Zdjęcie latarni obrośniętej winobluszczem - niektórym przypominającej postać ludzką, innym upiora wyjętego z obrazów Beksińskiego - w ciągu kilku dni zatoczyło kilka kółek w internecie, stając się hitem. Pracownicy pobliskiego ogrodu botanicznego byli dumni z "ducha ogrodu", jak sami go nazywali, a mieszkańcy chętnie robili sobie przy nim zdjęcia. Nadmierny rozgłos nie podziałał jednak korzystnie, w poniedziałek rano pracownicy Tauron Nowe Technologie obcięli fragmenty obrastające klosz.
Latarnia znajduje się przy ulicy Sienkiewicza we Wrocławiu, obok budynku dyrekcji Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Przez ostatnie 10 lat winobluszcz pięciolistkowy wspinał się naturalnie po jej konstrukcji nie niepokojony przez nikogo. Przyroda zrobiła to, co potrafi najlepiej - fascynującą instalację, która za dnia wyglądała ciekawie, ale dopiero po zmroku "dostawała twarzy" za sprawą jaśniejącego z latarni światła.
Strażnik, duch ogrodu
Przez ostatnie lata nikt się winobluszczem specjalnie nie zajmował, wszystko działo się naturalnie. Roślina wspięła się na podporę i ułożyła w kształt przypominającą postać ludzką. Pracownicy wrocławskiego Ogrodu Botanicznego nazywali ją "duchem ogrodu" albo "strażnikiem ogrodu".
O latarni przez długi czas wiedziała garstka wrocławian oraz co bardziej uważni turyści. W miniony weekend nastąpił skokowy wzrost jej rozpoznawalności za sprawą mediów społecznościowych. Zdjęcia "upiornej latarni" obiegły internet. Na miejscu zaczęli pojawiać się ludzie i ją fotografować. Szczęśliwcom się udało. Ci, którzy chcieli odwlec w czasie wizytę na Sienkiewicza, już nie zdążą jej uwiecznić w starej formie.
Bez głowy
W poniedziałek o 8 rano na miejscu pojawili się robotnicy z podnośnikiem koszowym, którzy obcięli część stanowiącą "głowę" postaci. W ten sposób odsłonili klosz latarni. Początkowe przypuszczenia padły na Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta we Wrocławiu, ale rzeczniczka spółki Ewa Mazur przekazała, że latarnia jest własnością spółki Tauron Nowe Technologie.
Zgodnie z przepisami rośliny nie powinny zacieniać światła latarni. Fakt ten, połączony z nagłym rozgłosem obiektu, był prawdopodobną przyczyną obcięcia kilku metrów winobluszczu. Próbowaliśmy dowiedzieć się u źródła, jakie były przyczyny działań pracowników spółki i czy nie dało się oszczędzić "strażnika ogrodu". Czekamy na odpowiedź na pytania, które drogą mailową skierowaliśmy do rzecznika.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Szczęsny