Norbert B. jest jednym z podejrzanych o brutalny gwałt i zabójstwo nastoletniej Małgosi. Pod koniec września mężczyzna został aresztowany. Jego obrońca złożył zażalenie na decyzję sądu. Ten podtrzymał jednak postanowienie o aresztowaniu 40-latka.
Norbert B. został zatrzymany 24 września. Ponad 21 lat od śmierci 15-letniej Małgosi.
- Prokuratorzy zdecydowali się wytypować wszystkich mężczyzn, którzy wtedy mieszkali w Miłoszycach i okolicach i skończyli 15 lat. Te osoby były przesłuchiwane na okoliczność ich wiedzy w związku z tym zdarzeniem. Pobrano od nich próbki porównawcze do badań genetycznych - mówił Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny. Jedna z takich próbek miała wskazać na 40-letniego dziś Norberta B. - mężczyznę, który do tej pory był poza kręgiem podejrzeń śledczych, a w tragiczną noc był ochroniarzem w dyskotece, w której bawiła się nastolatka.
Dwa zażalenia na decyzję sądu pierwszej instancji
Mężczyzna został aresztowany. Jednak z taką decyzją sądu nie zgadzała się jego obrona, która złożyła zażalenie na postanowienie o tymczasowym aresztowaniu. - Obrona wniosła zażalenie, kwestionując w zasadzie duże prawdopodobieństwo sprawstwa podejrzanego w zakresie zarzucanego mu czynu, kwestionowała zgromadzone dowody i sposób prowadzenia tego postępowania - powiedział prokurator Tomasz Krzesiewicz. I dodał, że obrona B. chciała zmiany aresztu na poręczenie majątkowe.
Zażalenie do sądu wpłynęło także od prokuratury. - Odnosiło się do pewnych twierdzeń sądu dotyczących stopnia prawdopodobieństwa sprawstwa w zakresie zabójstwa. To zażalenie nie kwestionowało merytorycznie postanowienia o zastosowaniu tymczasowego aresztowania, odnosiło się do pewnych ocen zastosowanych w uzasadnieniu - wyjaśnił Krzesiewicz.
Jeden i drugi wniosek zostały odrzucone. - Sąd Okręgowy utrzymał w mocy zaskarżone postanowienie. Sąd ocenił, że dotychczas zgromadzony materiał dowodowy wskazuje na duże prawdopodobieństwo popełnienia zarzucanego czynu, a jednocześnie - z uwagi na grożącą surową karę za ten czyn - zachodzi uzasadniona obawa, że podejrzany może bezprawnie utrudniać postępowanie karne - przekazał Marek Poteralski z Sądu Okręgowego we Wrocławiu. I dodał, że postanowienie sądu jest prawomocne.
Strażak i "człowiek bez skazy"
Według prokuratorów badających zbrodnię miłoszycką to Norbert B. wraz - z zatrzymanym w ubiegłym roku - Ireneuszem M. i innym nieustalonym mężczyzną mieli zgwałcić i zabić nastolatkę. B. do momentu zatrzymania był strażakiem z 14-letnim stażem. Pełnił służbę w jednostce ratowniczo-gaśniczej w Jelczu-Laskowicach, a więc miejscowości oddalonej zaledwie o kilka kilometrów od miejsca, w którym zginęła Małgosia. - Wyjeżdżał do pożarów, ratował życie. Służbę pełnił wzorowo. Był dobrym strażakiem - mówił bryg. Krzysztof Gielsa, zastępca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Oławie. Po zatrzymaniu przez policję Norbert B. został zawieszony w obowiązkach strażaka.
W winę mężczyzny nie wierzy jego rodzina. - Dobrze znam swojego męża. Wierzę, że on nie ma nic wspólnego z tą zbrodnią. Jest za dobrym człowiekiem, ma zbyt dobre serce - mówiła żona mężczyzny reporterowi "Uwagi!" TVN. A jego przyjaciel dodawał: - To nie on. To nie ten typ człowieka. To człowiek bez skazy. To pomyłka.
W to, że B. jest winny nie mogli uwierzyć także jego koledzy po fachu. – Trudno mi w to wszystko uwierzyć. Sprawa jest rozwojowa, wolę poczekać z komentarzami, bo różne przypadki mogą spowodować niemiłe konsekwencje – podkreślał w rozmowie z nami jeden z sąsiadów mężczyzny.
Jednak sąd dał wiarę dowodom zgromadzonym - na tym etapie postępowania - przez prokuratorów. - Wniosek i akta zawierają takie dowody, które uprawdopodabniają w stopniu znacznym popełnienie przez Norberta B. zarzucanego mu przestępstwa. Przynajmniej co do przestępstwa zgwałcenia małoletniej - przekazała, po decyzji sądu pierwszej instancji, Agata Regulska z Sądu Okręgowego we Wrocławiu.
Zgwałcona i zostawiona na mrozie na śmierć
1 stycznia 1997 roku ciało nastolatki znaleziono na jednej z posesji w Miłoszycach - niedaleko miejsca, w którym kilka godzin wcześniej bawiła się z koleżankami. Dziewczyna zmarła na skutek wyziębienia się organizmu i odniesionych ran.
Jej ciało było niemal zupełnie nagie. Oprawca nie ściągnął z niej tylko skarpetek. W pobliżu, na poplamionej krwią ziemi, leżały pozostałe części garderoby. Obok znaleziono czarną wełnianą czapkę. Było też kilka włosów. Na ciele ofiary ktoś zostawił ślady zębów. - Sprawca zostawił takie ślady, jakby się podpisał – mówili wówczas śledczy. Czapkę zabezpieczono, włosy oddano do badań, a do sprawdzenia pozostałości po ugryzieniach potrzebna była pomoc protetyków. Zrobiono specjalne odlewy szczęk. Pobierano próbki od uczestników zabawy i porównywano ze śladami znalezionymi na ciele nastolatki. Badano DNA z włosów. Zlecono szereg ekspertyz. Przesłuchiwano kolejnych świadków. Jednak działania śledczych nie przynosiły rezultatów.
Jednego skazali niesłusznie, podejrzanego zatrzymali po 20 latach
W 2003 roku za zabójstwo odpowiedział Tomasz Komenda. W więzieniu - zgodnie z wyrokiem sądu drugiej instancji - miał spędzić 25 lat. Wyszedł po 18 latach odsiadki, gdy okazało się, że jest niewinny.
W sprawie zbrodni w czerwcu ubiegłego roku zatrzymano Ireneusza M. On także usłyszał zarzut zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwa.
Prokurator generalny Zbigniew Ziobro powiedział, że śledztwo ws. zbrodni w Miłoszycach nie jest zakończone, ponieważ prokuratura poszukuje jeszcze jednej osoby.
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław