- Wyrok jest nadzwyczaj surowy. Już na sali rozpraw mówiłem, że osadzenie mojego klienta w zakładzie karnym nie nauczy go miłości czy szacunku do zwierząt – mówi adwokat Marek Jaroszewicz.
Jest obrońcą 35-latka oskarżonego o to, że w listopadzie zeszłego roku wyrzucił z ósmego piętra psa. Mężczyzna w postępowaniu przygotowawczym nie przyznał się do popełnienia przestępstwa. Zrobił to dopiero przed sądem. Choć początkowo nie chciał składać wyjaśnień, to stwierdził, że był podenerwowany swoją sytuacją w pracy. I irytowało go zachowanie małego pieska, który wskoczył na stół.
"Mówiłem mu, żeby zszedł z blatu"
- Byłem zły na siebie, a nie na psa. Mówiłem mu, żeby zszedł z blatu, a on nie chciał posłuchać – mówił.
Wyjaśnił, że pies był mieszańcem i został wzięty z ogłoszenia, bo chciała tego 4-letnia córka konkubiny.
Przed zamknięciem przewodu sądowego przesłuchanych zostało kilku świadków. W tym mężczyzna, który 20 listopada nad ranem zgłosił policji, że na jednym z białostockich osiedli, w rejonie bloku, leży martwy pies. Usłyszał w nocy szczekanie psa, które nagle ucichło. A później odgłos gwałtownie zamykanego okna lub drzwi balkonowych i uderzenie jakiegoś przedmiotu o ziemię.
Mężczyzna nie był do tej pory karany
Kryminalni jeszcze tego samego dnia ustalili, że właścicielką czworonoga jest 22-letnia kobieta.
- Oświadczyła, że do tragicznego zdarzenia przyczynił się jej partner. Tłumaczyła, że konkubent przygotowywał dzień wcześniej kolację, kiedy pies nagle wskoczył na stół kuchenny - opowiadała w listopadzie w rozmowie z tvn24.pl sierżant sztabowy Izabela Kłosowska z Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.
W mowie końcowej obrońca oskarżonego mecenas Marek Jaroszewicz mówił jednak o okolicznościach łagodzących. Zapewniał, że 35-latek opiekował się tym psem wcześniej, m.in. zapewniał mu opiekę weterynaryjną i nie ma skłonności do znęcania się nad zwierzętami. Podkreślał, że chodzi o osobę dotąd niekaraną.
Ma również zapłacić 10 tysięcy złotych
Mecenas Marek Jaroszewicz wnioskował o karę więzienia w zawieszeniu, połączoną z zakazem posiadania psów. Sąd nie przychylił się jednak do tego wniosku i wydał wyrok półtora roku pozbawiania wolności. 35-latek dostał też 15-letni zakaz posiadania wszelkich zwierząt. Ma również zapłacić 10 tys. zł na rzecz białostockiego schroniska dla zwierząt.
OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W TVN24 GO >>>
Jednocześnie sąd uchylił tymczasowy areszt i do czasu aż wyrok stanie się prawomocny, mężczyzna będzie przebywał na wolności. – Zamierzamy złożyć apelację – zapowiada adwokat.
Autorka/Autor: tm/ec
Źródło: PAP/tvn24.pl