Młody mężczyzna ze Szwecji wybrał się w podróż na południe, do Wrocławia, pokonując ponad 900 km. Tam zabili go miejscowi, prawdopodobnie z powodu romansu z dwiema lokalnymi kobietami, które zamordowano wraz z nim. - To pozbawiona happy endu miłosna historia z epoki brązu - mówi Dalia Pokutta, archeolog z Uniwersytetu w Goeteborgu, która odkryła grób... sprzed 3800 lat.
Ślady tej historii zawiera grób odkryty w Milejowicach k. Wrocławia. Znaleziono w nim szczątki dorosłego mężczyzny z grotem strzały w okolicy kręgosłupa. Nawet po śmierci mężczyzna obejmował rękami młodą kobietę. Po jego drugiej stronie leżała druga kobieta, obejmująca dziecko.
- Jak dla archeologa, grób był dość dziwny. Bardzo płytki, ciała dosłownie wystawały na powierzchnię, a ludzie byli złożeni w nietypowej pozycji - opowiada Dalia Pokutta, autorka badań.
Szczątki sprzed tysięcy lat
Dzięki datowaniu radiowęglowemu ustalono, że wszyscy zmarli ok. 1844 r. p.n.e. Ich pochodzenie archeolog ustaliła, badając kości pod kątem proporcji izotopów strontu. Jak się okazało, kobiety i dziecko były miejscowe. Urodziły się i zmarły pod Wrocławiem, ale mężczyzna był obcy. Prawdopodobnie pochodził ze Skanii, znad morza. Badanie izotopów węgla i azotu pozwoliło poznać ich dietę.
- Obie kobiety i dziecko były dobrze odżywione, ale mężczyzna głodował i to mocno, przez rok albo nawet dwa. Sądzę, że pod koniec życia musiał walczyć o przetrwanie. Na pewno nie dojadał, możliwe, że jadł nawet trawy - tłumaczy Pokutta.
Po konsultacji z policją ustalono, że tuż przed śmiercią mężczyzna usiłował walczyć i uciekał.
- Funkcjonariusze z sekcji zabójstw zwrócili mi uwagę, że strzałę w plecy w takiej pozycji można dostać tylko wtedy, kiedy się biegnie i jest się odwróconym do napastnika. Dziś najczęściej postrzały w plecy zdarzają się w czasie ucieczek - opowiada archeolog.
Rewelacja na skalę Europy
- Odkrycie to stanowi pierwszy potwierdzony kontakt ziem Polski i Szwecji w prehistorii. Wcześniej ludzie też na pewno migrowali, ale w tym wypadku możemy pokazać dokładnie. Ten mężczyzna i ta kobieta znali się, choć urodzili się tysiąc kilometrów od siebie - zaznacza Pokutta. - Droga, jaką musiał przebyć mężczyzna, była bardzo daleka. Wynosiła ponad 800 km w linii prostej. Prawdę mówiąc to rewelacja na skalę Europy. Część archeologów nawet dziś nie wierzy, że ludzie wtedy, w epoce brązu, pieszo czy w kajaku mogli pokonać Bałtyk - dodaje archeolog.
Pochówek badany przez polską badaczkę pochodzi z czasów tzw. kultury unietyckiej, czyli wczesnej epoki brązu. Stanowiska tej kultury znajdują się na terenie Moraw, Czech, Słowacji, Niemiec i Polski. Badania kultury prowadzone są w ramach unijnego programu "The Mobility of Culture in Bronze Age Europe". W ramach tego projektu Dalia Pokutta skupiła się przede wszystkim na terytorium Dolnego Śląska.
Opowieść o społeczeństwie, którego nie ma
- To w pewnym sensie opowieść o społeczeństwie, którego dawno już nie ma, napisana rękoma 50 zmarłych ludzi. Największy projekt izotopowy realizowany dotychczas w Polsce - twierdzi badaczka.
W trakcie projektu archeolog przebadała szczątki ponad 50 osób z okolic Wrocławia. Wyniki świadczą o dużej mobilności tamtej populacji i wieloetniczności regionu.
- Rzeczywiście, mieliśmy wskazania sugerujące tam obecność ludzi z Niemiec Środkowych, Skandynawii i Czech, Wielkopolski, najprawdopodobniej także Kotliny Karpackiej i Litwy - kwituje archeolog.
Autor: balu/iga / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia