Wiceszef MON o decyzji Cenckiewicza: prywatna wendeta

FPF
Tomczyk: Cenckiewicz prowadzi swoją prywatną wndettę
Źródło: TVN24
- Za każdym razem, kiedy ktoś, kto za to bezpieczeństwo odpowiada, czyli albo rząd, albo prezydent, robi coś takiego, to nie tylko jest to faul, ale jest to działanie na szkodę państwa - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 wiceminister obrony Cezary Tomczyk, komentując przywrócenie do obiegu raportu Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich. Jego zdaniem szef BBN Sławomir Cenckiewicz, przywracając raport, prowadzi obecnie swoją prywatną wendetę.

Wiceminister obrony Cezary Tomczyk był pytany w niedzielnych "Faktach po Faktach" w TVN24 o przywrócony do obiegu przez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego Raport Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej.

Tomczyk: działalność BBN to sabotowanie państwa

W ocenie wiceministra szef BBN Sławomir Cenckiewicz prowadzi swoją "prywatną wendetę". - Tylko jest pewien problem. On stoi na czele Biura Bezpieczeństwa Narodowego i świadczy o głowie państwa i przede wszystkim o naszym państwie - podkreślił. - I ja mam takie wrażenie, że to nie jest Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, tylko Biuro Błazeństwa Narodowego - dodał.

Zaznaczył też, że instytucje zajmujące się sprawami bezpieczeństwa "są widziane przez wszystkich, zarówno naszych sojuszników, jak i wrogów".

- Za każdym razem, kiedy ktoś, kto za to bezpieczeństwo odpowiada, czyli albo rząd, albo prezydent, robi coś takiego, to nie tylko jest to faul, ale jest to działanie na szkodę państwa - ocenił.

W ocenie wiceministra cała sprawa związana z komisją do spraw badania rosyjskich wpływów od początku była "obliczona na kłamstwo i uderzenie w Donalda Tuska". - Ale Donald Tusk wygrał wybory i jest dzisiaj prezesem Rady Ministrów, a tego typu działalność BBN-u jest po prostu sabotowaniem własnego państwa - powiedział.

Polskie myśliwce dla Ukrainy? Tomczyk: sprawa wydaje się oczywista

Był również pytany o kwestię ewentualnego przekazania Ukrainie polskich samolotów MiG-29. W odpowiedzi wyjaśnił, że mowa tu o kilku samolotach - od 6 do 8 maszyn. Mówił też, że samoloty te wychodzą z użycia w polskim wojsku z końcem grudnia i zgodnie z prawem nie mogą być używane.

- Mogą albo trafić do muzeum, albo mogą być sprzedane na złom, albo mogą trafić na Ukrainę i pomóc zabijać naszych wrogów - wyliczał Tomczyk. - Moim zdaniem wydaje się, że sprawa jest dość oczywista, co się powinno z nimi stać. Tym bardziej, że rozmawiamy z Ukrainą też na temat transferu technologii - dodał. Wcześniej w niedzielę, szef resortu obrony Władysław Kosiniak-Kamysz wyraził zainteresowanie dopięcia sprawy przekazania myśliwców, w zamian za skorzystanie z doświadczeń ukraińskiej armii w zakresie dronów i systemów antydronowych.

Tomczyka dopytywano też o posiedzenie Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego Rady Ministrów, podczas którego zastępca szefa BBN, generał Mirosław Bryś, skrytykował perspektywę przekazania polskich myśliwców. Zarzucił on resortowi obrony między innymi niewystarczające informowanie prezydenta o szczegółach operacji.

- My w ogóle nie musimy w tej sprawie informować prezydenta, dlatego że prezydent zgodnie z polskim prawem nie ma żadnej roli w sprawie donacji dla Ukrainy - odparł Tomczyk. - A jeśli mówimy o sprawach sprzętu, który wychodzi w ogóle ze służby wojskowej, to nawet nie ma co sobie zawracać głowy.

Zaznaczył, że informowanie prezydenta leży w kwestii pokazywania przez rząd określonego standardu, który chcą podtrzymywać. - Ja uważam, i tak właśnie jest, że prezydent powinien być informowany o wszystkim, co się dzieje w Polsce - skwitował.

OGLĄDAJ: TVN24 HD
pc

TVN24 HD
NA ŻYWO

pc
Ten i inne materiały obejrzysz w subskrypcji
Czytaj także: