Pięcioletni Tymon wpadł do studzienki kanalizacyjnej i utopił się. Firma, która odpowiada za bezpieczeństwo zaklina się, że studzienka była dobrze zabezpieczona. Co innego twierdzi Państwowa Inspekcja Pracy. Prokuratorskie zarzuty usłyszeli już kierownik budowy i jego zastępca. Tragicznej śmierci 5-latka z Brzegu przyjrzała się reporterka programu "Uwaga!" TVN.
- Syn jest nauczony, że jak są biało-czerwone taśmy i oznaczenie, że nie wolno wchodzić, to nie wolno podchodzić. Ale przy tej studzience nie było niczego – płacze mama zmarłego chłopca, Joanna Górowska.
A jej mąż pokazuje zdjęcie, wykonane na miejscu wypadku. Widać na nim nieogrodzoną i nieoznakowaną studzienkę. Do tragedii doszło na początku maja na jednej z ulic w Brzegu (woj. dolnośląskie). Tymon wracał z babcią do domu z pobliskiego placu zabaw. Studzienka znajduje się przy chodniku, na pasie zieleni. Wszystko zadziało się błyskawicznie: mały Tymon stanął na niej i wpadł do środka.
"Wylewała się z niego woda ze szlamem"
- Babcia była tuż przy nim. Widziała moment, kiedy wpadał, ale nie zdążyła go chwycić - płacze mama chłopca.
Natychmiast po wypadku, babcia zadzwoniła po ojca Tymka. Ten pobiegł na miejsce i sam wyciągnął syna ze studzienki. - Reanimowałem go tak, jak umiałem. Wylewała się z niego woda ze szlamem – płacze Łukasz Górowski.
Na miejscu wypadku pojawili się również ratownicy pogotowia i strażacy. Reanimacja trwała 45 minut. Lekarze zdecydowali się wezwać helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Chłopiec trafił do szpitala przy ul. Borowskiej we Wrocławiu, gdzie przez kolejnych pięć dni lekarze bezskutecznie walczyli o jego życie.
Kto odpowiada za tę tragedię?
Teren, na którym znajduje się studzienka, należy do Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Brzegu. Jednak od listopada ubiegłego roku prywatna firma z Wrocławia modernizuje tam kanalizację i to na niej ciążył obowiązek zabezpieczenia budowy, w tym studzienki.
Reporterzy "Uwagi!" TVN usiłowali porozmawiać o tragedii z przedstawicielami firmy. Jej były pełnomocnik stanowczo jednak odmówił.
Oświadczenie w tej sprawie przesłał właściciel firmy. Napisał w nim m.in., że „zakład dołożył wszelkich starań przy zabezpieczeniu terenu budowy, w tym również znajdujących się na tym terenie studzienek”.
Inspekcja pracy: brak barierek, świateł, tablic
Innego zdania są jednak specjaliści z Państwowej Inspekcji Pracy, którzy skontrolowali budowę. Stwierdzili, że starania firmy nie były wystarczające, a studzienka, w której doszło do wypadku, była źle zabezpieczona.
- Brakowało barierek, świateł ostrzegawczych i tablic informacyjnych – wylicza Adam Drobisz z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Opolu. Po czym stwierdza wprost: – Miejsce zostało zabezpieczone prowizorycznie.
Okazuje się, że prowizorek na budowie jest więcej. I to nawet po tragicznym wypadku, w wyniku którego zmarł Tymon. Inspektor Drobisz pokazał reporterce "Uwagi!" TVN kolejne niebezpieczne miejsce.
- Na długość pół metra brakowało tu ogrodzenia. Osoba postronna mogła wpaść do wykopu – demonstrował.
Zarzut wobec kierownika budowy
Również prokurator nie miał wątpliwości, że budowa nie była odpowiednio zabezpieczona. Śledztwo wykazało, że tymczasowa kratka założona na studzienkę była o trzy centymetry za mała. Zarzut nieumyślnego narażenia 5-latka na niebezpieczeństwo utraty życia usłyszeli kierownik budowy i jego zastępca. Chcieliśmy porozmawiać o sprawie z kierownikiem budowy.
- Sprawę bada prokuratura. Proszę mi pozwolić pracować – odpowiedział tylko kierownik.
Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci Tymona było utonięcie. Prokurator nie wyklucza, że zarzuty mogą usłyszeć także kolejne osoby, które przyczyniły się do śmierci dziecka.
"Czekał na braciszka"
Rodzice Tymka są w szoku. Jego mama nie potrafi mówić o synku w czasie przeszłym. Tata opowiada, że syn bardzo czekał na braciszka, który wkrótce się urodzi.
- Chciał, żeby nazywał się Mateusz, jak jego najlepszy kolega. Bardzo na niego czekał. Planował, jak będzie się z nim bawił – mówi ze łzami w oczach ojciec zmarłego chłopca.
Autor: balu / Źródło: "Uwaga!" TVN
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN