Nadzieję na obecność pociągu ukrytego w Wałbrzychu ma Jerzy Rostkowski, pisarz i znawca nazistowskich skarbów na Dolnym Śląsku, ale wątpi w istnieniu skarbów. - Jest możliwość, że w wagonach znajdują się środki masowego rażenia, które badali i produkowali Niemcy - mówił na antenie TVN24 we "Wstajesz i Wiesz". Septyczny co do istnienia złota jest też Bogusław Wołoszański, polski dziennikarz i popularyzator historii. Na swoim blogu pyta: "Skąd, na boga, taki zapas złota w upadającej III Rzeszy?! A skąd na Dolnym Śląsku sztaby złota?".
- Wierzę w to, że pociąg jest ukryty na terenie Wałbrzycha. Najcenniejszym kontaktem był dla mnie nieżyjący już Antoni Graj. Na nakręconym filmie o Zamku Książ mam nagranie z jego wspomnieniami. Był elektrykiem, który układał w zamku przewody elektryczne w poszczególnych pomieszczeniach i przy windach. Tym samym był dla Niemców bardzo zaufanym człowiekiem - opowiadał w środę rano we "Wstajesz i Wiesz" Jerzy Rostkowski.
Dodał, że Antoni Graj wielokrotnie słyszał o pociągach, które dojeżdżały w okolice zamku. Nie wiedział jednak, co zawierały te towarowe składy.
- Przypuszczam, że nie jest to jednak złoto. Owszem, mówiło się o złocie Bałkanów zagrabionym przez Niemców, ale w okolicach Szczawna Zdroju miały znajdować się też ośrodki badawczo-produkcyjne. Mówił mi o tym też Antoni Graj. Jeśli więc powiążemy te doniesienia, to można sądzić, że w wagonach mogą być środki masowego rażenia, które badali i produkowali Niemcy - podkreśla pisarz.
Dlatego też Rostkowski uważa, że ryzykowne jest, aby docierać do pociągu w sposób nieodpowiedzialny.
"Skąd, na boga, taki zapas złota w upadającej III Rzeszy?"
Sceptyczny co do istnienia złota jest też Bogusław Wołoszański, polski dziennikarz i popularyzator historii. Na swoim blogu pyta: "Skąd, na boga, taki zapas złota w upadającej III Rzeszy?! A skąd na Dolnym Śląsku sztaby złota? Z banku we Wrocławiu? Złoto przechowywano tylko w banku centralnym, a z Reichsbanku w Berlinie zostało wywiezione do kopalni w Merkers, gdzie znaleźli je żołnierze amerykańscy".
Wołoszański przypomina też inna głośną historie, kiedy również nadmiernie zaufano doniesieniom. "Na wszelki wypadek osoba, która tym papierom dała wiarę, uwierzyła, powinna zapoznać się z historią dzienników Hitlera kupionych w latach 1981-83 przez redakcję tygodnika "Stern" za ponad 9 mln marek. Ich autentyczność potwierdziło kilku wybitnych znawców, ale pomylili się. Dzienniki napisał fałszerz. Ot i było głupio" - napisał.
"Wystarczyłoby wpuścić kamerę"
Porusza też sprawę georadaru. - Jak skład "złotego pociągu" można było dostrzec na obrazie z georadaru? A dlaczego nie użyto magnetometru? Pociąg pancerny, o działach samobieżnych nie wspominając, to tak duża masa stali, że za pomocą tej techniki łatwo zostałby namierzony.Widziałem, z jaką prędkością wiertnia wbijała się w grunt koło tzw. Muchołapki. Wydrążenie otworu w 70-cio metrowej warstwie skał, pod którą jest tunel z pociągiem, mogłoby zająć kilka, może kilkanaście godzin. A potem wystarczałoby wpuścić kamerę i moglibyśmy zobaczyć ten złoty pociąg" - wyjaśnia na blogu.
Wszystkie odnalezione po wojnie skarby ukrywano tak, aby w miarę łatwo je wydobyć. Tak było w Merkers, gdzie złoto i dzieła sztuki złożono w kopalnianej sztolni, a wejście zamurowano cegłami. Liczne skarby odnalezione na terenie Austrii spoczywały w skrytkach na zboczu góry. A wystarczało odgarnąć warstwę ziemi i ponieść drewnianą klapę. Kto by chował je do tunelu, wypełniał minami i zawalał tonami skał, których usunięcie wymagałoby wielotygodniowej pracy ciężkiego sprzętu? A jak najpierw rozbroić miny, żeby nie eksplodowały w łopacie koparki?Spotkałem kiedyś na Dolnym Śląsku radiestetę, który za pomocą różdżki wykrył dwanaście foteli ze złota. Nie ujawnię, gdzie je wykrył, bo znowu się zacznie. Bogusław Wołoszański na swoim blogu
Mimo że nikt z naukowych autorytetów nie potwierdził znalezienia pociągu, to dziennikarz chciałby, aby pociąg jednak istniał i żeby go odnaleziono.
"Byłoby to piękne znalezisko dla Muzeum Kolejnictwa, a samobieżne działa dla Muzeum Wojska Polskiego, czego obydwu muzeum z całego serca życzę" - podsumowuje na swoim blogu Bogusław Wołoszański.
Trwa gorączka złota
W połowie sierpnia do władz Wałbrzycha zgłosili się prawnicy reprezentujący dwóch mężczyzn - Polaka i Niemca, którzy prawdopodobnie na terenie Wałbrzycha odkryli legendarny niemiecki pociąg. Miał on wywieźć z Wrocławia cenne kruszce. Władze Wałbrzycha poinformowały o sprawie Skarb Państwa. Złoty pociąg ma być ukryty gdzieś między 61. a 65. km trasy kolejowej Wrocław - Wałbrzych.
Prezydent Wałbrzycha za pośrednictwem wojewody dolnośląskiego poprosił o pomoc ministra obrony narodowej. Tomasz Siemoniak zgodził się na to, by żołnierze zbadali teren, na którym może znajdować się "złoty pociąg". Niewykluczone, że jest on zaminowany. W najbliższych dniach wojskowi mają pojawić się w okolicach Wałbrzycha.
W Wałbrzychu ma być ukryty pociąg ze złotem:
Autor: sfo / Źródło: TVN 24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24