Zamek Książ, reprezentacyjna rezydencja rodziny Hochbergów, pod koniec drugiej wojny światowej miał zostać kwaterą Adolfa Hitlera. Na zamku rozpoczęto gorączkowe prace. W ich trakcie bezpowrotnie zniszczono wnętrza. Wódz Trzeciej Rzeszy nigdy tam nie zamieszkał, a zamek jeszcze długo podnosił się po realizacji wizji nazistowskich architektów. To, jak wyglądała przebudowa, opisał Günther Grundmann, ówczesny konserwator zabytków Dolnego Śląska.
- Swoje wspomnienia Günther Grundmann opublikował w Monachium w 1972 roku, ale ich treść nie jest powszechnie znana - podkreśla Mateusz Mykytyszyn, rzecznik Zamku Książ w Wałbrzychu. I dodaje, że ze zapisków niemieckiego konserwatora zabytków wyłania się obraz ogromnych zniszczeń, jakich naziści dokonali w rezydencji Hochbergów.
Miał przyjechać na zaproszenie księcia, ale przyszła wojna
"W 1939 roku byliśmy we Wrocławiu na świetnej imprezie w wyższym prezydium, gdzie spotkaliśmy Jana Henryka XVII (pana na Zamku Książ - przyp. red.). Księcia interesowało odtworzenie wystroju późnobarokowego i częściowo przechodzących już w styl empire pokoi w szlachetnej budowli i w związku z tym prosił mnie o małą poradę po zakończeniu przyjęcia" - Grundmann wspominał spotkanie z Hochbergiem. Książę był ciekawy, czy konserwator zabytków miał okazję odwiedzić zamek w czasie, gdy kwitną tam rododendrony. Gdy usłyszał odpowiedź przeczącą, bez wahania zaprosił Grundmanna do wizyty w swojej rezydencji. Do wizyty jednak nie doszło, bo Jan Henryk XVII wyjechał do Anglii. A kilka tygodni później wybuchła druga wojna światowa. "Książę był w Anglii, krzewy rododendronów w Książu w tym czasie zakwitły, a kwiaty po raz kolejny zdążyły zwiędnąć" - podsumował konserwator zabytków w swoich wspomnieniach. Jednak Zamek Książ i tak odwiedził. "Zaskoczyło mnie bardzo, że zamiast zaproszenia do księcia otrzymałem rozkaz pojechania do Książa od szefa okręgu, Hankego. Jako powód podano, iż zamek został zarekwirowany z polecenia Fürhera, ponieważ książę wstępując do armii angielskiej został uznany za wroga Rzeszy" - opisywał Grundmann. To tam dowiedział się, że zabytkowa rezydencja ma zostać przebudowana. "W Książu w ostatnich tygodniach rozwinął się jeden z największych placów budowy, o niewyobrażalnych jak na owe czasy rozmiarach" - podkreślał konserwator zabytków.
Wodociągi wyrwano, tarasy zniszczono, a komnaty przemalowano
To, co zaplanowano dla Książa, miało zmienić zamek nie do poznania. Nad projektem przebudowy pracowało 35 architektów. "Cały plac zamkowy został podzielony, wszystkie wodociągi w parku wyrwano, tarasy całkowicie zniszczono, przed wejściem wykuto w skale szyb o głębokości 50 metrów do uruchomienia windy. W związku z tym zbudowano drogę tak, żeby można było dojechać samochodem do windy" - kilka lat po wojnie relacjonowała jedna z niemieckich gazet. To jednak nie był koniec. Granitowe portale zostały zniszczone, bo chciano zastąpić je marmurem. Parter zamku razem z muzeum miał zostać zmieniony w kancelarię i sekretariat. Część piwnic przekazano policji. A w reprezentacyjnej Sali Maksymiliana planowano zniszczyć sufit i skuć ozdobny marmur. Na to jednak - ze względu na zabytkowy charakter sali - nie zgodził się Grundmann. Marmuru więc nie skuto, ale przemalowano go na czerwono. Salon zielony i czerwony przemalowano natomiast na biało. A pokój gobelinowy i włoski przebudowano tak, by odpowiadały potrzebom Adolfa Hitlera. Wybudowano tu nawet windę, by wódz Trzeciej Rzeszy mógł dostać się z jednego z tuneli wprost do pokoju. Tak, by przy okazji nie musiał wystawiać się na ciekawskie spojrzenia z zewnątrz. Przebudowano także inne sale. Krzywa została pozbawiona sufitu pokrytego freskami, a pokoje cesarskie zmieniono w małe apartamenty. Z kolei większe sale przeznaczono na liczne jadalnie. Wszystko to, by przekształcić Zamek Książ w idealną kwaterę dla Adolfa Hitlera i dom przyjęć dla Trzeciej Rzeszy.
Nie chciał, ale musiał
W swoich wspomnieniach Grundmann podkreślał, że nie podobało mu się to, co działo się z zamkiem. Jednak ze względu na swoją funkcję nie miał wyboru. "Jako konserwator zabytków byłem zmuszony włączać się w to bez względu na dobra czy złą sytuację. Ale nie tylko jako konserwator zabytków, także jako Ślązak czułem się w obowiązku przeszkadzać jak tylko mogłem zniszczeniu, a poza tym zabezpieczyć posiadłość rodzinną książąt" - zanotował. Jak próbował stawiać opór? "Rozpocząłem więc przewożenie mebli, obrazów i gobelinów z prywatnych pomieszczeń do zamku Hochbergów w Roztoce. Poza tym umieszczona w budynku bramnym słynna biblioteka została przeniesiona w inne miejsce, którego nazwę niestety zapomniałem" - twierdził Grundmann w swoich wspomnieniach. Sprzeciwił się też między innymi usunięciu marmuru z Sali Maksymilana. Za to grożono mu doniesieniem do Hitlera. Jednak ostatecznie skarga do skutku nie doszła, a przynajmniej niesubordynacja konserwatora zabytków nie spotkała się z żadnymi konsekwencjami.
"Zamek stał się ruiną"
Styczeń 1945 roku to czas zbliżającej się do granic Rzeszy żołnierzy Armii Czerwonej. I ucieczki hitlerowskich dygnitarzy. "Był to początek trwającej niewiele dni panicznej ucieczki sztabu budowlanego i odtransportowania robotników. Minęło zaledwie 14 dni i całe to widmo z tysiącami robotników, uszło. Pozostawiono na wpół zniszczone i okaleczone wnętrza. Tak wyglądała ta wspaniała budowa, zdana na łup i ograbienie po katastrofie, która przetoczyła się przez Śląsk" - wspominał Grundmann. I podsumowywał: zamek, który miał być kwaterą wodza Trzeciej Rzeszy "stał się ruiną i spadł na barki państwa polskiego, jako pozbawiona sensu, zabytkowa budowla". W swoich wspomnieniach historyk i konserwator sztuki podkreślał, że dewastacji Zamku Książ nie mógł zapobiec, "a jedynie obserwować i potępiać".
Źródło: Zamek Książ w Wałbrzychu
Źródło zdjęcia głównego: Zamek Książ w Wałbrzychu