Sanitariusz, który przez kilka godzin woził martwą pacjentkę po Wrocławiu, usłyszał zarzut posiadania znacznej ilości amfetaminy i został aresztowany. Badanie wykazało, że mężczyzna był też pod wpływem tej substancji.
W czwartek starsza, przeszło 80-letnia, schorowana kobieta miała zostać przetransportowana z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego przy ulicy Borowskiej do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy ulicy Koszarowej. Transport medyczny dwukrotnie dojeżdżał z pacjentką pod izbę zakaźną, a trzeci raz pod izbę internistyczną.
Jak tłumaczyła Urszula Małecka, rzeczniczka szpitala przy Koszarowej, za pierwszym razem sanitariusze musieli wrócić po dokumentację medyczną. Za drugim razem lekarze stwierdzili, że kobieta jest martwa i polecili odwiezienie zmarłej do placówki macierzystej. Trzeci raz wyglądał podobnie do drugiego. Wówczas przed szpitalem doszło do awantury.
Amfetamina przy sobie i w mieszkaniu
- Nastąpiła nieprzyjemna wymiana zdań między lekarzem a sanitariuszem. Lekarz zwrócił uwagę na odbiegające od normy zachowanie sanitariusza, podejrzewał, że jest on pod wpływem narkotyków, i wezwał policję - mówi Beata Łęcka, szefowa Prokuratury Rejonowej dla Wrocławia Psie Pole.
Mężczyzna został przebadany. Z badania śliny wyszło, że jest pod wpływem amfetaminy. Pobrano od niego krew do badań, aby potwierdzić pierwsze badanie i dowiedzieć się, jak dużo substancji zażył. Podczas przeszukania policjanci znaleźli przy nim około trzech gramów amfetaminy. W miejscu zamieszkania miał jej znacznie więcej - około 29 gramów.
- Ten pan był już karany w przeszłości za udział w obrocie środkami odurzającymi. Z więzienia wyszedł w 2020 roku. Teraz został mu przedstawiony zarzut posiadania znacznej ilości amfetaminy. Czyn został popełniony w warunkach powrotu do przestępstwa - przekazuje Łęcka.
Oprócz wątku narkotykowego, śledczy będą badać, czy starsza, schorowana pacjentka w ogóle nadawała się do transportu. Sprawdzą również, czy zachowanie sanitariusza mogło przyczynić się do jej śmierci.
Sanitariusz aresztowany
Tomasz Sz. został tymczasowo aresztowany na okres trzech miesięcy. Grozi mu do 10 lat więzienia.
- Sąd podjął taką decyzję ze względu na to, że podejrzanemu grozi wysoka kara. Oprócz tego sąd uznał, że istnieje prawdopodobieństwo, że ta osoba, gdyby pozostała na wolności, mogłaby utrudniać przebieg postępowania, wpływając na zeznania innych świadków w tej sprawie, a nadto dodatkowo sąd wziął pod uwagę możliwość ukrywania się podejrzanego - wymienia Sylwia Jastrzemska, rzeczniczka Sądu Okręgowego we Wrocławiu.
Rzeczniczka USK Monika Kowalska przekazała, że szpital powoła komisję w celu wyjaśnienia okoliczności zdarzenia. Placówka sprawdza możliwości prawne, aby rozwiązać umowę z firmą świadczącą usługi transportu medycznego.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław