Rok bezwzględnego więzienia - taką karę wymierzył sąd małżeństwu z Lublina, które na tamtejszy Marsz Równości przyniosło zrobione w domu materiały wybuchowe. Chcieli obrzucić nimi uczestników marszu.
Arkadiusz i Karolina S. mieli przy sobie pojemniki z gazem do zapalniczek, do których taśmą klejąca i drutem przyczepione były petardy. Biegli orzekli, że gdyby te ładunki wybuchły w tłumie, mogłyby spowodować ofiary śmiertelne.
Oboje zostali zatrzymani jeszcze przed rozpoczęciem marszu, więc nic złego się nie stało.
Dobrowolnie poddali się karze
- Na koszulce mam krzyż celtycki. Oznacza to, że jestem za Polakami i rodziną. Dla mnie wartości rodzinne to chłopak i dziewczyna - mówił podczas przesłuchania Arkadiusz S. Jego wyjaśnienia ze śledztwa cytuje portal Onet.pl.
Małżeństwo zaproponowało dobrowolne poddanie się karze, prokuratura na tę propozycję przystała. Państwo S. spędzą 12 miesięcy w więzieniu, jednak na uprawomocnienie się wyroku zaczekają na wolności. Sąd zgodził się na wypuszczenie ich z aresztu, w którym dotychczas przebywali. Arkadiuszowi i Karolinie S. groziło do ośmiu lat więzienia.
Zatrzymani przed marszem
Do zatrzymania Arkadiusza i Karoliny S. doszło 28 września, tuż przed rozpoczęciem II Marszu Równości w Lublinie. Pochód blokowali przeciwnicy marszu. Policja zatrzymała wtedy 38 kontrmanifestantów. W kolejnych dwóch dniach śledczy z Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe przeprowadzili czynności procesowe z 33 zatrzymanymi.
Dwie osoby, przy których znaleziono materiały wybuchowe, usłyszały zarzuty. - Zarzut dotyczy posiadania przez te osoby, wspólnie i w porozumieniu, przyrządów wybuchowych wytworzonych sposobem domowym, które mogły sprowadzić niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób w sytuacji ich użycia - poinformował wówczas prokurator Bartosz Frąk.
Zatrzymani złożyli wyjaśnienia. Jak twierdzi prokurator, materiały wybuchowe przygotował mąż. Żona niosła je w plecaku.
Źródło: TVN24/ Onet
Źródło zdjęcia głównego: TVN24