Obrońca złożył do Sądu Najwyższego wniosek o kasację wyroku 10 lat więzienia dla 41-latka z Brańska (województwo podlaskie) za ciężkie pobicie konkubiny i nieudzielenie jej pomocy. Po kilkudziesięciu godzinach próbował to zrobić jego ojciec, gdy kobieta nie dawała już oznak życia. Prawomocny wyrok zapadł pod koniec zeszłego roku.
Sprawa czeka w Sądzie Najwyższym na wyznaczenie terminu jej rozpoznania. Prawomocny wyrok zapadł w listopadzie zeszłego roku. Oskarżony dostał karę 10 lat pozbawienie wolności za śmiertelne pobicie konkubiny i nieudzielenie jej pomocy.
Prokuratura: pobił, używając twardego narzędzia
Jak ustalili śledczy, do zdarzenia doszło 7 marca 2021 roku. Według aktu oskarżenia Prokuratury Rejonowej w Bielsku Podlaskim, 41-latek dotkliwie pobił konkubinę, używając twardego narzędzia, powodując u niej m.in. poważne obrażenia głowy, które dwa dni później doprowadziły do zgonu.
W tym czasie, czyli przez kilkadziesiąt godzin, konkubent nie wezwał do niej pomocy medycznej. Zrobił to dopiero jego ojciec (mieszkali w jednym domu), gdy okazało się, że 41-latka nie daje oznak życia, a jej ciało jest zimne.
Twierdził, że tańcząc stracił równowagę i uderzyła głową o podłogę
Oskarżony nie przyznał się do winy. W śledztwie i przed sądem okręgowym mówił, że kobieta wyszła z domu na godzinę, wróciła nietrzeźwa i doszło do sprzeczki, potem do szarpaniny. Wtedy miał ją raz lub dwa uderzyć w twarz otwartą ręką. Potem jednak - jak wyjaśniał - konkubinę przeprosił, doszło między nimi do zgody, wspólnie pili piwo, a nawet tańczyli. W tańcu - jak twierdził - konkubina miała stracić równowagę i uderzyć głową o podłogę z drewnianych paneli.
Czytaj też: Zabił własną babcię siekierą, ta miała go nazywać "ruskim bękartem". Zapadł wyrok w sprawie 21-latka
Według jego wyjaśnień, po upadku kobieta nie straciła przytomności, krwawiła z ust i nosa, a on pomógł jej się podnieść. Ostatecznie zaniósł ją do łóżka i tam zostawił. Twierdził, że następnego dnia próbował ją budzić, ale bezskutecznie, choć był pewien, że żyła. Wieczorem poszedł spać. 9 marca znowu miał ją budzić, ale gdy dotknął jej pleców, okazało się, że ciało jest zimne.
Sąd Okręgowy w Białymstoku skazał go na 10 lat więzienia. Odrzucił wersję o nieszczęśliwym wypadku. Ocenił, że gdyby pomoc była udzielona niezwłocznie, być może udałoby się kobiecie uratować życie.
Biegli: obrażenia powstały na skutek uderzeń pięścią i kopnięć
Taki wyrok pierwszej instancji zaskarżył obrońca. Chciał uniewinnienia, ewentualnie uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania w pierwszej instancji.
W listopadzie zeszłego roku zapadł prawomocny wyrok. Wymiar kary został utrzymany. Sąd odwołał się przede wszystkim do opinii lekarskiej, z której wynikało, że obrażenia powstały wskutek uderzeń (m.in. w głowę) zadanych np. pięścią, a także kopniaków.
Czytaj też: 86-latka miała odleżyny i otwarte rany. Zmarła w szpitalu. Jej 64-letnia córka usłyszała wyrok
Sąd podkreślał, że nie były to urazy przypadkowe i powstały wskutek ciosów zadanych przez inną osobę. Wersję o upadku w tańcu uznał za niewiarygodną, niespójną i nie do przyjęcia. Do dowodów zaliczono nagrania z telefonu komórkowego 41-latka. Nagrywał on bowiem filmiki dokumentujące stan kobiety. Tłumaczył w śledztwie, że chciał jej później pokazać, w jakim stanie upojenia alkoholowego była, i ją zawstydzić.
Sąd: to nie była pomoc, ale próba zacierania śladów
Sąd orzekł ponadto, że mężczyzna nie udzielił konkubinie pomocy i za to przestępstwo również go skazał.
W trakcie procesu mężczyzna tłumaczył, że obrażenia konkubiny, by jej ulżyć, okładał lodem i smarował maścią. Sąd uznał jednak, że trudno to uznać za udzielenie pomocy, a raczej za próbę usunięcia lub zmniejszenia śladów uderzeń i bardziej mieściłoby się to w kategorii zacierania śladów, a nie pomocy
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24