5-latek, który wpadł do studzienki kanalizacyjnej w Brzegu (woj. opolskie), zmarł na skutek uderzenia w głowę i utonięcia - tak wynika z sekcji zwłok. W tej sprawie zarzuty nieumyślnego narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu usłyszał kierownik budowy i jego zastępca, którzy nadzorowali teren, gdzie doszło do tragedii.
- Ze wstępnych wyników sekcji zwłok wynika, że przyczyną zgonu był uraz głowy i utonięcie - informuje Lidia Sieradzka z prokuratury okręgowej w Opolu. I dodaje, że śledczy będą brali pod uwagę przyczynę śmierci przy ewentualnym uzupełnieniu lub zmianie zarzutów, które do tej pory usłyszeli pracownicy wykonujący remont kanalizacji na zlecenie miejskich wodociągów.
Niemal godzina reanimacji
Do tragedii doszło 17 maja. 5-letni chłopiec spacerował ulicami Brzegu z babcią. Stanął na pokrywie studzienki kanalizacyjnej, a ta się pod nim zarwała. Dziecko wpadło do środka i przez niemal 4 minuty czekało na ratunek. Po niemal godzinnej reanimacji chłopca przewieziona do szpitala we Wrocławiu. Był w stanie bardzo ciężkim. Zmarł w piątkowe popołudnie.
Zarzuty dla nadzorujących budowę
Zarzuty w tej sprawie usłyszał kierownik budowy i jego zastępca. To właśnie na terenie, który mieli nadzorować, doszło do wypadku. Już następnego dnia po tym zdarzeniu prokuratorzy oceniali, że zawinili prawdopodobnie robotnicy prowadzący w tym miejscu remont na zlecenie miejskich wodociągów. Prokurator rejonowy z Brzegu informował, że metalową pokrywę zastąpiono ażurową kratą z prętów. W ten sposób pracownicy budowy chcieli uniknąć problemu gromadzącego się pod włazem metanu, który uniemożliwiał im podjęcie pracy od samego rana.
Do wypadku doszło w Brzegu:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN