"Sąd w Świdnicy wypuścił na wolność pedofila. Po wyjściu z więzienia mężczyzna skrzywdził kolejne dziecko" - ponad trzydzieści billboardów o takiej treści - jesienią 2017 roku - zawisło na terenie kraju. Jeden z mieszkańców miasta stwierdził, że doszło do zniesławienia sądu. Sprawę zbadała Prokuratura Rejonowa w Świdnicy. I umorzyła postępowanie.
Billboardy w ramach kampanii "Sprawiedliwe sądy", prowadzonej przez Polską Fundację Narodową, zawisły na terenie Polski na początku września 2017 roku. Tych dotyczących sprawy Tomasza Ł., skazanego za pedofilię, ze Świdnicy było w sumie 34. Ł. został zwolniony z odbywania całości kary orzeczonej przez sąd z powodu pogarszającego się stanu zdrowia. Mimo postępującej choroby po wyjściu zza krat ponownie zaatakował dziecko.
Mieszkaniec zawiadomił, prokuratura odmówiła
Według billboardów Polskiej Fundacji Narodowej decyzję o zwolnieniu Ł. podjął Sąd Okręgowy w Świdnicy. To nie było prawdą. Skutkowało to wydaniem przez prezesa sądu oświadczenia, z którego wynikało, że "żaden z sądów świdnickich nie wydał tego rodzaju decyzji". Ale nie tylko. Jeden z mieszkańców Świdnicy uznał bowiem, że PFN swoim działaniem zniesławiła sąd. I złożył zawiadomienie do prokuratury.
W grudniu 2017 roku śledczy stwierdzili, że postępowania w tej sprawie nie będzie. Doszli bowiem do wniosku, że przedmiotem zawiadomienia "był występek prywatno-skargowy". A takimi występkami prokuratorzy z zasady się nie zajmują.
Ówczesny prezes sądu złożył zażalenie na postanowienie prokuratury. Pod koniec sierpnia 2018 roku Prokurator Okręgowy w Świdnicy rozpatrzył zażalenie sądu i uznał, że decyzja o odmowie wszczęcia postępowania była przedwczesna.
Prokuratura: nie doszło ani do znieważania, ani do zniesławienia
Dlatego śledczy musieli przeanalizować ponownie sprawę. - Naszym celem było ustalenie, czy ta konkretna treść stanowi przestępstwo znieważenia i zniesławienia. Stwierdziliśmy, że nie doszło ani do jednego, ani do drugiego - mówi Marek Rusin, szef Prokuratury Rejonowej w Świdnicy.
Zdaniem prokuratorów do znieważenia nie doszło, ponieważ treść umieszczona na billboardzie nie była pogardliwa i lżąca. Nie zawierała też inwektyw. Dlaczego w działaniu PFN nie dopatrzono się zniesławienia?
- Wyszliśmy z założenia, że sformułowanie w zdecydowanej większości zawierało prawdziwą informację. Nieprawdziwe było to, że decyzję podejmował sąd w Świdnicy, a nie we Wrocławiu - wyjaśnia Rusin.
Prokurator przyznaje jednak, że hasło zamieszczone przez PFN było nierzetelne i wynikało z braku profesjonalizmu.
"Działanie nierzetelne i nieprofesjonalne"
- W tej sprawie bezspornie ustaliliśmy, że autorzy akcji nie działali umyślnie i świadomie. Działali nierzetelnie i nieprofesjonalnie. Wszystko dlatego, że nie zweryfikowali informacji. Zamiast tego bazowali wyłącznie na informacjach medialnych i uznali, że skoro mężczyznę skazywał sąd w Świdnicy, to na wolność wypuścił go ten sam sąd - tłumaczy Rusin.
Prokurator podkreśla jednak, że decyzja o umorzeniu sprawy może nie oznaczać jej końca. - Jeśli którykolwiek z sędziów poczuł się dotknięty treścią umieszczoną na billboardzie, może wytoczyć powództwo cywilne o naruszenie dóbr osobistych - podkreśla szef jednostki, która zajmowała się sprawą.
Postępowanie prowadziła Prokuratura Rejonowa w Świdnicy:
Autor: tam\kwoj / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24