Łukasz i jego kolega przyjechali do Szklarskiej Poręby spod Szczecina. Na miejscu mieli razem z większą ekipą świętować sylwestra 2019/2020. Początek roku okazał się tragiczny. 25-latek został śmiertelnie pobity. Kamera monitoringu zarejestrowała, jak leżący na ziemi młody mężczyzna otrzymuje dokładnie 13 ciosów w głowę. Ruszył proces w tej sprawie. Oskarżonym o zabójstwo jest 18-latek.
Noc sylwestrowa 2019/2020. 25-letni Łukasz z kolegą Grzegorzem przyjechali do Szklarskiej Poręby (Dolnośląskie) aż spod Szczecina. Na miejscu czekali już ich znajomi, ekipa z Gryfina. Razem mieli świętować Nowy Rok.
Balowali na mieście, w knajpie. Łukasz wypił trochę alkoholu. Nie był jednak typem imprezowicza. Być może już mu się nudziło. Nie wiadomo. Oznajmił znajomym, że wraca do kwatery. Daleko nie miał, może ze 150 metrów. Grzegorz zdążył jeszcze poinstruować Łukasza, który zamek ma zamknąć, aby za kilka godzin dało się go otworzyć z zewnątrz.
Kilka godzin później Grzegorz chciał się dostać do pokoju. Nie mógł otworzyć drzwi. Pomyślał, że Łukasz sobie wypił, śpi twardo i nie słyszy jego pukania. Spoczął na sofie w korytarzu. Jeszcze wtedy nie miał pojęcia, że kawałek dalej ktoś zadał Łukaszowi 13 ciosów w głowę, praktycznie na miejscu pozbawiając go życia.
Śmierć mózgu
Rano próbował się dodzwonić do Łukasza. Jego telefon odebrał jednak policjant. Przekazał, że 25-latek trafił do szpitala w Jeleniej Górze. Dwoje jego znajomych pojechało na miejsce sprawdzić, w jakim jest stanie.
- Pierwszego stycznia rano odebrałam telefon od koleżanki mojego brata, z którą spędzał noc sylwestrową, że Łukasz jest w szpitalu i że daje mi do telefonu lekarza. Pan doktor poprosił, żeby ktoś z rodziny jak najszybciej przyjechał do szpitala. Pojechałam do rodziców, powiedziałam im o tym. Sama nie mogłam jechać, mam małe dzieci. Oni wsiedli do auta i pojechali do Jeleniej Góry, gdzie leżał mój brat - mówi Sandra, siostra 25-latka.
Łukasz doznał bardzo poważnego urazu głowy. Był w stanie krytycznym. W momencie, kiedy go znaleziono, już praktycznie nie żył. Reanimacja przeprowadzona przez zespół pogotowia ratunkowego co prawda przywróciła akcję serca, ale wszystkie badania przeprowadzone w szpitalu wskazały, że mózg najprawdopodobniej nie żyje.
3 stycznia zebrało się konsylium lekarskie, które stwierdziło, że zmiany w mózgu są nieodwracalne, że nie da się już nic zrobić. Łukasz został odłączony od aparatury podtrzymującej życie.
13 ciosów w głowę
- Tamtej nocy mój brat nie poszedł prosto do swojego pokoju. Monitoring zarejestrował, że chciał jeszcze zajść do sklepu. Widać na nagraniu, jak chwyta za klamkę, ale drzwi są zamknięte. Później udaje się już w kierunku kwatery. Nie wiem, po co on tam poszedł. Może mu papierosów zabrakło. Wracając, przeszedł kilka metrów i spotkał dwóch chłopaków - mówi Sandra.
Między jednym z nich a Łukaszem doszło do spięcia. Najpierw werbalnego, potem przeszło do czynów. Łukasz upadł na twarde, zimne podłoże. Jego przeciwnik usiadł na nim i zaczął okładać pięściami po głowie. Łukasz jeszcze na początku próbował się bronić, ale po kilku ciosach stracił przytomność. Ale ciosy padały nadal, kamera zamontowana na sklepie zarejestrowała ich łącznie 13.
- Mój brat nie oddał ani razu. Tamten chłopak nie miał żadnych śladów na ciele. Po pobiciu widział, że mój brat jest nieprzytomny, ale nie pomógł mu. Nie udzielił pomocy, nie wezwał pogotowia, tylko uciekł razem z kolegą - zaznacza siostra Łukasza.
Kaucja wpłacona, oskarżony na wolności
- W związku z tym prokurator zdecydował się na ponowne zatrzymanie podejrzanego i przedstawienie mu zarzutu zabójstwa. W świetle pojawienia się nowych zarzutów prokurator raz jeszcze wystąpił do sądu z wnioskiem o zastosowanie wobec podejrzanego aresztu tymczasowego na trzy miesiące. Sąd do tego wniosku się przychylił - informował Tomasz Czułowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
Rodzina Łukasza była w żałobie. Bliscy żyli przygotowaniami do pogrzebu. Po pochówku jeszcze przez jakiś czas nikt nie myślał o jakichkolwiek działaniach prawnych. Oddaleni o kilkaset kilometrów (Gryfino leży w Zachodniopomorskiem) dopiero po dwóch tygodniach zaczęli się rozglądać za adwokatem, który na miejscu mógłby poprowadzić sprawę. Rodzice Łukasza pojechali do niego około 20 lutego i udzielili mu pełnomocnictwa.
- Niedługo potem zaczęła się pandemia COVID-19. Wszystko stanęło. Adwokat nie miał dostępu do akt. Dopiero pod koniec czerwca, jak akta trafiły do sądu i został wyznaczony termin rozprawy, pan mecenas mógł się ubiegać o wgląd. Na początku lipca ja również zapoznałam się z dokumentami. Czytam, czytam i nie wierzę. Patrzę, a Jakub K. od 21 stycznia, gdzie ja jestem pewna, że on siedzi w areszcie i czeka na termin rozprawy, jest już na wolności - dziwi się Sandra.
Okazało się, że i w tym przypadku sąd zastosował areszt kaucyjny, w wysokości 60 tysięcy złotych.
- Rodzina jest zaskoczona i taka sytuacja jest dla nich po prostu niezrozumiała. Zarzut zabójstwa jest jednym z najcięższych. Zagrożenie surową karą jest oczywiste. Oskarżeni o drobniejsze przestępstwa czekają na wyrok w warunkach aresztu, natomiast sprawca takiego czynu jest na wolności. Oczywiście wiadomo, że obowiązuje domniemanie niewinności, tym niemniej sądy niejednokrotnie mówią, że wystarcza zagrożenie wysoką karą, aby areszt był stosowany. Ja osobiście też jestem zaskoczony. Przy tego typu czynach stosowanie innych środków niż środek izolacyjny raczej się nie zdarzało - mówi Mirosław Stawiński, pełnomocnik rodziny pokrzywdzonego.
Zwróciliśmy się do Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze z prośbą o uzasadnienie tej decyzji. Rzecznik prasowy sądu przyznał, że dzień przed wokandą już nie da rady tego sprawdzić, ale będzie to możliwe kilka dni po rozprawie.
Początek procesu
Proces Jakuba K. ruszył w czwartek przed południem. Na rozprawę przyjechali rodzice Łukasza, siostra, dwie ciocie, wujek, a także Grzegorz, przyjaciel, z którym Łukasz spędzał swojego ostatniego sylwestra.
Prokurator odczytał akt oskarżenia. Uznał, że czyn Jakuba K. wyczerpał znamiona zabójstwa. Zaznaczył, że sposób bicia - wielokrotne uderzanie po głowie leżącego na ziemi 25-latka - miało na celu pozbawienie życia, a nie obronę.
Biegły w swojej opinii wskazał, że zadanie trzynastu ciosów, z dużą siłą, w głowę leżącej ofiary, mogło doprowadzić do rozległych obrażeń, a w efekcie do jej śmierci.
Oskarżony odmówił składania wyjaśnień przed sądem. Podtrzymał złożone w toku śledztwa wyjaśnienia. Przyznał wówczas, że uderzył pokrzywdzonego po głowie 2-3 razy. Mówił, że to on został zaczepiony i tylko bronił się przed 25-latkiem. Czuł się zaatakowany, twierdził, że nie chciał zrobić mu krzywdy.
Jakubowi K. za zabójstwo grozi dożywocie.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne