Mieszkanka Bobrownik pod Dęblinem (woj. lubelskie) mogła zginąć we własnym domu po tym, jak jej okno przestrzelił pocisk. Prokuratura ustaliła, że pocisk pochodzi z pobliskiej strzelnicy wojskowej i został wystrzelony podczas ćwiczeń. Służby otrzymały jeszcze trzy tego typu zgłoszenia. Mieszkańcy mówią o przestrzelonych dachach domów i szybach samochodów.
- Całe szczęście, że teściowa była akurat w innym pomieszczeniu, więc nic jej się nie stało. Ale pół godziny wcześniej żona poprawiała w oknie firanki. Gdyby zrobiła to trochę później mogła zginąć – mówi Wojciech Filipek, emerytowany dyrektor Zespołu Placówek Oświatowych w Bobrownikach pod Dęblinem.
W sobotę, 4 lutego, do domu jego teściowej wpadł przez okno pocisk.
Strzelnica oddalona od domu jedynie o ponad 1500 metrów
- Pocisk zniszczył szybę. Teściowa znalazła go na podłodze. Byłem swego czasu zawodowym żołnierzem, więc wiem, że to typowy pocisk NATO-wski. Wszystko więc wskazuje na to, że strzał padł ze strzelnicy wojskowej, która zlokalizowana jest blisko domu mojej teściowej – jakieś 1500 metrów. A karabin, z którego padł strzał, ma nośność około 3000 metrów – mówi nasz rozmówca.
Jego teściowa 7 lutego powiadomiła o sprawie policję, co potwierdza aspirant sztabowy Agnieszka Marchlak z Komendy Powiatowej Policji w Rykach.
- 79-letnia kobieta poinformowała o uszkodzonej szybie okna jej domu i znalezionym pocisku. Pocisk został przez nas zabezpieczony. Przekazaliśmy sprawę żandarmerii wojskowej. Ponad 1500 metrów od domu zlokalizowana jest bowiem strzelnica wojskowa – mówi.
Były też inne tego typu przypadki
Natomiast Wojciech Filipek komentuje, że nie jest to pierwszy tego typu przypadek.
- Sąsiadka mojej teściowej zauważyła latem przestrzelony dach swojego domu. Po tym, jak myśmy to zrobili, ona też zgłosiła sprawę policji. Ostatnio były kolejne przypadki zniszczenia dachów, a wcześniej wybite zostały szyby w dwóch samochodach. Jeden był zaparkowany, a drugi w ruchu. Obawiam się, że któregoś dnia ktoś zginie – zaznacza Filipek.
Aspirant sztabowy Agnieszka Marchlak informuje, że oprócz tego z 7 lutego, przyjęto jeszcze trzy zgłoszenia.
- Pierwsze wpłynęło w niedzielę, 12 marca. 69-latek poinformował o uszkodzonym dachu stodoły. Podejrzewa, że dziura w dachu to przestrzelina. Pocisku nie znaleziono. Mężczyzna stwierdził, że do uszkodzenia mogło dojść w okresie od 12 lutego do 10 marca, bo przed 12 lutym dach był cały, a zgłaszający zauważył, co się stało właśnie 10 marca – tłumaczy.
Kolejne dwa zgłoszenia wpłynęły w poniedziałek i we wtorek.
- 13-marca 65-letnia mieszkanka Bobrownik zgłosiła, że już w sierpniu zauważyła uszkodzenie w dachu domu. Również przypuszcza, że to przestrzelina. Natomiast we wtorek zgłosił się 35-latek, który stwierdził, że zauważył – jak sądzi - przestrzelinę w dachu budynku gospodarczego. Poprosiliśmy, aby zgłosił tę sprawę bezpośrednio do żandarmerii. W obu tych przypadkach nie znaleziono pocisków – opowiada policjantka.
Wojciech Filipek: albo coś jest nie tak ze strzelnicą, albo winni są użytkownicy
Natomiast Wojciech Filipek podkreśla, że problem dotyczy mieszkańców około dziesięciu domów zlokalizowanych przy jednej ulicy na obrzeżach Bobrownik.
- Mieszkańcy określają strzelnicę mianem "nowej". Została zbudowana kilka lat temu i ukierunkowana - z nieznanych mi powodów - na Bobrowniki. Czyli użytkownicy strzelają w stronę domów. W tych okolicach funkcjonowała też "stara" strzelnica, z której korzystano w czasach PRL i na początku lat 90. Była ona jednak ukierunkowana na rzekę Wieprz i – zlokalizowaną już za rzeką - miejscowość Nieciecz – mówi.
Uważa, że albo coś jest nie tak ze strzelnicą i kulochwyt nie wyłapuje pocisków, bo być może umieszczony jest za nisko, albo winny jest tzw. czynnik ludzki. Czyli użytkownicy nie przestrzegają procedur.
- Może ktoś na przykład zapomni przełączyć karabin z ognia ciągłego na ogień pojedynczy i strzeli serią pocisków. Odrzut poderwie mu wtedy broń do góry, a pociski przelecą nad kulochwytem – tłumaczy.
Bobrowniki. Z mieszkańcami w sprawie strzelnicy rozmawiała żandarmeria
Zaznacza, że w środę (15 marca) we wsi pojawili się przedstawiciele żandarmerii wojskowej i rozmawiali z mieszkańcami.
– Teściowa dostała zaś z żandarmerii pismo, że prowadzone jest postępowanie w sprawie nieumyślnego narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – mówi Filipek.
Prokuratura: pocisk opuścił teren strzelnicy i wybił szybę
Tę informację potwierdza prokurator Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, zaznaczając że jest to czyn z artykułu 160 paragraf 1 i 3 kodeksu karnego (sprawcy nieumyślnego narażenia na niebezpieczeństwo grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku – przyp. red.).
"W toku postępowania ustalono, że podczas ćwiczeń na wojskowej strzelnicy w Dęblinie-Bobrownikach jeden pocisk opuścił teren strzelnicy i wybił szybę pobliskiego domu. Na skutek powyższego nikt nie odniósł obrażeń. Podczas postępowania ustalone zostaną wszelkie okoliczności zdarzenia. Aktualnie prowadzone są czynności dowodowe, w szczególności przesłuchiwani są świadkowie" – napisała nam prokurator.
Biegły sprawdzi, dlaczego kule wypadają poza kulochwyt
Natomiast, jak informuje kapitan Iwo Sawa, rzecznik Oddziału Żandarmerii Wojskowej w Lublinie, wszystkie zgłoszenia, które wpłynęły od mieszkańców zostały włączone do jednego postępowania.
- Zostanie powołany biegły, który ustali m.in. dlaczego kule wypadają poza kulochwyt oraz dlaczego strzelnica została skierowana w stronę domów w Bobrownikach i czy jest to zgodne z obowiązującymi przepisami. Badamy też, czy użytkownicy strzelnicy nie naruszyli zasad bezpieczeństwa. Wszystko to jest przedmiotem postępowania. Ze względu na jego dobro na razie nie informujemy o wstępnych ustaleniach – mówi.
Informuje nas też, że strzelnica została otwarta w kwietniu 2014 roku.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wojciech Filipek