Pociągiem, tramwajem i autobusem można po Wrocławiu podróżować na jednym bilecie. Wprowadzony miesiąc temu, miał skrócić przejazdy. Postanowiliśmy sprawdzić, co dojedzie szybciej - pociąg czy tramwaj?
Wspólny bilet na autobus, tramwaj i pociąg obowiązuje we Wrocławiu od 1 czerwca 2013 roku. W ciągu pierwszego miesiąca skorzystało z niego ok. 34 tys. pasażerów.
Kiedy go wprowadzano, magistrat przekonywał, że przesiadka do pociągu, zwłaszcza dla mieszkańców obrzeży miasta, to oszczędność czasu. Postanowiliśmy sprawdzić, czy faktycznie przejazd pociągiem trwa krócej.
Szukanie kasownika
Plan był prosty. Reporter TVN24 miał najpierw dojechać pociągiem z dworca PKP do stacji Wrocław Mikołajów, a później wrócić tramwajem.
24-godzinny bilet papierowy za 11 zł kupiliśmy tuż przy budynku dworca, od strony ul. Suchej. Jednak nie od razu mogliśmy wsiąść z nim do pociągu - by nabrał ważności, najpierw trzeba... skasować go w autobusie lub tramwaju.
- Zajęło nam to cztery minuty, bo tyle czekaliśmy na najbliższy autobus, który przyjechał na przystanek - relacjonuje reporter TVN24.
Czekanie na odjazd
Spokojnym krokiem przeszliśmy na dworzec. Pociąg, który miał nas dowieźć do celu, o 18.46 odjeżdżał w kierunku Poznania. Sześć minut przed planowanym odjazdem byliśmy już w wagonie i zajmowaliśmy miejsce w przedziale. Nie było tłoku, obok ekipy TVN24 siedziały jeszcze dwie osoby.
- I nastąpiło długie czekanie. Pociągi przyjeżdżały i odjeżdżały, a my nadal staliśmy na peronie - wspomina reporter.
Pociąg do Poznania w końcu ruszył. Opóźnienie wyniosło 20 minut. Podróż przez Wrocław na stację Mikołajów zabrała nam dziewięć minut. Na miejscu byliśmy o 19.15.
Łącznie, przejazd z dworca PKP do stacji Mikołajów zajął nam 41 minut.
Szybciej niż na rozkładzie
- Wracaliśmy z przystanku "Zachodnia stacja kolejowa". Doszliśmy do niego w 10 minut, a dwie minuty później podjechał tramwaj 32 PLUS - mówi reporter TVN24.
Do przejechania mieliśmy siedem przystanków. Większość miejsc siedzących była zajęta, a sporo ludzi też stało. Ścisku jednak nie było.
Podróż do dworca autobusowego trwała 13 minut. Dwie krócej niż według rozkładu. Nie był to jeszcze koniec, bo trzeba było dojść przed budynek dworca PKP. Przejście zajęło nam 5 minut, a cały powrót - 20 minut.
- Gdyby pociąg się nie spóźnił, opłaciłoby się nim pojechać, bo sama podróż zajmuje chwilę, a pasażerów jest mniej. Ale przez opóźnienie, to tramwajem zyskaliśmy na czasie - podsumowuje reporter.
"Zdarza się"
- Trzeba być tolerancyjnym. Mam nadzieję, że takie spóźnienia pociągów nie są nagminne, ale czasem się to zdarza - komentuje z kolei Julia Wach z wrocławskiego magistratu. - Ten bilet miał być przede wszystkim ułatwieniem dla pasażerów jeżdżących z dalszych części Wrocławia. Do tej pory musieli przebijać się przez miasto. Teraz mogą dojeżdżać bezpośrednio do centrum pociągiem - dodaje.
Autor: gdem,ansa/roody / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław