Nuty, gazety, modlitewniki, śpiewniki i wiele więcej - prawdziwą kapsułę czasu otworzyli regionaliści z Głuszycy na Dolnym Śląsku. Dokumenty z XIX i XX wieku od lat zamknięte były w szafie stojącej za organami w miejscowym kościele.
Żeby właściwie rozpocząć tę historię, należy się cofnąć o kilka lat. Ewelina Borensztajn, pasjonatka i krzewicielka lokalnej historii, udała się do kościoła pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Głuszycy, aby sfotografować jego wnętrze. Historyczka miała zebrać materiały do prywatnego archiwum, które prowadzą razem z mężem. - Ona jest wszędobylska, wszędzie zajrzy, wszędzie się wciśnie - śmieje się Grzegorz Borensztajn.
Skarby za organami
Spora konstrukcja organów w głuszyckim kościele ma dwa wejścia serwisowe. Widząc je, pani Ewelina zajrzała do środka. W kącie stała stara, zakurzona, nieco podniszczona szafa. Aby się do niej dostać, trzeba było przejść na czworakach. To oczywiście nie stanowiło problemu dla historyczki.
Wówczas do środka się nie dostała. Mebel był zamknięty. Ale dało się zobaczyć, że kryje w sobie jakieś papiery, dokumenty. Chwila otwarcia odkładana była w czasie. Później na przeszkodzie stanęła decyzja nowego proboszcza, który najwidoczniej nie był ciekawy, co dokładnie może być w tajemniczej szafie.
- Aż przyszedł kolejny proboszcz, ksiądz Janusz, który był bardzo otwarty na nasze propozycje. Usłyszeliśmy "wchodźcie, zaglądajcie" - mówi Grzegorz Borensztajn.
Świadectwo miejscowej historii
I w końcu, po kilku latach, w chmurach kurzu, szafa odsłoniła swoje tajemnice. Oczom historyków ukazały się różnego rodzaju druki związane z działalnością wspólnoty parafii ewangelickiej. A w szczególności tamtejszego chóru.
- Pojedyncze kartki z nutami, ale też całe partytury. Śpiewniki, modlitewniki, wycinki z gazet, fragmenty korespondencji. W zasadzie wszystko jakoś związane z działalnością organisty, kantora, czy całego chóru. Są pisma, listy. Wiele z nich pisanych odręcznie pismem starogermańskim, więc pewnie trochę potrwa zanim to odszyfrujemy - mówi Borensztajn.
Niemal wszystko jest bardzo starannie ostemplowane. A przez to, że papiery leżały w suchym, zacienionym miejscu, również czytelne.
Ciekawym "smaczkiem" są niewątpliwie prywatne zapiski, czy adnotacje parafian oraz swobodne rysunki dzieci, które być może bazgrały po modlitewnikach nudząc się na mszy.
Będzie wystawa?
Przedział czasowy znalezionych muzykaliów obejmuje XIX i XX wiek. Najstarsze datowane są na początek XIX wieku. Z kolei najnowszy jest miesięcznik muzyczny z 1939 roku. Ale znaleziono też pustą kopertę z pieczątką z roku 1942. Mało która parafia może pochwalić się takimi dokumentami. Kościoły w trakcie wojny i po niej były grabione. Wiele zeszytów, książek czy nut poszło z dymem. Te przetrwały ukryte poza widokiem człowieka.
Kościół został wybudowany w 1742 roku. Niewykluczone, że w skrupulatnie zbieranych wydawnictwach znajdą się jeszcze starsze egzemplarze. Borensztajnowie na razie pobieżnie przejrzeli znalezisko. Po zabezpieczeniu, przekazane zostało w ręce konserwatora zabytków, który zadecyduje o jego dalszym losie.
- Liczymy, że po oględzinach konserwator pozwoli na skatalogowanie tych rzeczy. Książki są podpisane, można by dzięki nim zapełnić białe plamy w historii ludności mieszkającej przed laty na tych ziemiach. To ważne z punktu widzenia lokalnej społeczności, ale mogłoby być ważne również dla potomków tamtych ludzi - zaznacza Grzegorz Borensztajn.
Marzeniem zarówno historyków, ale też kościoła i lokalnych władz, byłoby zaprezentowanie znaleziska na wystawie. W kościele na przykład. Ostatecznie, to przecież nadal własność parafii.
Znaleziska dokonano w Głuszycy na Dolnym Śląsku:
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Szlakiem Riese