Na przejściu dla pieszych zabił 29-letnią kobietę. Samochód prowadził pod wpływem narkotyków. Taksówkarz ze Świdnicy (woj. dolnośląskie) został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu, na dwa lata stracił też prawo jazdy. - To kpina - mówi rodzina pieszej i zapowiada odwołanie od wyroku. Sprawę opisała "Gazeta Wyborcza".
- Siostra podeszła do przejścia dla pieszych, spojrzała w lewo i w prawo. Upewniła się, że nic nie jedzie i kontynuowała przechodzenie. Widziałem taksówkę, która jechała z nadmierną prędkością. Nie spodziewałem się, że wjedzie w moją siostrę - opisywał to, co wydarzyło się w lutym 2014 roku, pan Piotr - brat zmarłej 29-latki.
Samochód z impetem uderzył w pieszą. Kierowca próbował udzielić potrąconej pomocy, jednak nie udało się jej uratować. Kobieta osierociła syna.
Nieostrożnie, po narkotykach i za szybko
Taksówkarz Marek G., był trzeźwy, ale okazało się, że za kierownicę wsiadł po zażyciu amfetaminy.
Jak informuje portal swidnica24.pl, zdaniem prokuratury mężczyzna, gdy zbliżał się do przejścia dla pieszych, nie zachował szczególnej ostrożności. Co więcej, jechał znacznie szybciej, niż było to dozwolone. Prędkość, jak wyliczyli biegli, przekroczył o 35 kilometrów. Nawet nie próbował hamować. Oskarżyciel publiczny wnosił o osiem lat więzienia, dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów i 100 tysięcy złotych nawiązki na rzecz matki pani Eweliny, która teraz opiekuje się osieroconym wnukiem.
Zdaniem prokuratury, od dnia tragicznego wypadku oskarżony "kpił z wymiaru sprawiedliwości" bo w trakcie procesu, pomimo odebrania mu prawa jazdy, wciąż jeździł samochodem.
Obrona: nie on jest winny
Obrońca G. wniósł o uniewinnienie mężczyzny. Jak dowodził, to nie on zawinił feralnego wieczora. Winę przypisywał potrąconej pieszej.
- Ewelina Pawiłowicz feralnego dnia miała 1,8 promila alkoholu we krwi. Według opinii jednego z biegłych nie zatrzymała się przed przejściem, nie rozglądnęła się, tylko weszła na jezdnię, wprost pod nadjeżdżający samochód - mówił, cytowany przez portal doba.pl, mecenas Jerzy Janik. - Mój klient nie miał najmniejszych szans na uniknięcie wypadku - mówił. Prawnik przekonywał też, że G. nigdy nie brał narkotyków.
Marek G. poprosił o uniewinnienie.
Sąd: obecność narkotyku w organizmie niczego nie przesądza
Gdy 18 grudnia ogłaszano wyrok, G. nie było na sali rozpraw - podała "GW". Sąd uznał, że taksówkarz jest winny. I wymierzył mu dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat, pozbawił mężczyznę prawa jazdy na okres dwóch lat i zasądził pięć tysięcy złotych nawiązki.
- To, że narkotyk jest obecny w organizmie, nie oznacza, że jest aktywny - powiedziała sędzia Małgorzata Skiba, cytowana przez "Gazetę Wyborczą". Podkreślała, że narkotyk nie musiał mieć wpływu na postępowanie mężczyzny. Mówiła o tym, że choć amfetamina to środek odurzający, to ma charakter stymulujący, poprawia koncentrację, przez co często jest wykorzystywana przez uczniów i studentów w trakcie nauki.
Sąd zgodził się z tym, że taksówkarz jechał za szybko. I zaznaczył, że gdyby jechał wolniej, do wypadku mogłoby nie dojść. Jednak, jak uzasadniała sędzia, to, że kierowca przekroczył prędkość, nie było skutkiem zażycia narkotyku. - Żyjemy w kraju, w którym kierowcy lekceważą administracyjne ograniczenia prędkości - stwierdziła sędzia.
"Można kogoś zabić i jest się wolnym"
Mówiła też o winie zmarłej. Jej zdaniem, z zapisu monitoringu wynika, że kobieta wtargnęła na jezdnię. To wszystko wpłynęło na wymiar kary orzeczonej wobec G. - Oskarżony zasługuje na zawieszenie kary. Zdaniem sądu jest ona adekwatna do zarzucanego czynu - powiedziała sędzia.
Rodzina zmarłej wyrokiem była oburzona. - Wychodzi na to, że można zabić kogoś na przejściu po narkotykach i jest się wolnym. To kpina - powiedział "Gazecie Wyborczej" brat pani Eweliny.
Wyrok nie jest prawomocny. Bliscy kobiety zapowiadają apelację.
Do wypadku doszło w Świdnicy:
Autor: tam / Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław, dsw.doba.pl, swidnica24.pl, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24