W październiku sąd skazał trzech chuliganów na kary więzienia. Oskarżeni byli o udział w zamieszkach przed komisariatem po śmierci Igora S. Nie tylko niszczyli mienie, ale też zaatakowali policjanci. Mężczyźni od wyroku się odwołali. Sąd odwoławczy utrzymał wyrok dla dwóch z nich, a trzeciemu zmniejszył karę z 4 do 3 lat pozbawienia wolności. Wyrok jest prawomocny.
W środę Sąd Okręgowy we Wrocławiu podtrzymał październikową decyzję sądu pierwszej instancji: mężczyźni oskarżeni o udział w nielegalnym zgromadzeniu i dokonanie czynnej napaści na funkcjonariuszy trafią do więzienia. Od wyroku odwołała się prokuratura, obrońcy oskarżonych i jeden z nich.
"Wyraził skruchę i żal"
Sąd utrzymał w mocy wyroki dla Mateusza S. i Adriana O. Ten pierwszy w zakładzie karnym ma spędzić 4,5 roku więzienia, drugi 4 lata. Jednak zdecydował się obniżyć wymiar kary trzeciemu oskarżonych. Jarosław W. w październiku został skazany na 4 lata więzienia. Teraz sąd zdecydował, że za kratami mężczyzna spędzi 3 lata. Wszystko dlatego, że jako jedyny "podchodził krytycznie do tego co zrobił, wyraził skruchę i żal".
- Przebieg procesu pokazał, że skazani Mateusz S. i Adrian O. wciąż bagatelizują swe czyny. Natomiast skazany Jarosław W. krytycznie ocenił swoje zachowanie jako naganne. Wyraził skruchę i żal - mówił sędzia Robert Zdych. I dodawał: kara 4 lata była, w stosunku do współoskarżonych, karą zbyt wysoką.
Sąd: ich udział nie był przypadkowy
Sąd w uzasadnieniu wyroku podkreślił, że udział skazanych w wydarzeniach pod komisariatem nie był przypadkowy. - Oskarżeni byli przygotowani do zetknięcia z funkcjonariuszami policji, skoro mieli ze sobą kominiarki i maski po to - jak zeznał Mateusz S.- by nie zostać rozpoznanym - mówił sędzia. Zaznaczył, że wbrew słowom skazanych na podstawie zapisu z monitoringu oraz telewizyjnych relacji i zeznań świadków udało się odtworzyć ich faktyczne postępowanie. - Nie jest tak, że oskarżeni ograniczali się tylko do protestów. To nie były tylko słowa, wyzwiska pod adresem policjantów, ale także czynny udział w postaci rzucania butelkami, petardami, częściami barier czy też poprzez użycie gazu pieprzowego - mówił sędzia.
Sąd za niewiarygodne uznał wyjaśnienia Mateusza S., który twierdził, że otwarty w kieszeni scyzoryk miał mu służyć do obrania jabłka. - Najbardziej prawdopodobne, zgodne z zasadami logiki jest to, że użył tego noża czy próbował użyć przeciwko funkcjonariuszowi w trakcie zatrzymania - powiedział sędzia Zdych. Dodał, że sąd I instancji prawidłowo ocenił postępowanie skazanych, a wyrok – choć surowy – nie był nieproporcjonalny do czynu.
Karani już wcześniej
- Kary te są wypadkową nie tylko tego zdarzenia, ale i dotychczasowego trybu życia oskarżonych. Mamy do czynienia z osobami, które były już wielokrotnie karane. Są to recydywiści. Osoby stosunkowo młode, bo jedna jest nawet młodociana, ale popełnienie w tak krótkim okresie tylu przestępstw, pokazuje, że nie potrafią one żyć w społeczeństwie tak jak przeciętny obywatel. Nie uznają pewnych zasad, norm postępowania - powiedział sędzia.
Przypomniał, że oskarżeni S. i O. byli już wcześniej karani również za napaść na policjantów. - Wszyscy trzej opuścili zakłady penitencjarne w 2015 r., czyli nie minął rok od kolejnego popełnienia przez nich przestępstwa. W ich przypadku kara nie spełnia już roli wychowawczej. Jest to forma pewnej represji, a jednocześnie pozwala taka kara odizolować ich od społeczeństwa - powiedział sędzia.
Sąd uwzględnił też wniosek prokuratury, która chciała w apelacji, by z powodu zniszczenia radiowozu uznać za stronę poszkodowaną w tych zamieszkach Komendę Wojewódzka Policji we Wrocławiu. Od każdego ze skazanych zasądzono po 1 tys. zł nawiązki na rzecz tej jednostki.
Zamieszki po śmierci zatrzymanego
Protesty były efektem wydarzeń, do jakich doszło w komisariacie w maju. Igor S. do siedziby policjantów trafił 15 maja. Wcześniej został zatrzymany na wrocławskim Rynku. Miał zachowywać się agresywnie, policjanci użyli paralizatora. Po przewiezieniu do komisariatu mężczyzna stracił przytomność. Pomimo reanimacji zmarł. Protestujący zarzucali policjantom brutalność, która miała przyczynić się do śmierci 25-latka. Na dowód pokazywali pośmiertne zdjęcie twarzy mężczyzny. Ich zdaniem widać było na nich opuchliznę i "ewidentne ślady pobicia".
17 i 18 maja przed komisariatem przy ul. Trzemeskiej zebrała się grupa osób, która w wersją przedstawianą przez policję nie wierzyła. I oskarżała funkcjonariuszy o śmierć Igora S. - Uczestnicy zgromadzenia usiłowali wedrzeć się do budynku. Rzucali w kierunku znajdujących się tam pojazdów policyjnych oraz budynku komisariatu kamieniami, metalowymi przedmiotami i petardami. Kierowali też do policjantów słowa powszechnie uważne za obelżywe - informowała Małgorzata Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. W zamieszkach udział wzięli m.in. Adrian O., Mateusz S. i Jarosław W. Śledczy podkreślali, że mężczyźni działali z pobudek chuligańskich.
Autor: tam/gp / Źródło: PAP, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24