Właściciele tandemu powoli tracili nadzieję. Mimo dużego medialnego szumu przy sprawie, od tygodnia nie było śladu po ich rowerze. Aż do teraz, kiedy na południu Wrocławia, na placu budowy, robotnicy znaleźli jednoślad.
Z przydomowego garażu tandem zniknął w nocy z poniedziałku na wtorek, w ostatnim tygodniu września. Strata szczególnie dotknęła właścicielkę, bowiem dla Doroty Damm-Paradysz - jak sama określiła - rower był "drugimi nogami". Kobieta od kilkunastu lat choruje na stwardnienie rozsiane.
Tandem turystyczny
Na tandemie jeździła z mężem do pracy, robili sobie również wycieczki po Wrocławiu i okolicach. Ale przede wszystkim podróżowali po Europie. Odpowiedniego rozmiaru rama 9-letniej mify i komfortowa pozycja z tyłu sprawiły, że Damm-Paradysz pokochała jazdę na tym rowerze.
Jej mąż - zapalony kolarz - był zachwycony, że mogą razem, na dwóch kółkach, zwiedzać Włochy, Portugalię czy Chorwację.
Złodziej się przestraszył, rower porzucił na budowie
Dość stary rower nie miał wielkiej wartości, a do tego szum wywołany medialnymi publikacjami na pewno mocno zawężał opcję sprzedaży go paserom. Jak mówiła jeszcze kilka dni temu pani Dorota, po naszej interwencji również policja wzięła się mocniej za poszukiwania. I złodziej najpewniej musiał się tego przestraszyć.
- Na budowie hali magazynowej przy ulicy Kobierzyckiej robotnicy znaleźli nasz rower. Złodziej musiał go targać przez pola, bo był cały w trawie. Panowie byli tak mili, że przed naszym przyjazdem trochę go oczyścili - cieszy się kobieta.
Ludzka życzliwość
Jak sama przyznała, przez ten tydzień poszukiwań dostała mnóstwo wsparcia z różnych stron. Ludzie angażowali się w poszukiwania. Niektórzy robili nawet coś więcej.
- Któregoś dnia zadzwoniła do mnie pani i mówi, że jej mąż, podobnie jak ja, też jest chory na stwardnienie rozsiane. Oni również kilka lat temu kupili tandem. Problem w tym, że to ten pan musiał jeździć z tyłu. On jest wysoki i postawny, trudno im było zachować równowagę - mówi pani Dorota.
Rower poszedł zatem w odstawkę. Czekał w garażu na swój moment. Po zobaczeniu naszych materiałów właściciele stwierdzili, że skoro sami nie jeżdżą, to może ich rower przyda się państwu Paradysz. Zaproponowali spotkanie. Miało być tylko o rowerze, a ostatecznie rozciągnęło się na kilka godzin. Tak dobrze się gadało.
Jeszcze jedną ciekawą propozycję pani Dorota otrzymała od mężczyzny, który niegdyś prowadził we Wrocławiu wypożyczalnię tandemów. Po tamtej działalności pozostało mu kilka sztuk. Jedną z nich chciał przekazać na czas nieokreślony małżeństwu. Na szczęście, nie ma już potrzeby.
"Sprawa zakończyła się happy endem"
- Sprawa zakończyła się happy endem. Co prawda straciliśmy licznik i uchwyt na kamerkę, które były przypięte do roweru, ale mam to gdzieś. To naprawdę niewielka cena za to wszystko. Poznaliśmy superludzi - śmieje się kobieta.
I dodaje: - W przyszłym tygodniu pojedziemy do nich, aby pokazać im naszą mifę.
Złodziej porzucił rower na placu budowy przy ul. Kobierzyckiej we Wrocławiu:
Autor: ib/jb / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne