Wymyślił chore dziecko o imieniu Antoś. Zdjęcie uśmiechniętego chłopca pobrał z sieci. Tu też ogłosił zbiórkę pieniędzy, które Antosiowi miały uratować wzrok. W ten sposób, żerując na ludzkiej dobroci, wyłudził niemal pół miliona złotych. Gdy sprawa wyszła na jaw Michał S. do wszystkiego się przyznał. Teraz stanie przed sądem. Śledztwo w sprawie organizatora fałszywej internetowej zbiórki zostało zakończone - informuje prokuratura.
Śledczy zajęli się sprawą w lipcu, po doniesieniach medialnych. To wówczas okazało się, że ogłoszenie na dwóch portalach internetowych jest nieprawdą.
Antosia i chorobę wymyślił, zdjęcie pobrał z internetu
Wszyscy, którzy chcieli pomóc chłopcu przeczytali: "Rodzice małego Antka mierzą się z bardzo trudną sytuacją. U ich 2,5-letniego syna zdiagnozowano jakiś czas temu groźny nowotwór oczu, który w niedługim czasie może spowodować u chłopca nieodwracalną ślepotę. Nadzieją okazała się droga operacja w Ameryce. Koszt takowej operacji to 1.500.000 złotych". S. ogłosił, że rodzice zebrali 2/3 kwoty. Potrzebnych było więc jeszcze pół miliona. Dla uwiarygodnienia ogłoszenia mężczyzna dołączył zdjęcie chłopca. Jak ustalili śledczy chorego Antosia mężczyzna wymyślił. Jego fotografię wybrał przypadkowo z jednego z portali społecznościowych.
S. oszukał kilka tysięcy osób. Przelały na poczet zbiórki prawie pół miliona złotych. Pieniądze zbierano przez kilka miesięcy. Zbiórka była kilka razy przedłużana. W akcję pomocy zaangażowali się między innymi Anna i Robert Lewandowscy, Kasia Tusk, Hanna Lis i Artur Barciś. Wszyscy byli przekonani, że pomagają w walce o zdrowie chłopca. Do czasu.
"Treść zarzutów zajmuje około 200 stron"
- Postępowanie było żmudne. Wymagało ustalenia wszystkich pokrzywdzonych i przesłuchania w charakterze świadków kilku tysięcy osób. Akta sprawy liczą 129 tomów, a sama treść zarzutów przedstawionych S. zajmuje około 200 stron - wylicza Małgorzata Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. I informuje: śledztwo przeciwko organizatorowi zbiórki zostało zakończone.
Okazuje się, że S. miał tupet. Gdy otrzymywał wpłatę w imieniu ojca chłopca wysyłał wiadomości, w których dziękował za okazane wsparcie i podkreślał, że by cel został osiągnięty prosi o rozważenie dokonania dopłaty. Do wszystkiego się przyznał. Potwierdził, że zbiórkę zorganizował, by zdobyć pieniądze dla siebie. W ten sposób płacił między innymi za mieszkanie, spłacał swoje zadłużenie, opłacał towarzystwo kobiet, wizyty w restauracjach i imprezy. Kupował też sprzęt RTV i rowery. - Jak opisywał w pierwszej fazie trwania zbiórki żył ponadprzeciętnie. Później gryzło go sumienie, ale nie mógł przestać - przekazuje Klaus.
Sąd zdecydował o odwieszeniu wcześniejszych kar
W trakcie śledztwa okazało się, że S. był wcześniej siedmiokrotnie karany za przestępstwa. Za każdym razem jednak kary orzekano w zawieszeniu. Dlatego prokuratorzy z Wrocławia zawnioskowali do jednego z warszawskich sądów o odwieszenie kar. 28 grudnia sąd wyraził na to zgodę. To oznacza, że jeszcze przed początkiem procesu o fałszywą zbiórkę, mężczyzna zostanie umieszczony w zakładzie karnym. Do odsiadki ma w sumie 3 lata i 8 miesięcy więzienia.
S. został oskarżony o doprowadzenie 5729 osób do niekorzystnego rozporządzenie mieniem w kwocie ponad 486 tysięcy. Grozi mu za to do 10 lat więzienia.
Śledztwo w sprawie prowadziła Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu:
Autor: tam/mś / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Fakty TVN, zrzutka.pl