- Nikogo tu nie było, dopiero teraz przyjechała policja. Było pusto, ludzie przychodzili i płakali. Jesteśmy od piątku sami - relacjonowały w rozmowie z reporterem TVN24 poszkodowane przez powódź mieszkanki Stronia Śląskiego. - Były informacje, że rozszczelnia się tama, ale nie było nikogo, kto by miał ładować worki z piaskiem - mówiły.
Woda spustoszyła Stronie Śląskie w województwie dolnośląskim, gdzie w niedzielę pękła tama. Mieszkańcy tej miejscowości liczą straty po powodzi. We wtorek reporter TVN24 rozmawiał z dwiema mieszkankami, których dom został zniszczony.
- Ani do domu nie da się wejść, ani nawet na posesję. Na szczęście cała rodzina bezpieczna - powiedziała jedna z nich.
- Jak się powódź zaczęła, próbowałam dojechać, żeby dzieci zabrać, moje wnuczki, ale niestety nie udało się. Dopiero dzisiaj w nocy córka je wywiozła, bo dopiero była jakaś możliwość wydostania się stąd. Nie miałam z nimi w ogóle żadnego kontaktu przez te wszystkie dni. Tutaj mieszkali mój teść, córka, dzieci, wnuki, cała rodzina i z nikim nie było kontaktu - opowiadała inna mieszkanka.
"Jesteśmy od piątku sami"
- Tu nikogo nie było. Dopiero teraz się policja pokazała, nie wiadomo, skąd się wszyscy znaleźli, helikopter. A tu było pusto, ludzie przychodzili, płakali, po prostu nie wiedzą, co ze sobą zrobić - mówiła poszkodowana.
Mieszkanki Stronia Śląskiego zarzucały, że w ich rejonie zabrakło pomocy ze strony służb. - Jesteśmy od piątku sami. Były informacje, że rozszczelnia się tama, pęka tama. (...) Tu nie ma nic, tu nie było nikogo. Tu nie miał kto ładować worków z piaskiem, tu nie było worków. Mieszkańcy chcieli ładować piasek, ale nie było worków - relacjonowały.
- My zaczęliśmy walkę pierwsi, bo woda zaczęła się podnosić. Mąż ma koparkę, mieliśmy jeszcze trochę swojego materiału, zaczęliśmy do worków ładować i ustawiać brzeg, żeby obronić domy poniżej - powiedziała mieszkanka Stronia Śląskiego.
OGLĄDAJ NA ŻYWO: Powódź w Polsce. Wydanie specjalne
Źródło: TVN24