O akcie oskarżenia, skierowanym do Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie, poinformował w środę rzecznik stołecznej prokuratury okręgowej Piotr Skiba.
Jak podał, żołnierz został oskarżony o to, że 25 marca 2024 r. w okolicy Dubicz Cerkiewnych (Podlaskie) przekroczył swoje uprawnienia określające zasady wykorzystania broni palnej w ograniczonym zakresie, polegającym na jej wykorzystaniu do zaalarmowania lub wezwania pomocy i oddał dwanaście strzałów z broni służbowej wzdłuż drogi granicznej, w kierunku - znajdującej się na tej drodze - grupy osób złożonej z migrantów nielegalnie przekraczających granicę, funkcjonariuszy Straży Granicznej oraz innych żołnierzy Wojska Polskiego.
Naraził innych na niebezpieczeństwo
Prokuratura podkreśla, że nie były to strzały ostrzegawcze, bo sposób w jaki oskarżony je oddał, nie pozwala na taką ocenę tej sytuacji. Zwraca uwagę, że żołnierz oddał je w kierunku - znajdującej się na drodze przy granicy - grupy osób złożonej z nielegalnych migrantów, funkcjonariuszy Straży Granicznej oraz innych żołnierzy, narażając te osoby na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, działając tym samym na szkodę ich interesu prywatnego i interesu publicznego.
"W toku śledztwa ustalono, że w dniu 25 marca 2024 r. około godz. 13:00 w okolicy słupka granicznego nr 322 doszło do nielegalnego przekroczenia granicy przez grupę migrantów liczącą dziesięć osób o nieustalonej tożsamości, którzy za pomocą lewarka samochodowego rozgięli przęsła bariery, a następnie przeszli na stronę polską niosąc drabiny, które miały posłużyć do przebycia kolejnej zapory, tj. zwojów drutu tzw. concentriny. Zostali jednak dostrzeżeni przez znajdujących się w pobliżu funkcjonariuszy Straży Granicznej i żołnierzy, którzy zaczęli biec w tym kierunku oddając jednocześnie strzały alarmowe w powietrze. Na pomoc przybyli również żołnierze z posterunku przy słupku granicznym nr 323. Oddane strzały zostały usłyszane także przez oskarżonego oraz drugiego szeregowego , którzy również zaczęli biec w kierunku miejsca nielegalnego przejścia migrantów. W czasie biegu oskarżony, znajdując się w odległości od ok. 210 m. do ok. 164 m. od ww. miejsca, przyjmując za każdym razem postawę strzelecką, oddał łącznie dwanaście strzałów z broni służbowej wzdłuż drogi granicznej w kierunku znajdującej się na tej drodze grupy osób złożonej z migrantów, funkcjonariuszy Straży Granicznej i żołnierzy. Spośród tych dwunastu strzałów trzy pociski rykoszetowały po uderzeniach w słup betonowy, ziemię i zwoje drutu kolczastego. Pozostałe dziewięć pocisków przeszło obok wymienionej grupy osób. W tym czasie migranci cofali się na białoruską stronę granicy, jednocześnie rzucając konarami i kamieniami w stronę funkcjonariuszy i żołnierzy, na co ci reagowali rozpylaniem gazu łzawiącego. Następnie oskarżony, oddał cztery strzały, jednakże nie sposób stwierdzić, czy wystrzelone pociski zagłębiły się w ziemi, czy też rykoszetowały. Po kilku minutach migranci rozeszli się wzdłuż bariery granicznej. Na tym przedmiotowa interwencja zakończyła się" - opisano w komunikacie prokuratury.
Biegły z zakresu badań broni i balistyki stwierdził, że pociski wystrzelone w czasie dziewięciu strzałów, które nie rykoszetowały, miały energię wystarczającą do spowodowania zranienia lub śmierci człowieka, zależnie od miejsca trafienia, na całym torze lotu.
Nie przyznał się
"Przesłuchany w charakterze podejrzanego szeregowy nie przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu i złożył wyjaśnienia, których ocena doprowadziła do stwierdzenia, że pozostają one w sprzeczności z ustaleniami poczynionymi na podstawie całości materiału dowodowego zgromadzonego w sprawie, w tym ww. opiniami biegłych, a zatem należy je uznać jedynie za przyjętą linię obrony mającą na celu umniejszenie odpowiedzialności karnej" - zaznaczono.
Oskarżony ma 25 lat. Nie był dotychczas karany. Grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności.
W odrębnym postępowaniu prowadzone było śledztwo dotyczące drugiego żołnierza, również podejrzanego o przekroczenie uprawnień.
- Z uwagi na ustalenie w oparciu o specjalistyczne opinie, że znajdował się na linii oddawanych strzałów, co sprawia, że de iure i de facto jest pokrzywdzonym w rozumieniu przepisów procedury karnej, postępowanie przeciwko temu żołnierzowi zostało nieprawomocnie umorzone - poinformował prokurator Skiba.
Zawiadomienie w sprawie tego incydentu na granicy złożył dowódca Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego Podlasie. Czynności procesowe wykonywała Żandarmeria Wojskowa. Przebieg zdarzeń zarejestrował system kamer perymetrycznych. W śledztwie nagrania te zostały poddane oględzinom, a na podstawie tych nagrań wydane zostały opinie biegłych z zakresu rekonstrukcji 3D i badań wizyjnych oraz z zakresu badań broni i balistyki.
Gorąca dyskusja polityczna
Sprawa tego incydentu i zatrzymania wówczas trójki żołnierzy (jednemu ostatecznie nie postawiono zarzutów) w związku z oddaniem strzałów na granicy z Białorusią nagłośniona została w mediach w czerwcu 2024 r. Stała się przedmiotem gorącej dyskusji politycznej dotyczącej tego, czy polscy żołnierze mają prawo użycia broni w ochronie granicy z Białorusią i czy nie będą pociągani do odpowiedzialności.
Chodziło też o sposób zatrzymania żołnierzy przez ŻW. Onet, który pierwszy opisywał okoliczności incydentu na podstawie anonimowych źródeł, podał wtedy, że "trzech chłopaków z kompanii wyprowadzono w kajdankach jak bandytów”.
Wicepremier i szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz napisał wówczas w mediach społecznościowych, że zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest "nie do przyjęcia”. Później informował, że o incydencie został poinformowany przez komendanta ŻW.
Premier Donald Tusk oświadczył wówczas, że postępowanie prokuratury i ŻW wobec żołnierzy "budzi uzasadniony niepokój i gniew ludzi", podkreślał, że oczekuje szybkiego jego wyjaśnienia. Prezydent Andrzej Duda ocenił, że sprawa tego zatrzymania jest "bulwersująca i musi być wyjaśniona”. Wyrażał też zdziwienie, że rząd informuje o sprawie z tak dużym opóźnieniem. Zapowiedział zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
W związku z sytuacją posłowie PiS przeprowadzili wówczas kontrolę poselską w MON i w Ministerstwie Sprawiedliwości. Informowali, że zwrócili się do szefów tych resortów z pytaniem o liczbę postępowań karnych dotyczących zdarzeń związanych z obroną polskiej granicy z Białorusią od lipca 2021 r. Politycy opozycji wzywali też do dymisji nie tylko szefa MON, ale także MS i premiera.
31 sierpnia 2024 r. weszła w życie ustawa o wsparciu działań żołnierzy i funkcjonariuszy broniących granicy. Przepisy te przewidują możliwość użycia wojska do samodzielnych działań – nie tylko do wsparcia służb MSWiA - w czasie pokoju na terytorium kraju; wprowadziły pojęcie operacji wojskowej prowadzonej na terenie kraju w czasie pokoju. Zapewniają również pomoc prawną żołnierzom i funkcjonariuszom służb w razie postępowania związanego z użyciem przez nich broni; regulują także m.in. zasady zatrzymania żołnierzy przez Żandarmerię Wojskową.
Ustawa wprowadziła też do Kodeksu karnego przepis, który wyłącza odpowiedzialność za czyny popełnione w określonych warunkach. Chodzi o użycie przez żołnierza lub funkcjonariusza broniącego granicy broni lub środków przymusu bezpośredniego z naruszeniem zasad, jeżeli zostały one zastosowane m.in. w celu odparcia bezpośredniego zamachu na życie, zdrowie lub wolność tego żołnierza lub innej osoby, a także przeciwdziałania czynnościom zmierzającym do zamachu na życie, zdrowie lub wolność tego żołnierza lub innej osoby. Warunkiem uznania, że takie działanie nie jest przestępstwem, są okoliczności wymagające natychmiastowego działania.
Autorka/Autor: mm/tok
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock