Uczestnicy II Marszu Równości przeszli głównymi ulicami Białegostoku. Wydarzenie zabezpieczało wielu policjantów. W mieście zorganizowano też kontrmanifestacje.
Marsz rozpoczął się na Rynku Kościuszki, uczestnicy przeszli między innymi aleją Piłsudskiego i ulicą Lipową, po czym wrócili na rynek.
Jak zapowiedzieli organizatorzy ze stowarzyszenia Tęczowy Białystok, tegoroczna edycja Marszu Równości miała akcentować, obok ochrony przed dyskryminacją i przemocą osób LGBT+, m.in. prawa uchodźców czy walkę ze zmianami klimatycznymi.
"Bycie gej jest ok"
Uczestnicy marszu mieli ze sobą tęczowe akcenty, jak flagi czy parasole. "Bycie gej jest ok", "Każdy inny, wszyscy równi", "Człowiek człowiekowi człowiekiem", "Czy to absurdalne, że chcemy żyć normalnie?", "Mamy prawo być sobą", "Granice człowieczeństwa" - to niektóre z haseł na transparentach. Marsz zabezpieczała policja.
Zebrali się też kontrmanifestanci
Przed katedrą, zebrali się też uczestnicy kontrmanifestacji.
- Gdy Marsz Równości wyruszył, ta grupa została w okolicach Rynku Kościuszki. To najprawdopodobniej środowiska narodowościowe. Trudno stwierdzić jako to konkretnie grupa, natomiast ci ludzie z pewnością są w kontrze do II Marszu Równości. Ich hasła pokazują, że zdecydowanie nie wspierają społeczności LGBT - mówiła na antenie TVN24 nasza reporterka Marta Abramczyk-Dzikiewicz.
Uczestniczka: chcemy pokazać solidarność
Jedna z uczestniczek marszu, z którą rozmawiała, powiedziała, że czuje się bezpiecznie, a atmosfera jest bardzo dobra. - Przyjechaliśmy tu z Warszawy. Jesteśmy sojusznikami i sojuszniczkami. Chcemy pokazać solidarność - stwierdziła.
Na marszu było też widać chociażby grupę dyplomatów z różnych krajów, m.in. ze Szwecji, Australii, Królestwa Niderlandów i Belgii. Szli oni pod hasłem "Diplomats for equality".
-Uważamy, że wolność należy się po prostu każdemu człowiekowi – mówiła Matylda Andała z Ambasady Królestwa Niderlandów. Dodała, że starają się być na każdym Marszu Równości w Polsce i go wspierać.
Oprócz Marszu Równości, w sobotę w Białymstoku zgłoszono dziewięć zgromadzeń. Kilka kontrmanifestacji zapowiedziały środowiska narodowe.
Władze Białegostoku, w związku z tak dużą liczbą zgromadzeń tego dnia w mieście, powołały sztab kryzysowy, który monitował sytuację. Na jego czele stanął zastępca prezydenta Białegostoku Przemysław Tuchliński.
Dwie grupy oddzielał kordon policji
W trakcie przemarszu, który zajął około półtorej godziny, nie zanotowano poważniejszych incydentów. Policja zabezpieczała nie tylko czoło i tył grupy, ale również boki marszu i mijane boczne ulice czy podwórka.
Około godziny 15 uczestnicy marszu wrócili w miejsce, z którego wyszli. Kordon policji oddzielał ich od kontrmanifestantów, którzy stali po drugiej strony rynku (w okolicach pomnika Józefa Piłsudskiego) z dużym banerem "Rodzina = chłopak + dziewczyna".
- Policjanci próbują odgrodzić te dwie strony, żeby nie dotarły do siebie i nie doszło do żadnego starcia, zapewne pamiętając obrazki sprzed dwóch lat, kiedy w Białymstoku organizowany był pierwszy Marsz Równości. Na razie, na szczęście, nie widzieliśmy aby miały tu miejsce jakieś niebezpieczne sytuacje – mówiła nasza reporterka.
Bartosz Bielenia: każda obecność się liczy, jest ważna i potrzebna
Na marsz przyjechał też, pochodzący z Białegostoku, aktor Bartosz Bielenia. - Po tym, co działo się tu dwa lata temu, pomyślałem że każda obecność się liczy, jest ważna i potrzebna. Myślę, że dla mniej najważniejsza jest miłość. Nieważne kogo do kogo i w jakiej postaci – mówił przed kamerą TVN24.
Formalnie rozwiązując Marsz Równości, jego organizatorzy apelowali, by uczestnicy rozchodzili się grupami, w kierunku przeciwnym do grupy przeciwników na drugiej części Rynku Kościuszki.
W marszu wzięło udział około dwóch tysięcy osób
- Nie spodziewałam się, że będzie tak super. Z roku na rok powinno być coraz lepiej. Była super energia, przyjechali ludzie, muzyka była świetna. Ja nie mam nic do zarzucenia – mówiła po zakończeniu marszu jedna z jego organizatorek Katarzyna Rosińska. Pytana, jak ocenia działania służb, powiedziała, że "jako poprawne".
Policja szacuje, że w marszu wzięło udział około dwóch tysięcy osób. - Natomiast w zgromadzeniu w okolicy pomnika Józefa Piłsudskiego około stu osób - informuje podinspektor Tomasz Krupa, rzecznik podlaskiej policji.
Zastępca prezydenta: było bezpiecznie i obyło się bez większych incydentów
Służbom miejskim i policji dziękuje zastępca prezydenta Białegostoku Przemysław Tuchliński.
- Najważniejsze, że dziś każdy, w spokoju mógł skorzystać, z konstytucyjnego prawa do swobodnego wyrażania swoich poglądów. Było bezpiecznie i obyło się bez większych incydentów - podkreśla.
Na jutro planowany jest Białostocki Marsz dla Życia i Rodziny pod hasłem "Tato – bądź, prowadź, chroń". Ma wyruszyć o godz. 13.30 sprzed białostockiej archikatedry. Organizatorami wydarzenia są środowiska katolickie.
Podczas pierwszego marszu doszło do starć i interwencji policji
Pierwszy Marsz Równości przeszedł ulicami Białegostoku 20 lipca 2019 roku. Był szeroko komentowany w całej Polsce. Towarzyszyło mu kilka kontrmanifestacji, doszło do starć i interwencji policji. W stronę uczestników rzucano petardami, jajkami czy butelkami. Wykrzykiwano też obraźliwe słowa.
Funkcjonariusze ustalili ponad 140 osób, które w trakcie marszu popełniły różne przestępstwa i wykroczenia. Kilka spraw zakończyło się aktami oskarżenia i prawomocnymi wyrokami. Zapadł m.in. wyrok roku i dwóch miesięcy bezwzględnego więzienia dla 25-latka za chuligański atak na nastolatka, który przyszedł na marsz. Cztery inne osoby skazane zostały na więzienie w zawieszeniu za atak na czterech młodych ludzi, były też podobne kary za czynną napaść na policjantów.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24