1,5 roku więzienia dla matki, rok i trzy miesiące dla ojca w zawieszeniu na trzy lata. Taki wyrok usłyszeli rodzice zastępczy, którzy znęcali się nad trójką dzieci. Przez sześć lat rodzeństwo przeżywało dramat w domu zastępczym w Kowarach.
Sąd skazał Joannę M. na 1,5 roku więzienia, a jej męża, Mariusza M. na rok i 3 miesiące. Oboje usłyszeli wyrok w zawieszeniu na 3 lata.
Skazani mają zakaz kontaktowania się z dziećmi oraz "wykonywania czynności rodziny zastępczej" przez okres czterech lat. W ramach zadośćuczynienia mają zapłacić każdemu z rodzeństwa po 3 tys. złotych.
O piekle, jakie przez lata przeżywały, trójka małych dzieci opowiedziała innej rodzinie zastępczej, u której spędzała wakacje. - Najczęściej było to szczypanie, ciągnięcie za włosy albo bicie paskiem - wyznała wtedy dziewczynka.
"Biła, kopała, przezywała"
- Kopała nas, rzucała w nas krzesła, biła słuchawką od prysznica - dodawał jej brat.
- Był taki czerwony pasek, a na nim kolce. Siostra oberwała w oko i miała tutaj [nad okiem-red.] siniaka. Dlatego nie poszła do szkoły - wyznał 9-letni wtedy chłopczyk w rozmowie z reporterką Blisko Ludzi.
Dzieci przyznały, że matka zastępcza brzydziła się nimi. - Zakładała rękawiczki, bo mówiła, ze dostanie zarazy albo jakiejś wścieklizny - opisywał wtedy 12-latek.
- Nazywała nas śmierdzielami, debilami - przyznał jego brat.
"Groziła, że odeśle do domu dziecka"
W rozmowie z reporterką programu "Blisko Ludzi" rodzeństwo mówiło, że posiłki jadło osobno, a nie w kuchni z rodzicami, bo dzieci nie miały prawa wychodzić z pokojów bez zawołania. Tłumaczyli też, że nikomu się wcześniej nie skarżyły, bo były zastraszone przez matkę zastępczą. Kobieta miała grozić, że odeśle je do domu dziecka.
Kiedy w końcu zdecydowały się opowiedzieć o swoim dramacie, ich obecny ojciec zastępczy Janusz Popiołek zawiadomił Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. Urzędnicy wybrali się do szkoły, by na osobności porozmawiać z dziećmi. Okazało się, że najmłodszego z rodzeństwa nie było, bo chłopiec miał na twarzy ślady po szarpaniu przez matkę zastępczą. - Wolno pisałem, to mnie wzięła za buzię. Miałem tu taką rysę - pokazywał chłopczyk.
Dzieci trafiły do innej rodziny
Tego samego dnia dzieci z domu, w którym przeżyły tragedię, trafiły do rodziny, u której były na wakacjach. Sprawą zainteresowała się prokuratura. - Zostało wszczęte dochodzenie dotyczące podejrzenia znęcania się nad trojgiem małoletnich dzieci, które pozostawały w rodzinie zastępczej. Były nieco inaczej, gorzej traktowane niż biologiczne dziecko tych rodziców - mówił w październiku 2013 roku Marcin Zarówny z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
"To pomówienia, dzieci były kochane"
O sprawie reporterka "Blisko Ludzi" spróbowała też porozmawiać z katechetą, byłym ojcem zastępczym dzieci. Nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy rodzeństwo było bite.
- Dzieci były kochane i były otoczone troską. Pomówienie mnie i przedstawienie jako katechety, który bije, jest społeczną porażką - powiedział Mariusz M. Dodał, że nie ma sobie nic do zarzucenia.
W trakcie procesu nadal rodzice zastępczy utrzymywali, że nie znęcali się nad dziećmi. I przekonywali, że mają na to niepodważalne dowody.
Autor: mir / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TTV