Sąd Najwyższy wysłuchał stanowisk obrońców trzech byłych policjantów skazanych za przekroczenie uprawnień i znęcanie się nad Igorem Stachowiakiem, który zmarł we wrocławskim komisariacie w 2016 roku. Kasację - na niekorzyść byłych mundurowych - do SN wniósł też Rzecznik Praw Obywatelskich. Ze względu na zawiłość sprawy wydanie wyroku w sprawie odroczono do 24 sierpnia.
Kasację do Sądu Najwyższego od wyroku w sprawie śmierci Igora Stachowiaka wnieśli obrońcy trzech spośród czterech skazanych byłych policjantów oraz, na niekorzyść skazanych, Rzecznik Praw Obywatelskich (wówczas Adam Bodnar), według którego sądy zminimalizowały winę funkcjonariuszy.
Kasacje miały zostać rozpatrzone w kwietniu 2022 roku na rozprawie w Izbie Karnej SN przez trzech sędziów. Jeden z obrońców skazanych zakwestionował wówczas skład sędziowski, a rozprawa została odroczona. Ostatecznie skład sędziowski został zmieniony.
W środę (23 sierpnia) Sąd Najwyższy na rozprawie wysłuchał obszernych stanowisk adwokatów, którzy zgodnie chcieli oddalenia kasacji RPO. W swoich kasacjach obrona wnosiła też o uchylenie wyroku skazującego i ponowne rozstrzygnięcie sprawy, przekonując o braku winy funkcjonariuszy. Uchylenia wyroku chce też RPO. Zdaniem rzecznika, sąd w sposób pobieżny "źle ustalił przyczyny tragedii". RPO argumentował, że sąd oparł się na jednej ekspertyzie, nie biorąc pod uwagę innych opinii naukowców i zeznań świadków, które wykluczały, by Stachowiak był w czasie zatrzymania w stanie wyjątkowego pobudzenia. Swoje stanowisko przed sądem przedstawili też w środę przedstawiciele Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka wskazując, że SN może nazwać okoliczność śmierci Stachowiaka torturami, co ich zdaniem ma duże znaczenie dla społeczeństwa. W konsekwencji sędzia Michał Laskowski odroczył wydanie wyroku w tej sprawie do czwartku do godz. 8.30. Decyzję tę uzasadnił m.in. wyjątkową zawiłością sprawy.
Byli policjanci skazani
W czerwcu 2019 roku Sąd Rejonowy dla Wrocławia Śródmieścia uznał, że czterej byli policjanci - Łukasz R., Paweł G., Paweł P. i Adam W. - są winni przekroczenia uprawnień i znęcania się nad Igorem Stachowiakiem. Najwyższą karę - 2,5 roku więzienia - sąd orzekł wobec Łukasza R., który trzykrotnie użył wobec Stachowiaka tzw. tasera (paralizatora elektrycznego). Pozostali oskarżeni zostali skazani na dwa lata więzienia. Mieli, jak mówił sąd, "asystować przy użyciu urządzenia taser".
W lutym 2020 roku sąd okręgowy utrzymał kary bezwzględnego więzienia dla wszystkich czterech oskarżonych. Sąd II instancji uznał, podobnie jak sąd rejonowy, wszystkich czterech policjantów winnymi przekroczenia uprawnień i znęcania się nad Stachowiakiem. Zmienił jednak orzeczenie sądu rejonowego, który ocenił, że użycie tasera wobec pokrzywdzonego mogło się przyczynić do jego śmierci.
Śmierć Igora Stachowiaka i zamieszki przed komisariatem
Igor Stachowiak został zatrzymany w centrum miasta i skuty. Zmarł we wrocławskim komisariacie.
"Na komisariacie był rażony paralizatorem - w łazience, która nie jest monitorowana. Ale kamera zamontowana jest w samym paralizatorze. Nagrała, jak policjanci rażą prądem skutego człowieka i jak on umiera" - przypominał RPO w swojej kasacji.
Do nagrań pokazujących, jak wyglądała policyjna interwencja, dotarł Wojciech Bojanowski i "Superwizjer" TVN.
Po śmierci Stachowiaka w maju 2016 roku przed komisariatem przez kilka dni trwały zamieszki. Mieszkańcy protestowali, sugerując, że policjanci doprowadzili do śmierci zatrzymanego. Za spowodowanie tych zamieszek i naruszenie nietykalności policjantów oskarżono i skazano kilkadziesiąt osób. W maju 2017 roku, po ujawnieniu przez media nagrania z kamery paralizatora, którego funkcjonariusze użyli wobec Stachowiaka na komisariacie, ówczesny minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak odwołał komendanta wojewódzkiego policji we Wrocławiu. Stanowiska stracili też komendant miejski i zastępca komendanta komisariatu Stare Miasto.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN