Podczas drugiej rozprawy w sprawie śmierci Igora Stachowiaka zeznawał między innymi biegły z zakresu informatyki. Został on zobowiązany do sporządzenia opinii uzupełniającej. Ma zbadać między innymi taser, którym rażono zmarłego mężczyznę. Ma na to pięć tygodni.
Na drugiej rozprawie nie pojawił się żaden z oskarżonych - o przekroczenie uprawnień i znęcanie się nad zatrzymanym - byłych policjantów. Swoje zeznania złożyła matka zmarłego mężczyzny i biegły z zakresu informatyki, który badał nagrania związane ze sprawą. Przed południem rozpoczęto zeznania dwóch mężczyzn, którzy na wrocławskim Rynku nagrywali to, jak wyglądała policyjna interwencja wobec Igora Stachowiaka. Jeden z nich nie stawił się na rozprawie.
Zbada paralizator
Biegły, który we wtorek był wysłuchiwany przez sąd, dokonywał oględzin sprzętu teleinformatycznego, w tym między innymi: dwóch telefonów komórkowych, rejestratora wideo z komisariatu, a także dysku, na którym zapisano nagrania z paralizatora, którym jeden z policjantów raził Igora Stachowiaka. Biegły nie badał tasera, ale jedynie dysk, na który zostały zgrane nagrania z urządzenia. Teraz ma się to zmienić.
- Biegły w tej sprawie otrzymał materiały przekazane przez prokuraturę. Cieszę się, że miał okazję odpowiadać także na nasze pytania i cieszę się, że będą mu udostępnione wszystkie materiały i biegły będzie mógł rozszerzyć swoją opinię - powiedział Mikołaj Pietrzak, pełnomocnik rodziców Igora Stachowiaka. I dodał, że słowa biegłego zaniepokoiły go. - Jako bardzo niepokojącą przyjąłem opinię biegłego dotyczącą możliwego usuwania niektórych plików. Mam nadzieję, że to w toku postępowania zostanie wyjaśnione - stwierdził Pietrzak.
Biegły ma rozszerzyć swoją opinię
Sąd zobowiązał biegłego do przygotowania opinii uzupełniającej w terminie nieprzekraczającym pięciu tygodni. Pytał też biegłego, czy film znajdujący się w aktach "odpowiada rzeczywistości, czy był w jakikolwiek sposób zmieniany". Ten potwierdził, że po przegraniu nagrań z paralizatora na komputer było siedem kopii. Jednak dwie z nich zostały usunięte. Jednak biegły nie znalazł nic, co mogłoby wskazywać na modyfikację plików. Nie badał jednak samego urządzenia. Dlatego, jak wskazywał, nie mógł dokonać analizy jego pamięci i sprawdzenia, czy jakiekolwiek nagrania mogły być z niego usuwane. Nie miał też możliwości sprawdzić, czy wszystkie nagrania z paralizatora zostały przegrane na dysk, który analizował.
Ten sam biegły wydał opinię dotyczącą urządzeń monitoringu na komisariacie Wrocław-Stare Miasto. I jak stwierdził, "okresowo sam rejestrator mógł nie nagrywać wideo".
Proces toczy się przed Sądem Rejonowym dla Wrocławia-Śródmieście:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN