Stella, suczka w typie labradora, prawdopodobnie miała kiedyś dom. Jednak jej opiekunów zabrakło, gdy wpadła pod samochód. Czołgającego się czworonoga znaleźli podróżni. Gdyby się nie zatrzymali ranna suczka, mogła nie przeżyć na zaśnieżonej drodze. Stella ma w dwóch miejscach złamany kręgosłup. Szuka nowego domu, a jej tymczasowi opiekunowie zbierają na jej leczenie.
3 stycznia po południu w Aleksandrowie (woj. mazowieckie) doszło do wypadku. Czarna ok. roczna suczka wpadła pod samochód. - Wracaliśmy z pracy, na naszej stałej trasie był spory korek. Dlatego postanowiliśmy pojechać na około. Było bardzo ślisko, wszędzie leżał śnieg. Samochody jechały bardzo wolno - opowiada pani Agnieszka, która w pewnym momencie po drugiej stronie jezdni zauważyła czołgającego się psa.
Od telefonu do telefonu, aż otrzymali pomoc
- Była przysypana śniegiem. Nie miała siły. Gdyby ktoś jechało szybko mógł jej nawet nie zauważyć i ją rozjechać. Zatrzymaliśmy się - relacjonuje kobieta. I przyznaje, że nigdy wcześniej podobna sytuacja jej się nie przytrafiła. Para zaczęła szukać pomocy u służb. Jednak bezskutecznie. W słuchawce pani Agnieszka słyszała, że te "takimi sprawami się nie zajmują".
Dzwoniła dalej. - Odesłano nas do straży gminnej. Jednak nikt nie odbierał. Nikt nie kwapił się do pomocy. Staliśmy tam ok. 30 minut, ale żaden z kierowców nawet się nie zatrzymał - opowiada pani Agnieszka.
W końcu para zadzwoniła do Kasi Pisarskiej, działaczki na rzecz zwierząt. Zapadła decyzja: suczkę trzeba zawieźć do weterynarza. - Wtedy zatrzymał się młody kierowca, który zapytał czy potrzebujemy pomocy. Pomógł nam ją zapakować do auta. Przejął się sprawą - mówi kobieta.
"Widziałam w jej oczach, że da sobie pomóc"
Jej zdaniem suczka, choć nie ma chipu, ani obroży musi być domowym psem. Gdy tylko zobaczyła ludzi, którzy wysiedli z samochodu żeby pomóc zaczęła się czołgać w ich stronę. - Nie chciała być sama. Widziałam w jej oczach, że da sobie pomóc - wspomina pani Agnieszka.
Kasia Pisarska jest pewna: gdyby nie pomoc jej znajomych to suczka umarłaby na śniegu. Pod opiekę weterynarzy czworonóg spędził kilka dni.
Leczenie albo eutanazja. Postanowili ratować
- Ma w dwóch miejscach złamany kręgosłup. Trzeba było podjąć decyzję o leczeniu, bądź eutanazji. Przeszła operację. Szanse na to, że kiedyś stanie na łapy są niemal zerowe, ale da sobie radę przy pomocy wózka - mówi Pisarska.
Suczka, w typie labradora, roboczo została nazwana Czarnulką. Teraz wszyscy mówią na nią Stella. W czwartek przed południem ruszyła do Wrocławia do domu tymczasowego. Zamieszka tam, gdzie przebywa już kilka innych psów, m.in. tych niepełnosprawnych. Trwa szukanie dla niej stałych opiekunów. Trwa też zbieranie funduszy na pokrycie kosztów operacji, rehabilitacji i wózka dla Stelli. Przeczytaj jak można pomóc suczce
Tymczasowo we Wrocławiu Stella będzie współlokatorką Kraksy:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/KasiaPisarskaFanPage