- Nie wypowiadałem się jeszcze w tej sprawie publicznie, bo brak mi słów. Nie rozumiem jak prokurator mógł nie dostrzec tu przestępstwa. Zabytki są dobrem nieodnawialnym. Budowa ich "makiet" nie ma nic wspólnego z ochroną zabytków - powiedział tvn24.pl społecznik Maciej Rowiński-Jabłokow, założyciel profilu facebookowego Ręce Precz od Dojlid.
W październiku pisaliśmy, że prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie rozebrania przez władze miasta dwóch drewnianych domów z końca XIX wieku o adresach Suchowolca 25 i 25a.
Domy wchodziły w skład założenia pałacowo-fabrycznego
Budynki należały do kompleksu Pałacu Hasbacha w Dojlidach, w którym mieści się obecnie m.in. siedziba wojewódzkiego konserwatora zabytków (konserwatorem jest Adam Musiuk, który przed tym jak nim został, był zastępcą prezydenta Białegostoku).
Pałac został wzniesiony w latach 80. XIX wieku przez Ewalda Hasbacha, który zbudował nieopodal tkalnię sukna będącą zaczątkiem dużej fabryki włókienniczej, rozbudowywanej później przez jego syna. W skład założenia pałacowo-fabrycznego Hasbachów wchodziło również osiem XIX-wiecznych domów robotniczych, które przetrwały do naszych czasów i - jako obiekty wpisane do rejestru zabytków - są własnością miasta.
Jeden z nich został wyremontowany, obecnie znajdują się w nim pracownie artystyczne. Miasto miało także odnowić dwa kolejne budynki.
Miał być remont, doszło do wyburzeń
Inwestycja prowadzona była jako - jak wynika z tablicy informacyjnej - "przebudowa i remont dwóch budynków wielorodzinnych i zagospodarowanie terenu". Na początku października społecznicy poinformowali o ich "wyburzeniu". Na zamieszczonych w mediach społecznościowych zdjęciach i nagraniach widać rozebrane już budynki, a na kolejnych - uprzątnięty teren, na którym znajdowały się zabytki.
24 października Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe informowała, że - na podstawie materiałów prasowych - wszczęła w tej sprawie śledztwo. Jak przekazał w komunikacie szef tej prokuratury Marek Winnicki, śledztwo prowadzone jest "w związku z uzasadnionym podejrzeniem popełnienia przestępstwa" z art. 108 ust. 1 z ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, który dotyczy niszczenia lub uszkodzenia zabytku. Za co grozi do ośmiu lat więzienia.
Rzeczniczka prezydenta o grzybach, owadach i szkodnikach
Rzeczniczka prezydenta Białegostoku Urszula Boublej, odpowiadając na pytania mediów w tej sprawie, informowała, że w trakcie prac okazało się, iż "praktycznie wszystkie elementy drewniane są uszkodzone przez czynniki biologiczne" - czyli przez grzyby, owady, szkodniki.
Budynki mają być odbudowane z wykorzystaniem tych elementów, które się do tego nadają.
- Dotyczyło to między innymi podwalin, ścian konstrukcyjnych, elementów więźby dachowej, więc tak naprawdę ten stan drewnianych elementów wymusił konieczność ich demontażu - mówiła Radiu Białystok.
Prokuratura: nie było znamion przestępstwa
W swoim postępowaniu prokuratura zwróciła się do właściwych urzędów o przekazanie niezbędnych informacji i dokumentów, zlecono też policji przeprowadzenie czynności, by dokładnie ustalić okoliczności zdarzenia i osoby odpowiedzialne za rozbiórkę budynków.
Jak poinformował w piątek (12 grudnia) w komunikacie szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe Marek Winnicki, śledztwo zostało umorzone, a podstawą takiej decyzji była ocena, że w postępowaniu władz miasta nie dopatrzono się znamion przestępstwa.
W trakcie śledztwa ustalono, że już 10 lat wcześniej magistrat zaczął zbierać dokumenty do podjęcia decyzji o przebudowie budynków, a stosowną decyzję wydano we wrześniu 2017 roku.
W 2019 roku rozpoczęto roboty, które jednak - ze względu na zły stan techniczny budynków - wstrzymano. Obiekty były opuszczone. W 2020 roku wykonane zostały specjalistyczne ekspertyzy, które wskazały na - jak podała prokuratura - niedostateczny stan techniczny, szkodliwe dla zdrowia warunki wewnątrz, a przez to konieczność rozbiórki porażonych i uszkodzonych części konstrukcji.
Rozebrali do fundamentów
Ocena ich przydatności miała nastąpić podczas prac rozbiórkowych. Podczas rozbiórki okazało się, że elementy są w bardzo złym stanie technicznym. Budynki rozebrano do fundamentów.
"Prace przy fundamentach trwają, założeniem jest odtworzenie zdemontowanych części drewnianych również z drewna, wykorzystanie oryginalnych cegieł" - podała prokuratura.
Według jej ustaleń, roboty wykonywane są z zachowaniem niezbędnych formalności, w oparciu o zezwolenie i decyzję, o ekspertyzy i projekt oraz o zastany stan budynków.
"Zamiarem ani skutkiem robót jest nie zniszczenie czy uszkodzenie zabytków, a odbudowanie ich z zachowaniem możliwych do wykorzystania elementów" - poinformowała prokuratura.
Dlatego uznała, że działania związane z rozbiórką nie miały znamion przestępstwa i na tej podstawie śledztwo umorzyła.
Społecznik: nie to jest sednem sprawy
- Sednem tej sprawy nie jest to, że władze miasta rozebrały budynki, które były w złym stanie, ale to że doprowadziły te budynki do złego stanu. Jeśli prokuratura nie badała tego wątku, skonsultuję się z ze specjalistą od prawa karnego i będę wnioskował o jego zbadanie - skomentował w rozmowie z tvn24.pl Rowiński-Jabłokow.
Już w październiku wyjaśniał nam, że fakt, że w domach pojawił się grzyb był efektem tego, że przeciekały dachy, a okna zostały zabite płytami.
- Rozbiórki są pokłosiem wcześniejszych zaniedbań. Smutne, że wcześniej nie zareagował wojewódzki konserwator zabytków, który widzi te budynki z okna pałacu, w którym ma siedzibę - stwierdził w październiku.
W październiku kontrolę u miejskiego konserwatora zabytków zapowiedział podlaski konserwator zabytków, a wyjaśnień w sprawie rozebranych domów domagało się od miasta Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Autorka/Autor: tm/ tam
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Ręce Precz od Dojlid