W oczyszczalni ścieków w Michałowie (Podlaskie) zakończyła się kontrola z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Okazało się, że do rzeki Supraśl wpływały nie do końca oczyszczone ścieki. Jedno z najważniejszych urządzeń działało tylko w 25 procentach. Obecnie sprzęt został już wymieniony i sytuacja się poprawia.
- Kontrola miała charakter planowy. Wszczęliśmy ją pod koniec maja. W międzyczasie, a konkretnie na początku września, dostawaliśmy zgłoszenia od wędkarzy o pogarszającym się stanie wody w rzece – mówi Monika Gałązka, zastępczyni Podlaskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Białymstoku.
Inspektorzy zakończyli właśnie kontrolę w oczyszczalni ścieków w Michałowie, która – jak się okazuje - odprowadzała do pobliskiego rowu, a następnie rzeki Supraśl, niedoczyszczone ścieki.
Dmuchawy działały tylko w 25 procentach, sitopiaskownik nie działał wcale
- Działo się tak, bo - jak stwierdziliśmy w ramach kontroli - wiele podzespołów pracujących urządzeń nie nadawało się do użytku – zaznacza nasza rozmówczyni.
Dodaje, że urządzenia zostały już wymienione na nowe.
- Zarządzający oczyszczalnią wymienił już siatopiaskownik służący do oczyszczania mechanicznego tak zwanych skratek (większych gabarytowo zanieczyszczeń oraz części mineralnych, czyli m.in. piasku czy kamyków – przyp. red.) oraz dmuchawy, które - jak przyznał zarządzający - działały tylko w 25 procentach. Te ostatnie urządzenia natleniają osad ściekowy, co umożliwia jego biologiczne oczyszczanie – podkreśla zastępczyni szefa WIOŚ.
Miejscowe obniżenie się parametrów wody
Tłumaczy, że wpuszczanie do rzeki niedoczyszczonych ścieków sprawiło, że miejscowo – a konkretnie na odcinku poniżej oczyszczalni do miejscowości Gródek - doszło do obniżenia się parametrów wody.
- Ale nie w takim stopniu, aby mogło przez tu dojść na przykład do śnięcia ryb. Parametry na tym odcinku do tej pory są obniżone, ale widać że rzeka sobie z tym radzi, a na innych jej odcinkach parametry są właściwe. Stan rzeki badamy zaś od początku sierpnia - z uwagi na warunki atmosferyczne, niski stan wód oraz zeszłoroczną przyduchę – zaznacza Monika Gałązka.
Dyrektor wodociągów: sytuacja się normuje
Robert Żyliński, dyrektor firmy Wodociągi Michałowo, która zarządza michałowską oczyszczalnią (właścicielem samej oczyszczalni jest zaś gmina – przyp. red.), komentuje, że urządzenia przestały działać prawidłowo, bo się już zużyły.
- Jesteśmy teraz na etapie kończenia wdrażania nowego procesu technologicznego już z nowymi urządzeniami. Planujemy, że 1 października wszystko będzie działało tak jak przed awarią. Obecnie sytuacja się normuje. Na pewno jest lepiej niż wtedy, gdy sitopiaskownik nie działał w ogóle, a dmuchawy jedynie w 25 procentach. Nie uważam jednak, aby - nawet pracując w tym awaryjnym trybie - oczyszczalnia miała wpływ na jakość wody w rzece Supraśl – mówi.
Sprawą rzeki zajmuje się prokuratura
W sprawie zanieczyszczenia Supraśli postępowanie prowadzi też prokuratura, która dostała zawiadomienie jeszcze latem zeszłego roku, kiedy to doszło do śniecia ryb i zamknięte zostały popularne kąpieliska w Wasilkowie i w Supraślu.
W połowie kwietnia 2022 roku śledztwo białostockiej prokuratury rejonowej przejęła prokuratura okręgowa.
- Postępowanie prowadzone jest w sprawie. Nikomu nie przedstawiono zarzutów. W ramach tego postępowania badane są kompleksowo okoliczności dotyczące jakości wody w rzece, w tym również obejmujące działalność oczyszczalni ścieków w Michałowie - informuje prokurator Łukasz Janyst, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.
W zeszłym roku WIOŚ uznał, że zrzut oczyszczonych ścieków z oczyszczalni nie miał wpływu na śnięcie ryb. A w rzece doszło do przyduchy (znacznego zmniejszenia się ilości tlenu rozpuszczonego w wodzie – przyp. red.) i winne były panujące wtedy upały.
Internauta interweniował w sprawie innego odcinka rzeki
Teraz, kiedy temat stanu wody powrócił, jeden z internautów zamieścił w mediach społecznościowych zdjęcia, które zrobił przy moście wjazdowym do Michałowa od strony Zabłudowa. Był tam w piątek (2 września), sobotę (3 września) i w środę (7 września). Woda bynajmniej nie była czysta.
– To około kilometr od oczyszczalni, a teren położony jest wyżej niż ona, więc siłą rzeczy to nie oczyszczalnia odpowiada za zanieczyszczenia. Może są to jakieś nieczystości rolnicze. Tak czy owak zawiadomiłem służby – mówi pan Marcin (nazwisko do wiadomości redakcji).
WIOŚ: nie stwierdziliśmy, aby występowały tu jakieś zanieczyszczenia
Cytowana na wstępie Monika Gałązka potwierdza, że zawiadomienie wpłynęło 2 września.
- Tego samego dnia nasi inspektorzy przeprowadzili wizję lokalną, a w sobotę badania, które we wtorek zostały jeszcze pogłębione. Rzeka na tym odcinku jest wąska, a stan wody niski. Nie stwierdziliśmy, aby występowały tu jakieś zanieczyszczenia – mówi.
Winne mogły być bobry
Dodaje, że choć barwa wody była ciemna, a na rzece zakwitły glony, to jednak wszystkie parametry były prawidłowe.
- Wszystko wskazuje na to, że za ten stan rzeczy odpowiadają bobry, które zrobiły na tym odcinku tamy, więc woda niemal stała w miejscu. Teraz gdy tamy zostały usunięte, sytuacja się poprawiła – zaznacza zastępczyni szefa WIOŚ.
Pan Marcin był tam w poniedziałek, 12 września. Twierdzi, że sytuacja faktycznie uległa poprawie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: WIOŚ w Białymstoku