Jeleniogórska prokuratura wszczęła w poniedziałek śledztwo w sprawie pożaru mieszkania w Piechowicach, w którym w nocy z soboty na niedzielę zginęło troje dzieci. Do tej pory przesłuchano między innymi matkę dzieci oraz ich dziadka. Jak się okazuje, do rodziny regularnie przyjeżdżał pracownik socjalny.
Jak powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze Tomasz Czułowski, śledztwo prowadzone jest w kierunku nieumyślonego spowodowania pożaru, który zagrażał życiu wielu osób i spowodował śmierć trójki dzieci.
- W niedzielę przeprowadzono oględziny mieszkania, które spłonęło. Prokuratura czeka teraz na opinię biegłych w tej sprawie - powiedział Czułowski. Dodał, że do czasu otrzymania tej opinii śledczy nie będą wypowiadali się na temat przyczyn pożaru.
Prokurator przekazał, że w śledztwie przesłuchano już kilka osób, w tym matkę dzieci, które zginęły oraz ich dziadka. Przesłuchany został również konkubent matki oraz część mieszkańców budynku, w którym wybuchł pożar.
Na tę chwilę nikt nie usłyszał zarzutów, jednak prokurator prowadzący śledztwo zaznaczył, że w zależności od dalszych ustaleń, matce lub dziadkowi mogą zostać one postawione.
MOPS regularnie w domu
Prokurator Sebastian Ziembicki, zastępca Prokuratora Rejonowego w Jeleniej Górze potwierdził, że kilka godzin przed wybuchem pożaru, matka trójki dzieci wyszła z domu. Wróciła w środku nocy, w momencie, kiedy trwała akcja gaśnicza.
Pytani przez naszego reportera mieszkańcy Piechowic nie ukrywali, że kobieta często wychodziła, pozostawiając dzieci po opieką dziadka. Tak też było i tej nocy.
Sąsiedzi, ale też pedagog szkolny próbowali interweniować, wzywali pomoc społeczną. Jak mówi Jolanta Jawórek z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Piechowicach, w ostatnim czasie matka, mimo jej regularnych odwiedzin, odmawiała jakiejkolwiek formy pomocy.
- Nigdy mamy nie zastałam pod wpływem alkoholu - przyznaje Jawórek. - Owszem, nieporządek panował w domu, ale to nie znaczy, że dzieci są nieszczęśliwe. Ogólnie mogę stwierdzić, że kontakt emocjonalny dzieci z mamą był bardzo dobry, one lgnęły do mamy, zawsze chciały z nią być - dodaje.
Ogień od świeczki?
Do tragicznego w skutkach pożaru doszło w nocy z soboty na niedzielę w mieszkaniu wielorodzinnego budynku przy ul. Przemysłowej w Piechowicach. Straż otrzymała zgłoszenie o pożarze przed godziną 3.00. Na miejsce wysłano cztery zastępy straży pożarnej. Pożar szybko udało się ugasić; w mieszkaniu strażacy znaleźli ciała trójki dzieci w wieku cztery, pięć oraz osiem lat.
Ofiary to dwóch chłopców i dziewczynka. W mieszkaniu w trakcie pożaru był 62-letni dziadek, któremu udało się opuścić lokal. Matka dzieci wróciła do domu w momencie, kiedy trwała akcja gaśnicza. Na czas akcji strażacy ewakuowali z budynku 14 osób.
Rzeczniczka rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze Edyta Bagrowska powiedziała w niedzielę, że według policji wstępną przyczyną pożaru mogło być zaprószenie ognia z pieca lub świeczki. Taką wersję bada prokuratura.
Do tragicznego pożaru doszło w Piechowicach:
Autor: ib//ec / Źródło: PAP/TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | A. Pawlukiewicz