Agnieszka Przybylska-Basiak przez osiem lat bezskutecznie starała się z mężem o dziecko. Jak przyznaje, zaczęli już odkładać pieniądze, bo szykowali się do tego, żeby prywatnie skorzystać z zapłodnienia pozaustrojowego. Rozważali wyjazd do czeskiej kliniki, ale ostatecznie mniej więcej rok przed uruchomieniem rządowego programu zaczęli korzystać z usług specjalistycznego ośrodka w Polsce. Kiedy 1 czerwca 2024 roku został ogłoszony start programu, poczuli ogromną radość.
"Duży cios" i ważne wsparcie
- Koszty finansowania procedury in vitro są bardzo duże. Byliśmy już pod opieką kliniki, więc udało nam się niemal od razu zakwalifikować, choć nie obyło się bez stresu. Trzeba było się najpierw umówić na wizytę i oczekiwać na telefon. Udało nam się i pierwsza wizyta była już pod koniec czerwca. Od lekarza od razu dostaliśmy zielone światło, ponieważ wszystkie badania mieliśmy już zrobione - wspomina kobieta w rozmowie z tvn24.pl.
Rozpoczęły się przygotowania. W sierpniu odbyła się pierwsza punkcja, czyli pobranie komórek jajowych z jajników - niezbędny etap zapłodnienia pozaustrojowego.
- Komórek zostało pobranych dużo, ale nie powstał żaden zarodek. Domyślałam się, że na którymś etapie może się nie udać, ale raczej już po podaniu zarodka. Nie przewidziałam takiego scenariusza. Dla mnie to był duży cios i mocno to przeżyłam. Mogłam jednak w ramach programu skorzystać z opieki psychologa w klinice i to mi pomogło. To bardzo ważny element tego programu - mówi Agnieszka Przybylska-Basiak.
Światełko w tunelu
Kolejna trudna wiadomość przyszła w październiku. Okazało się, że w klinice, pod opieką której była kobieta, skończyły się środki na realizację programu.
- Lekarz nas uspokajał, że nic się nie dzieje, że trzeba jeszcze wykonać dodatkowe badania, być może trochę odpocząć. Na szczęście okazało się, że po około miesiącu znów pojawiło się finansowanie. Mogliśmy działać dalej - mówi kobieta.
Druga punkcja odbyła się w grudniu. W okolicy świąt Bożego Narodzenia małżeństwo dowiedziało się, że powstały dwa zarodki.
- Radość była bardzo wielka, to była świetna informacja. Pojawiły się jednak kolejne komplikacje, takie jak stan zapalny endometrium, który trzeba było leczyć antybiotykiem, więc znów mijał czas. Na 2 kwietnia udało się zaplanować transfer zarodka. Po 12 dniach od tego miałam zrobić test z krwi. Wyszedł pozytywnie. Po dwóch dniach znów był pozytywny. Dowiedziałam się, że jest ciąża - wspomina pani Agnieszka.
Niestety, w ósmym tygodniu okazało się, że ciąży nie udało się utrzymać. Z drugiej procedury pozostał jeszcze jeden zarodek. Agnieszka Przybylska-Basiak podkreśla, jest wdzięczna za to, że program został uruchomiony i że może być jego uczestniczką. To dla niej światełko w tunelu.
- Mam nadzieję, że to się nie zmieni, że nikt nam tego programu nie odbierze. Na facebookowej grupie czytam historie par, które długo się starały o ciążę naturalnie albo w procedurze in vitro, tylko że komercyjnie. Ludzie wydali na to ogromne pieniądze. Oczywiście mam takie myśli, żeby sobie wyznaczyć jakąś granicę. Niektóre uczestniczki programu tak robią, inne mówią, że będą próbowały do kiedy tylko będzie się dało - opisuje Agnieszka Przybylska-Basiak.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
"Otwarcie drzwi, które były przez wiele lat zamknięte"
Osobom zmagającym się z problemem niepłodności pomagają też organizacje pozarządowe, takie jak Stowarzyszenie Nasz Bocian. Jak mówi Marta Górna, przewodnicząca zarządu, informacja o uruchomieniu rządowego programu in vitro była dla wielu z nich powodem do ogromnej radości.
- To jest otwarcie drzwi, które były przez wiele lat zamknięte. Jest to przywrócenie tym parom szansy i nadziei, że mogą spełnić swoje marzenia i być rodzicami. Jest wielu pacjentów, dla których przed wprowadzeniem programu refundacji in vitro to leczenie było zupełnie niedostępne, bo przekraczało ich możliwości finansowe. Te pary były zostawiane bez żadnej pomocy i bez żadnego wsparcia w pragnieniu zostania rodzicami - tłumaczy Marta Górna.
Jak dodaje, w programie są też pary, które mają już za sobą kilka nieudanych procedur i musiały przerwać leczenie, bo na kolejną próbę nie było ich stać. Są również i takie, które ten program zmobilizował w staraniu o kolejne dziecko.
Osoby przystępujące do programu muszą jednak mieć świadomość, że metoda in vitro nie gwarantuje stuprocentowego powodzenia. Może być też tak, że pomyślnie zostanie przeprowadzona dopiero któraś procedura z rzędu.
- Nie bez powodu ten program zakłada finansowanie aż sześciu procedur in vitro. To jest złoty standard, bo statystycznie właśnie tych sześć procedur powinno pozwolić na zajście w ciążę parom, dla których ta metoda jest wysoce rokującą i rzeczywiście dającą nadzieję na rodzicielstwo. Dzięki temu dużo łatwiej jest zaakceptować trudny fakt, że pierwszy transfer może się nie udać, że trzeci transfer może się nie udać, że cała procedura może się nie udać i może trzeba będzie ją powtórzyć. Świadomość, że drzwi się nie zamykają, jest niesamowicie ważna - zauważa Marta Górna.
Ważnym komponentem programu jest - zdaniem par i ekspertów - wsparcie psychologiczne.
- Jest ono bardzo ważne w trakcie leczenia niepłodności. Zarówno, gdy potrzebujemy pomóc sobie w akceptacji tego, że mamy problem z płodnością, jak i wtedy, kiedy musimy przejść przez ewentualne niepowodzenia. Może też pomóc poukładać trudne myśli, odpowiedzieć na trudne pytania, które pojawiają się na przykład w kontekście tego, że rodzicielstwo być może będzie rodzicielstwem niegenetycznym. Że być może jesteśmy tą parą, która - żeby zostać rodzicami - musi skorzystać z dawstwa nasienia lub z dawstwa komórki jajowej - wskazuje prezeska stowarzyszenia Nasz Bocian.
Od początku działania programu w 2024 roku do końca kwietnia tego roku urodziło się 951 dzieci, których rodzice skorzystali z refundacji w ramach rządowego programu in vitro. Według danych resortu zdrowia, do programu zakwalifikowało się w ciągu 11 miesięcy 32 tysiące par i uzyskano 12 755 ciąż. Na program wydano do tej pory około 800 milionów złotych. Ministra zdrowia Izabela Leszczyna poinformowała, że na realizację programu przeznaczy w tym roku dodatkowe 100 milionów złotych.
Autorka/Autor: Piotr Wójcik /lulu
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock