- Konserwator zachował się jak żółtodziób, prokurator nie ma pojęcia o zabytkach, a biznesmen wykorzystał okazję na zarobienie pieniędzy - tak o wyburzeniu zabytkowej przędzalni mówi przedstawiciel obrońców zabytków. Zniszczenie XIX-wiecznej perły prokurator wycenił na... 7 tys. zł i 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu.
- To, co się stało, to klasyczny przykład patologii urzędniczej i ze strony właściciela. A działanie prokuratora jest nielogiczne - tak Arkadiusz Gutka, prezes stowarzyszenia "Monitoring Zabytków" komentuje i wyburzenie zabytkowej przędzalni, i proponowaną karę dla człowieka, który za to zniszczenie jest odpowiedzialny.
Właściciel fabryki, który kupił ją przed rokiem, przyznał się do wyburzenia zabytkowej fabryki lnu w Mysłakowicach. Wraz z jeleniogórskim prokuratorem ustalili, że w ramach kary ten pierwszy zapłacił 7 tys. nawiązki na rzecz ochrony zabytków oraz dostanie 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Decyzję o tym, czy podtrzymać te ustalenia, podejmie teraz sąd.
Po tym, jak do winy się przyznał, dotychczasowy właściciel miał sprzedać fabrykę. Nowi właściciele zgłosili się do jeleniogórskiego konserwatora zabytków, aktu kupna przędzalni jednak nie przedstawili do dziś.
Prokurator Adam Kurzydło nie widzi nic dziwnego w wysokości kary. Natomiast jeleniogórski konserwator piekli się: - Przecież za sam złom właściciel mógł otrzymać nawet 100 tys. zł - mówi Wojciech Kapałczyński.
"Prześwietlić postępowanie"
Zastrzeżenia mają też obrońcy zabytków. - Kara nie jest adekwatna. Właśnie dlatego należałoby prześwietlić postępowanie w tej sprawie. Być może sprawą powinno zająć się Centralne Biuro Antykorupcyjne? - zastanawia się Arkadiusz Gutka.
Dodaje również, że kara może być tak niska, ponieważ prokurator nie ma odpowiedniej wiedzy na temat wartości, jaką miała XIX- wieczna przędzalnia.
- Trudno oczekiwać od prokuratora, żeby walczył o zabytki. Przecież on nie ma o tym pojęcia. Zamknął sprawę i to dla niego jest najważniejsze - ocenia Gutka.
A, jak mówi, kara w takiej sytuacji powinna być o wiele ostrzejsza: - Nawet bezwzględne więzienie. Za zniszczenie zabytku z premedytacją grozi do 5 lat. Również kara pieniężna powinna być dotkliwa. I koniecznie odbudować zabytek! - grzmi.
"Konserwator powinien być terrorystą"
Dodaje również, że uchybień doszukał się także w postępowaniu jeleniogórskiego konserwatora. Nie tym po wyburzeniu, ale jeszcze przed zniszczeniem przędzalni.
- To, co się stało w Mysłakowicach, to efekt liberalnego podejścia do pracy konserwatora - ocenia. - Konserwator powinien być "terrorystą", sprawdzać dokładnie, co dzieje się z zabytkiem, gdy zostanie sprzedany. Jeśli dostaje sygnały, że zabytek niszczeje, powinien zastosować szereg instrumentów prawnych, którymi dysponuje. Ostatecznie nawet skorzystać z prawa do wywłaszczenia właściciela. Tutaj konserwator nadzorujący teren zachował się jak żółtodziób. Właśnie dlatego właściciele zabytków czują się bezkarni - opowiada.
W ocenie Gutki, opisaną opieszałość wykorzystał właściciel. - Zachował się jak rasowy biznesmen. Rozpracował nadzorujących zabytek i przewidział ich ruch. Chciał zarobić. Kosztem tego interesu miał być dla niego śmieszny wyrok w sądzie. I tak się pewnie stało - wyjaśnia.
Gutka zastanawia się, czy gdyby konserwator od razu pojawił się na miejscu, dziś przędzalnia nadal by istniała. - Te wszystkie procedury trwały zbyt długo. Można było uruchomić innych urzędników, działać sprawniej, niczym karetka pogotowia - ocenia.
Chcą walczyć o odbudowę
Dziś, gdy przędzalni już nie ma, Wojciech Kapałczyński, czyli jeleniogórski konserwator zabytków, o "perłę architektoniczną" chce walczyć za wszelką cenę. I apeluje do właściciela, aby przędzalnię odbudował.
- Zdecydowaliśmy się wystąpić w roli oskarżyciela posiłkowego w sprawie - mówił wczoraj w rozmowie z tvn24.pl. Zapowiada, że przygotowywane jest właśnie wystąpienie do sądu, w którym konserwator chce podwyższenia proponowanej kary. Zarówno nawiązki pieniężnej, jak i dłuższego pozbawienia wolności dla właściciela. Powód? - Z samej sprzedaży żeliwa z rozbiórki można było zarobić jakieś 100 tys. zł - wyliczał.
Arkadiusz Gutka do konserwatora pełnego zaufania nie ma. Ale też chce odtworzyć przędzalnię. - Jeśli będzie taka możliwość, będziemy walczyć, aby przędzalnia została odbudowana. Również Wojciech Kapałczyński ma szansę się wykazać i zawojować o ten zabytek - ocenia.
Autor: mir/r/kwoj / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: G.Truchanowicz