zabierając ze sobą broń służbową.
Na drodze zatrzymał cywilny samochód, którym poruszał się mężczyzna ze swoją nastoletnią córką.
Według ustaleń prokuratury, żołnierz najpierw oddał strzały w powietrze, a następnie mierzył w kierunku auta. Dziewczyna uciekła z samochodu, a ojciec w pewnym momencie ruszył, żeby uciec. Gdy odjeżdżał, w kierunku samochodu został oddany co najmniej jeden strzał, który trafił m.in. w siedzenie pasażera, które na szczęście było już puste.
Miał blisko dwa promile alkoholu w organizmie
Ustalono, że żołnierz wystrzelał trzy magazynki. Oddał prawie 70 strzałów. Zaraz po tym uciekł do pobliskiego lasu. Szybko zatrzymali go inni żołnierze. Okazało się, że miał blisko dwa promile alkoholu w organizmie.
Prokuratura postawiła mu zarzuty usiłowania zabójstwa, gróźb karalnych i przekroczenia uprawnień. Został wydalony ze służby. Grozi mu nawet dożywocie.
ZOBACZ TEŻ: Po meczu pobili belgijskiego kibica. Wśród podejrzanych żołnierz
Biegli stwierdzili, że potrzebne są dodatkowe badania
Sąd zgodził się na środek zapobiegawczy w postaci trzymiesięcznego aresztu, który został właśnie przedłużony na kolejne trzy miesiące.
- Podejrzany był już badany psychiatrycznie, biegli stwierdzili jednak, że potrzebne jest poszerzenie tych badań. W szpitalu psychiatrycznym będzie pod dozorem przebywał przez miesiąc - mówi pułkownik Wiszenko.
Sprawdzają też jego telefon i komputer
Dodaje, że 25-latek twierdzi, że niczego nie pamięta z tego co się stało, ale mówi też, że nie chciał nikogo skrzywdzić.
- Obecnie trwa sprawdzanie jego telefonu czy też komputera. Zostawił też notatki. Chcemy wiedzieć, czy na jego działania nie miały wpływu jakieś osoby trzecie - zaznacza płk. Wiszenko.
Autorka/Autor: tm/PKoz
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24