Tydzień trwały przygotowania do dnia, który do teraz jest jednym z najważniejszych w historii Kruszynian, maleńkiej wioski zamieszkiwanej przez społeczność tatarską. - Sprawdzano kwestie bezpieczeństwa, tradycyjne dania robiliśmy pod okiem sanepidu - opowiada Bronisław Talkowski, przewodniczący Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej. - Zapowiadano, że to będzie bardzo formalne spotkanie na dystans, ale ostatecznie było inaczej - wspomina Maksymilian Witczak, który gościł w domu syna Elżbiety II, obecnego króla Karola III.
Kruszyniany to niewielka wieś położona kilka kilometrów od granicy z Białorusią. Mieszka tam kilkadziesiąt osób, przede wszystkim członkowie społeczności tatarskiej. W sercu miejscowości znajduje się drewniany meczet. Do niedawna miejscowi chwalili się, że w XVII wieku gościł tu dwukrotnie polski król - Jan III Sobieski. Dwanaście lat temu tropy monarsze w miejscowości zostały rozszerzone o wizytę syna Elżbiety II i od kilku dni nowego króla Wielkiej Brytanii - Karola III. Wtedy na wizytę księcia w przygotowywano się tydzień.
Czytaj też: Karol III przejmuje koronę.
- Przyjechała masa służb. Robili swoje, zajmowali się kwestiami bezpieczeństwa. My też się przygotowywaliśmy, bo obowiązywała pewna etykieta - opowiada przed kamerą TVN24 Bronisław Talkowski, przewodniczący Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej.
W pierwotnej wersji - jak mówił - brytyjski książę miał odwiedzić miejscowość wraz z małżonką, Kamilą Parker Bowles. Dlatego też, jak mówi Bronisław Talkowski, mieszkańcy wioski witający członka brytyjskiej rodziny królewskiej usłyszeli, aby również na uroczystości byli w towarzystwie małżonek.
- Było ustalane, kto i za co odpowiada. Mi przypadł zaszczyt powitania księcia, byłem gospodarzem jego wizyty - dodaje rozmówca TVN24.
Skuszony
Miejscowi przygotowywali dania na przyjazd księcia - między innymi pierekaczewnik, czyli tradycyjną potrawę w formie zapiekanego ciasta z nadzieniem. Pracom przyglądali się inspektorzy sanepidu. Mieszkańcy Kruszynian zostali jednak uprzedzeni, że gość z Wielkiej Brytanii najpewniej nie spróbuje miejscowych rarytasów.
- Zapowiadano, że wizyta będzie typowo oficjalna, że książę nie będzie niczego próbował. Trochę było to dla nas zaskoczeniem, bo z jednej strony mieliśmy gościć księcia, a z drugiej wszystko miało się odbywać na dystans - opowiada Maksymilian Witczak, który gościł w domu syna Elżbiety II.
Rzeczywistość jednak - jak mówi - okazała się dużo bardziej sympatyczna. Książę Karol pojawił się 16 marca 2010 roku i spędził godzinę w domu rozmówcy TVN24.
- Pamiętam, że wynosiłem z kuchni gorącego pierekaczewnika, a w tym czasie teściowa skończyła robić surowego. To było takie szybkie wprowadzenie. Książę spróbował pierekaczewnika i zamienił z nami kilka słów. Potem zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcia - opowiada Maksymilian Witczak. Do teraz nie wie dlaczego nagiął dla nich zasady. Domniemuje, że może księcia skusił świetny zapach potrawy.
"Bez rozwadniania"
Bronisław Talkowski, przewodniczący Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej podkreśla jednak, że - jak zastrzegano wcześniej - goszczący księcia Karola miejscowi nie mogli porozmawiać z następcą tronu swobodnie.
- Podczas przygotowań uprzedzano nas, żeby nie rozwadniać rozmów. Nie poszerzać palety rozmów poza obszar, który będzie dla księcia interesujący. Bardziej byliśmy przygotowani na pytania księcia. A pytał nas bardzo dużo, na temat historii, kultury i religii - wspomina rozmówca TVN24.
Jak to się jednak stało, że nowa głowa brytyjskiej monarchii odwiedziła właśnie tę miejscowość? Zaczęło się od tego, że ówczesne władze województwa promowały Podlasie, pokazując miejscowość zamieszkiwaną przez polskich Tatarów. Przed wizytą księcia gościło tu kilkudziesięciu ambasadorów, w tym przedstawiciele Wielkiej Brytanii, którym spodobało się to miejsce.
- Pamiętam, że moja teściowa potem gościła osoby z brytyjskiej ambasady. Wtedy zapytano ją, jak by się zachowała, gdyby do Kruszynian przyjechał ktoś ważny. Nie mówiono, o kogo chodzi - wspomina Maksymilian Witczak.
W pamięci króla
W 2018 roku doszło do pożaru gospodarstwa agroturystycznego Tatarska Jurta w Kruszynianach. Po dramacie, do właścicieli odezwał się książę Karol.
- Dostaliśmy list, w którym napisał, że szkoda mu tego, co się stało i trzyma za nas kciuki. Potem kontaktowałem się też z osobami, które na co dzień pracują z księciem, a teraz nowym królem. Przekazałem, że jak tylko się odbudujemy, zapraszamy do nas ponownie - kończy Maksymilian Witczak.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24