Dziennikarzowi TVN24 Janowi Piotrowskiemu udało się dotrzeć do Stronia Śląskiego. Miasto po tym, jak naporu wody nie wytrzymała tama, zostało kompletnie zrujnowane. Wiceburmistrz Lech Kawecki mówił, że zniknął komisariat policji, zniknęły skrzyżowania, a część budynków będzie musiała być rozebrana. Wstępne straty oszacowano na miliard złotych.
Reporterowi TVN24 Janowi Piotrowskiemu udało się dojechać do Stronia Śląskiego, które - tak jak Lądek-Zdrój - było odcięte od świata. W mieście w sobotę naporu wody nie wytrzymała tama. Rzeka Biała Lądecka dosłownie zmyła z powierzchni ziemi wszystko to, co znajdowało się na jej drodze.
Straty oszacowane na miliard
Wiceburmistrz Stronia Śląskiego Lech Kawecki, w rozmowie z reporterem TVN24 Janem Piotrowskim, mówił, że miasto jest zniszczone doszczętnie, a straty wstępnie oszacowano na miliard złotych. - Zniknął komisariat policji, część budynków jest do rozebrania. Nie wiem, czy my się z tego podniesiemy mentalnie - mówił wiceburmistrz.
- Koryto podzieliło nam się na dwie części, walczymy teraz o powrót rzeki do pierwotnego koryta. Tutaj, gdzie ta woda płynie, to fragment ulicy Nadbrzeżnej, tam widać jej fragment. Nie ma też śladu po skrzyżowaniu z ulicą Mickiewicza. Głównego skrzyżowania w Stroniu - Mickiewicza z ulicą Nabrzeżną po prostu już nie ma - przekazywał wiceburmistrz miasta.
Wiceburmistrz: wiele budynków do rozbiórki
Wiceburmistrz Stronia Śląskiego w rozmowie z reporterem TVN24 ocenił, że wiele budynków trzeba będzie rozebrać. Dodał, że nie wie, co dzieje się z ich mieszkańcami.
-Nie wiemy, ile osób jest poszkodowanych. Jeśli chodzi o budynki, to część z nich nadaje się w tej chwili do rozbiórki, trwa ocena stanu technicznego - informował Lech Kawecki.
Straty na ponad miliard
Wiceburmistrz podał wstępnie, ile mogą wynosić straty, które wyrządziła powódź w mieście.
- Na początku straty szacowaliśmy w setkach milionów złotych, teraz mówimy tu o ponad miliardzie. Jest jeszcze jeden problem, problem mentalny, czy my się z tego podniesiemy. Tu są naprawdę głosy ludzi, którzy zadają sobie pytanie, czy tu jeszcze warto wracać, czy tu warto żyć, to naprawdę są dramaty ludzkie - podkreślił Lech Kawecki.
Dramaty ludzkie. "Własną ręką to postawiłem"
Jan Piotrowski spotykał w Stroniu Śląskim mieszkańców, którzy wracali do swoich zniszczonych domów. Wielu z nich nie kryło łez.
- Sam się ewakuowałem, zamknąłem i uciekłem, a co miałem tu robić - opowiadał mężczyzna. Na stwierdzenie reportera TVN24, że próbują wykonywać prace przy zniszczonym domu, mężczyzna się popłakał. - Własną ręką to postawiłem, z żoną tu mieszkałem, 70 lat mam, co ja tu nawojuję - mówił zapłakany mężczyzna.
Kolejnymi osobami, które spotkał reporter TVN24, była matka z córką.
Mąż młodszej z kobiet prowadził na terenie Stronia Śląskiego firmę. Kobieta ze łzami w oczach mówiła, że ponieśli gigantyczne straty i długo czekali na pomoc.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24