Najpierw nie zatrzymał się do kontroli i zaczął uciekać przed patrolem. Później porzucił swojego poloneza i skoczył do rzeki. 27-latek zapomniał tylko, że nie umie pływać. Przed utonięciem uratowali go policjanci. Powód ucieczki? Brak dokumentów i przeglądu.
We wtorek policjanci, patrolując drogi w okolicach podwrocławskiego Gajkowa, zauważyli poloneza jadącego zygzakiem. Chcieli zatrzymać kierowcę i sprawdzić, czy jest trzeźwy. Ten zamiast się zatrzymać, wcisnął gaz do dechy, kierując się w rejon Odry.
- Chwilę później porzucił auto i pobiegł przez wał w stronę wody. Policjanci ruszyli za mężczyzną, który w pewnym momencie wskoczył do rzeki, by uciec na drugi brzeg. Gdy był w połowie, zaczął się topić. Mężczyzna zaczął wołać, że nie umie pływać - informuje Łukasz Dutkowiak, rzecznik wrocławskiej policji.
Sprawna pomoc
Funkcjonariusze natychmiast wskoczyli do wody. Jeden z nich dopłynął do tonącego i chwytem ratowniczym odholował go do brzegu. Tam drugi z policjantów pomógł wyciągnąć go z wody. Mundurowi wezwali pogotowie. W międzyczasie udzielali uratowanemu pomocy. Ostatecznie nie stało się nic poważnego.
- Po badaniu okazało się, że mężczyzna nie był pijany. Naraził swoje życie i interweniujących funkcjonariuszy, bo nie miał dokumentów i przeglądu. Z uwagi na jego zachowanie została pobrana od niego krew do badań pod kątem obecności środków psychoaktywnych - dodaje Dutkowiak.
Za niezatrzymanie się do kontroli 27-letniemu mężczyźnie grozi do 5 lat więzienia.
Do zdarzenia doszło w okolicach Gajkowa:
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: KMP Wrocław