Są zielone, ruchliwe i cienkie jak sznurówki. Węże namorzynowe to nowi mieszkańcy wrocławskiego ogrodu zoologicznego. Zwierzęta przyjechały do stolicy Dolnego Śląska z Zurychu.
Sześć zielonych i cieniutkich jak sznurówki węż z plastikowych pudełek trafiło prosto do terrariów. Początkowo niepewnie pełzały po nowym terenie, jednak szybko się zaaklimatyzowały. Już po chwili ciekawie zerkały przez szyby swoich nowych mieszkań i wiły się wokół gałęzi.
Żyją w ginącym miejscu
Goniosom namorzynowy to gatunek zamieszkujący Azję Południowo-Wschodnią. Nie jest jeszcze zagrożony wyginięciem, ale jego przyszłość nie rysuje się w różowych barwach. Lasy namorzynowe, w których żyje, to tereny które ulegają ciągłej degradacji, m.in. z powodu zanieczyszczeń środowiska.
– Potrzebuje specyficznych warunków do życia: wilgotności sięgającej nawet 90% i wysokiej temperatury. Są to węże nadrzewne więc spijają wodę z liści i dlatego lubią płaską roślinność – wyjaśnia Karolina Mól-Woźniak, pracownica wrocławskiego zoo.
Odwiedzający będą mogli zobaczyć węże już wiosną. – Do osiągnięcia dojrzałości płciowej nie będą eksponowane, na razie mają 2 miesiące więc są zdecydowanie za młode – dodaje Mól-Woźniak.
Nieśmiałe kuropatwy
W ZOO wzbogaciło się nie tylko terrarium. W pawilonie ze zwierzętami z Madagaskaru zamieszkały kuropatwy. Trudno jednak je wypatrzyć. Znajdują się w strefie wolnych lotów, gdzie w każdej chwili mogą zjawić się nad głowami zwiedzających.
– Ich oglądanie wymaga dużej cierpliwości. Teraz są przestraszone, bo to dla nich nowe miejsce – mówi Ryszard Topola, rzecznik wrocławskiego zoo.
Kuropatwy madagaskarskie to zwierzęta zagrożone wyginięciem. – Populacja tych ptaków ciągle maleje, znajdują się one na czerwonej liście, dlatego sprowadziliśmy dwie pary i będziemy starali się stworzyć im warunki do rozmnażania – kontynuuje Topola. Kuropatwy będą dodatkową atrakcją dla pawilonu, który sam w sobie jest niezwykły. – Tu można poczuć się jak na Madagaskarze: zwierzęta, rośliny, temperatura i wilgotność powietrza są dokładnie takie same – kończy Topola.
Nowy dom z formalnościami
Zanim zwierzęta trafiły do nowego miejsca, musiały zostać sprawdzone przez celników.
- Dla nas to standardowa procedura chociaż zazwyczaj bierzemy udział w wysyłce zwierząt z Wrocławia za granicę. Musimy stwierdzić zgodność z dokumentacją, kontrolujemy też warunki transportu – tłumaczy Arkadiusz Barędziak z Izby Celnej we Wrocławiu.
Jak wyjaśnia, dokumentacja musi zawierać dokładny opis, nazwę łacińską i informację na temat ewentualnego zagrożenia wyginięciem danego gatunku. – Za każdym razem musimy się upewnić czy zwierzęta miały rzeczywiście trafić do tego ogrodu – kończy Barędziak.
Autor: TB/ dr / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN Wrocław