Koniec procesu w sprawie tak zwanej afery półkowej. Główny oskarżony, menedżer jednej z sieci marketów, został skazany na trzy lata więzienia, 80 tysięcy złotych grzywny i przepadek ponad czterech milionów złotych pochodzących z łapówek. Zarówno on, jak i inni kierownicy sklepów przyjmowali pieniądze w zamian za układanie towarów w atrakcyjnych miejscach na sklepowych regałach. Wyrok nie jest prawomocny.
Przed wrocławskim sądem okręgowym od stycznia 2017 r. toczył się proces 25 oskarżonych o korupcję w kilku dużych sieciach handlowych. Były to osoby zarówno przyjmujące, jak i wręczające łapówki. Chodziło o preferowanie produktów danych producentów czy dostawców handlowych.
Jak wynikało z aktu oskarżenia, łapówki przyjmowały osoby pełniące funkcje kierownicze w sieciach handlowych. Według prokuratury oskarżeni otrzymywali je od przedstawicieli firm, których produkty był wprowadzane do sklepów na korzystnych warunkach. Chodziło m.in. o promocję tych produktów czy eksponowanie ich w atrakcyjnych miejscach na półkach sklepowych.
Zarzuty dotyczyły również tzw. czynu nieuczciwej konkurencji, czyli pomijania ofert innych firm - niezależnie od jakości tej oferty. Wręczane kwoty wynosiły jednorazowo od kilku tysięcy złotych do w sumie kilkuset tysięcy złotych przyjętych od danej firmy. Korumpowano też np. użyczając luksusowe samochody.
"Głównym poszkodowanym jesteśmy my, klienci"
Jednym z oskarżonych był Paweł S., który pełnił funkcję kupca w spółce Kaufland Polska. Prokuratura zarzuciła mu przyjęcie korzyści majątkowej w postaci bonów towarowych i gotówki o łącznej wartości co najmniej 4,1 mln zł. S. przyjął łapówki w zamian za podjęcie korzystnych decyzji handlowych dla kilkudziesięciu firm oferujących swoje produkty w tej sieci handlowej.
W czwartek sąd skazał Pawła S. na trzy lata więzienia, 80 tys. zł grzywny oraz przepadek kwoty 4,1 mln zł łapówek, które w gotówce znaleziono w domu oskarżonego i jego bankowych skrytkach. S. musi też pokryć koszty sądowe oraz zapłacić odszkodowanie firmie Kaufland Polska, która była w sprawie oskarżycielem posiłkowym.
S. składał obszerne wyjaśnienia zarówno w śledztwie, jak i przed sądem. Na pierwszej rozprawie zaprzeczał, że to były łapówki, ale "dowody wdzięczności".
- Nigdy nie żądałem gratyfikacji finansowych. Nie było takich sugestii ani próśb. Jeśli dostawcy przekazywali jakieś kwoty, to był to tylko wyraz ich wdzięczności wobec faktu, że działałem sprawnie w interesie dostawców, jak i w interesie firmy Kaufland, przez którą za bardzo dobre wyniki byłem też nagradzany - mówił wówczas przed sądem Paweł S.
Sędzia Artur Kosmala w ustnym uzasadnieniu wyroku przyznał, że to zeznania Pawła S. pozwoliły na faktyczne ustalenia w tej sprawie, w której przed sądem potwierdziły się prawie wszystkie przedstawione przez prokuraturę dowody, że doszło do przestępstwa korupcji.
- Choć pracownik sieci handlowej nie jest funkcjonariuszem publicznym, to jednak ustawa penalizuje takie działania korupcyjne. Głównym poszkodowanym jesteśmy my wszyscy, klienci. Społeczna szkodliwość takich czynów jest bardzo duża. Zakłócały one przejrzystość rynku i obrotu gospodarczego - mówił sędzia.
Kary w zawieszeniu i grzywny
Sześcioro oskarżonych zostało skazanych na kary roku więzienia, ale ich wykonanie zawieszono na czas próby trzech lat. Muszą też zapłacić grzywny od 10 tys. do 40 tys. zł oraz odszkodowania po kilka tysięcy złotych sieciom handlowym.
Pozostali oskarżeni usłyszeli wyroki grzywien po 15-20 tys. zł. Wobec sześciu osób sąd zdecydował o warunkowym umorzeniu postępowania na czas próby dwóch lat. Wobec wszystkich oskarżonych orzeczono przepadek przyjętych kwot łapówek oraz nakazano pokrycie kosztów procesu.
Wyrok nie jest prawomocny.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock