Właściciele biogazowni z niemieckiego miasta Zittau wybudowali w Zawidowie-Skrzydlicach (woj. dolnośląskie) zbiorniki na bioodpady. Mieszkańcy okolicznych domów narzekają, że zapach unoszący się ze zbiorników jest nie do zniesienia.
- Rolnicy na okolicznych polach sieją kukurydzę. Później liście tych roślin jadą do biogazowni i tam przerabiane są na biomasę. Woda z przerobionej kukurydzy wraca do zbiornika w Zawidowie. To stąd unosi się zapach, który według mieszkańców jest nie do zniesienia - relacjonuje Tomasz Mildyn, reporter TVN 24.
Do zbiorników wlano już w sumie 7 tys. ton bioodpadów. Nieczystości jest tak dużo, że niemieckie samochody do Polski jeżdżą 24 godziny na dobę.
Specjalne pojazdy wydobywają wodę, by później nią nawozić okoliczne pola. Rolnicy, którzy korzystają z wody twierdzą, że są zadowoleni. Mówią, że dzięki niej mają zdrowy bionawóz, a ich płody rolne wzrosły o około 30 proc.
Mieszkańcy: nie da się normalnie żyć
Na uciążliwe sąsiedztwo narzekają za to mieszkańcy pobliskich domów. Jak twierdzą, zapach unoszący się ze zbiorników jest tak intensywny, że nie da się normalnie żyć.
- Jest złe powietrze, nie wiadomo co z tym wszystkim zrobić. Uciekać stąd czy mieszkać? Ludzie dostają zawrotów głowy, a dzieci wymiotują - twierdzi pan Igor, jeden z lokatorów okolicznych domów.
- Nawet nie można wywietrzyć mieszkania. Jeśli przyjdą do mnie znajomi, to nie jestem w stanie rozpalić grilla. Przychodzi wiatr i cały ten odór dosłownie odbiera człowiekowi chęć, by cokolwiek zjadł. Nie idzie tutaj funkcjonować - dodaje pan Edward, sąsiad pana Igora.
"Trochę śmierdzi, ale można wytrzymać"
Z zarzutami mieszkańców nie zgadza się właściciel pola, który wynajmuje teren.
- Mam umowę z Niemcami na używanie tego zbiornika przez 20 lat. Oni go sfinansowali - mówi Kazimierz Wadzicki, na którego działce znajduje się zbiornik. - Z jego zasobów korzysta około 15 okolicznych rolników. Rozlewamy nawóz na powierzchni tysiąca hektarów. Jest dużo lepszy niż sztuczny. Zawiera fosfor, potas i inne mikroelementy. Z pewnością nie wydziela takiego zapachu jak zwykła gnojowica, czy mączka kostna. Trochę śmierdzi, ale można wytrzymać - dodaje.
Na papierze wszystko dobrze
Mieszkańcom przeszkadza też fakt, że nikt nie pytał ich o zgodę na budowę zbiornika z odpadami.
Zezwolenie na składowisko wydało zgorzeleckie Starostwo Powiatowe. Jak przekonują władze powiatu, wszystko zostało zorganizowane zgodnie z prawem.
- Zgodę na tego typu budowę wydajemy na podstawie zgromadzonych dokumentów. Jeśli wszystko w papierach jest dobrze zapisane, to nie możemy nie wydać zgody - przekonuje Artur Bieliński, starostwa powiatu zgorzeleckiego. - Do dokumentacji nie mieliśmy zastrzeżeń. A to, co jest tam składowane, czy też sprawdzanie zawartości zbiornika leży w gestii wójta gminy - dodaje.
"Śmierdzi zgodnie z prawem"
Robert Starzyński, wójt gminy Sulików twierdzi, że przed rozpoczęciem budowy odbyło się spotkanie z mieszkańcami. Przyznaje jednak, że do tej pory nie przeprowadzono żadnej kontroli, która miałaby sprawdzić, czy to, co znajduje się w zbiorniku jest zgodne z tym, o czym mówią dokumenty.
- Nikt tego nie wie. Opieramy się na deklaracjach i wcześniejszych zezwoleniach wydanych w związku z tą inwestycją. Nie zlecaliśmy badań, bo to dopiero początek tej działalności. Jednak jeśli zajdzie taka potrzeba, badania zrobimy - zapowiada i dodaje: - Niestety, muszę powiedzieć, że śmierdzi zgodnie z prawem.
Radni gminy wynajęli prawnika, który ma im pomóc rozwiązać problem. Wysłali też pisma do starostwa i do wojewody. Domagają się w nich sprawdzenia wszystkich dokumentów i tego, czy pozwolenia na budowę wydano zgodnie z prawem.
Autor: balu,ansa/par/k / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | M.Skrobotowicz