Maciej K. został uznany za osobę niepoczytalną i zamiast do więzienia, trafi do zakładu psychiatrycznego. Decyzja świdnickiego sądu poprzedzona była kilkumiesięczną obserwacją lekarską. Biegli stwierdzili, że mężczyzna nie był w stanie pokierować swoim zachowaniem.
To był cichy, sobotni wieczór w Szczytnej, niewielkiej górskiej miejscowości na Dolnym Śląsku. Połowa marca 2019 roku. W jednym z domów rozgrywała się wtedy rodzinna tragedia. Kłóciło się małżeństwo. 40-letnia nauczycielka języka angielskiego i 42-letni przedsiębiorca. Na co dzień, według sąsiadów, zgodna para. Nieraz widzieli, jak trzymali się za ręce, wychodzili na rodzinne spacery z córkami. Nikt nie spodziewał się tragedii.
Na policję zadzwoniła w końcu starsza z dwóch córek. Dziewczynki bały się dźwięków dobiegających z salonu. W pewnym momencie ucichły. Wtedy ich rodzice leżeli już na podłodze cali we krwi.
Walczyła do końca
- Kobieta miała rany cięte szyi, twarzy, klatki piersiowej, kończyn górnych oraz dolnych. Nie dawała oznak życia. Mężczyzna miał rany kłute i cięte różnych części ciała. Został przetransportowany do szpitala - mówił kilka dni po zdarzeniu Tomasz Orepuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
Sekcja kobiety wykazała kilkanaście ran ciętych szyi, kończyn górnych i dolnych, a także trzy rany kłute klatki piersiowej. Jeden cios, zadany w serce, okazał się być tym śmiertelnym. Biegli nie mieli wątpliwości - obrażenia Małgorzaty K. świadczą o tym, że do końca walczyła o swoje życie.
Niepoczytalny
42-letni wówczas mężczyzna został tymczasowo aresztowany. W trakcie śledztwa wnikliwie badano stan jego zdrowia psychicznego. Lekarze uznali, że w chwili popełnienia czynu nie był on w stanie pokierować swoim zachowaniem.
- Sąd umorzył postępowanie i orzekł środek zabezpieczający w postaci umieszczenia w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, celem przeprowadzenia leczenia - informuje Marzena Rusin-Gielniewska, prezes Sądu Okręgowego w Świdnicy.
Biegli psychiatrzy uznali, że sprawca znajdował się w stanie całkowicie znoszącym jego poczytalność. Takiej osobie nie można przypisać popełnienia przestępstwa. Nie ponosi ona winy z uwagi na swój stan zdrowia.
- W tego rodzaju sprawach nie stosuje się zatem kary, a jedynie środki zabezpieczające. Są one niezbędne dla zapobieżenia podobnemu przestępstwu związanemu z chorobą. Jednocześnie w zakładzie wdraża się leczenie. Sąd nie ustala, jak długo ma trwać taki pobyt w zakładzie. Przepisy regulują, że przynajmniej raz na sześć miesięcy biegli lekarze psychiatrzy składają opinię o aktualnym stanie zdrowia pacjenta. Sprawa może z powrotem trafić na wokandę. Sąd decyduje wtedy o przedłużeniu bądź zmianie środka zapobiegawczego - tłumaczy Rusin-Gielniewska.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: tvn24