Zwłoki mężczyzny znalezione w lesie na terenie Szklarskiej Poręby (woj. dolnośląskie) były w takim stanie, że śledczym trudno było ustalić tożsamość denata. Podejrzewali, że to zaginiony Ukrainiec. Mężczyzna został obrabowany, a następnie zabity. Do morderstwa przyznał się 39-letni Sebastian K., którego zatrzymano półtora miesiąca po dokonaniu zbrodni. Zarzuty nieudzielenia pomocy i zacierania dowodów usłyszała także 33-letnia Joanna M.
Ciało zostało ujawnione pod koniec czerwca. Z uwagi na znaczny stan rozkładu niemożliwa była identyfikacja. Śledczy znaleźli przy nich paszport z danymi mężczyzny poszukiwanego od ponad miesiąca. Prawdopodobnie jest to właśnie zaginiony obywatel Ukrainy. Prokuratura wszczęła śledztwo.
- Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała, że padł on ofiarą zabójstwa. Ujawniono uraz, który został zadany narzędziem tępokrawędzistym - mówi Tomasz Czułowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
Jak się później okazało, mężczyzna został uderzony w głowę metalowym prętem. Odniesione obrażenia były bezpośrednią przyczyną śmierci.
Wizja lokalna w lesie
Śledczy szybko poskładali części układanki. 5 lipca zatrzymali dwie osoby, parę - 39-letniego Sebastiana K. oraz 33-letnią Joannę M. Mężczyzna usłyszał zarzut zabójstwa, do którego się przyznał. Śledczy przeprowadzili z nim wizję lokalną w miejscu popełnienia zbrodni.
Jego partnerka usłyszała z kolei zarzuty nieudzielenia pomocy, a także poplecznictwa - zacierania dowodów przestępstwa. Oboje zostali tymczasowo aresztowani. Motyw ich działania był najprawdopodobniej rabunkowy.
Sebastianowi K. grozi dożywocie. Joannie M. grozi do 5 lat więzienia.
Zwłoki ujawniono w lesie na terenie Szklarskiej Poręby:
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław