Dziś nastąpiły zapowiadane od lipca przez premiera Donalda Tuska zmiany personalne, które mają doprowadzić do odpolitycznienia resortu zdrowia. Z dotychczasowych wiceministrów na stanowisku podsekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowia została tylko Katarzyna Kacperczyk. Odwołani natomiast zostali urzędnicy nominowani z ramienia koalicjantów: Urszula Demkow (Polska 2050), Marek Kos (Polskie Stronnictwo Ludowe) i Wojciech Konieczny (Lewica). Wcześniej, pod koniec sierpnia ze stanowiskiem wiceministra pożegnał się Jerzy Szafranowicz, powołany przez poprzednią minister zdrowia Izabelę Leszczynę.
Nowymi wiceministrami zostali Katarzyna Kęcka, z wykształcenia pielęgniarka, dyrektor Szpitalnego Centrum Medycznego w Goleniowie oraz Tomasz Maciejewski, ginekolog położnik, dyrektor Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Jak te roszady kadrowe odbierają medycy?
"Czasu w ochronie zdrowia brakuje"
- Stanowczo za dużo zainteresowania poświęca się personaliom osób, które mają zaangażować się w budowanie systemu ochrony zdrowia, a za mało proponowanej przez te osoby i całe ministerstwo strategii zmian. Konieczność wdrażania się nowych osób w prace resortu wymaga czasu, a tego czasu w ochronie zdrowia brakuje. Powołanie apolitycznych ekspertów to krok w dobrą stronę, powstaje jednak pytanie, czy pozwoli to na realne odpolitycznienie decyzji dotyczących naszego sektora i jak będzie układać się współpraca resortu z klasą polityczną - komentuje dla tvn24.pl Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Środowisko lekarzy cieszy się jednak z faktu, że będzie reprezentowane we władzach resortu przez dr. n. med. Tomasza Maciejewskiego, dyrektora Instytutu Matki i Dziecka. Jak podkreśla Łukasz Jankowski, to uznany ekspert w położnictwie i perinatologii, który dotychczas aktywnie współpracował z samorządem i Siecią Lekarzy Innowatorów Naczelnej Izby Lekarskiej.
- Jednocześnie oczekujemy, że nowi wiceministrowie aktywnie zaangażują się w realne działania na rzecz poprawy dostępu do opieki, rewitalizacji systemu ochrony zdrowia oraz wsparcia kadr medycznych. Jako samorząd lekarski deklarujemy chęć konstruktywnej współpracy. Trzeba teraz przełożyć słowa na konkretne działania - wskazuje prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Wiceministrów może być za mało?
Jeszcze ostrożniej do zmian w resorcie zdrowia podchodzi Sebastian Goncerz, prezes Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Jak ocenia w rozmowie z nami, zmniejszenie liczebności kierownictwa może być niekorzystne.
- Niepokoi mnie liczba tych osób. Rozumiem, jaki był cel - odpolitycznić, zmniejszyć. Ale brakuje tam wskazania tego, kto by się zajmował polityką lekową czy zdrowiem psychicznym. Tu mam obawę. Oczywiście są to osoby, które działały w systemie, więc doświadczenie w tym obszarze mają. W mojej ocenie jest ich tylko mało i pojawia się pytanie, jak ten podział obowiązków będzie zrobiony. Opieka zdrowotna to ogromny obszar, wymagający kompetencji, których jedna osoba nigdy nie będzie miała. Czas pokaże, jak to wszystko wyjdzie, ale na plus przemawia na pewno to, że wszyscy wiceministrowie są zaznajomieni z organizacją systemu ochrony zdrowia - mówi Goncerz.
"Ma doskonale zdiagnozowane problemy środowiska"
Entuzjazmu w związku z nominacją na stanowisko wiceministra zdrowia Katarzyny Kęckiej, z wykształcenia pielęgniarki, nie kryje Mariola Łodzińska, prezes Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych.
- Z panią wiceminister miałam się okazję spotkać i podyskutować na temat przyszłości kadr, nie tylko pielęgniarskich, ale miksowania kompetencji. Takie mamy czasy i tego nie unikniemy. Pani Katarzyna Kęcka, oprócz tego, że jest pielęgniarką z wykształcenia, jest też kadrą zarządzającą. Ma doskonale zdiagnozowane problemy środowiska zawodowego pielęgniarek i położnych, podobnie zresztą jak minister Jolanta Sobierańska-Grenda. Myślę, że to dobra decyzja kadrowa - ocenia Mariola Łodzińska.
- Rozmawiałyśmy na temat tego, że mamy niewykorzystane kadry, że problemem jest nieefektywność. Ministerstwo Zdrowia co rok płaci 10 milionów złotych na specjalizacje, dzięki czemu mamy całą rzeszę doskonałych specjalistek, których kompetencje nie są przez system wykorzystywane - dodaje prezes NIPiP.
"Jeśli ktoś zna rynek i przepisy, to ma potężną bazę"
Choć w kierownictwie resortu nie będzie farmaceuty, to samorząd aptekarski ocenia pozytywnie kierunek odpolityczniania resortu zdrowia.
- Najważniejsze będzie dla nas to, kto się będzie zajmował polityką lekową. To są gigantyczne wyzwania, nie tylko jeśli chodzi o zaopatrzenie w leki, ale całą politykę finansową wokół tego. Mamy nadzieję, że będzie to osoba, z którą będzie nam się dobrze pracowało, zwłaszcza w obliczu tych wszystkich wyzwań, które są - zarówno w skali mikro, jak i makro - mówi prezes Naczelnej Izby Aptekarskiej Marek Tomków.
Przewodniczący samorządu zawodowego farmaceutów odbył niedawno spotkanie z minister Jolantą Sobierańską-Grendą. Jak mówi, już w pierwszej chwili rozmowy szefowa resortu zdrowia daje bardzo wyraźnie znać, że zna się na tym, czym ma zarządzać.
- Nie jest na tym rynku od wczoraj i doskonale zna przepisy. Ma swój pomysł na reformę systemu. Jest to osoba, która zajmuje się czysto merytorycznie tym, co w tej chwili jest w Ministerstwie Zdrowia. Mam nadzieję, że to początek bardzo dobrej współpracy, dlatego że jeśli ktoś ten rynek zna i zna przepisy, to ma potężną bazę do tego, by ten rynek zmieniać - ocenia Tomków.
Autorka/Autor: Piotr Wójcik
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Ministerstwo Zdrowia